Regulamin działu Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach. Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+ Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Dziewczyny, ostrzegam nie ruszajcie tego .. czegoś nawet małym palcem. Ta książka to koszmar. Żeby nie rozpisywać się po próżnicy przytoczę wam fragment:
Spoiler:
"Kur*a, kur*a, kur*a!!! Spokojnie, tylko spokojnie - mówię do siebie. - Monique! Co za niespodzianka - mówię do niej, choć mam ochotę ją w tym momencie udusić. - Pozwól, że przedstawię ci moją... - Nie udaje mi się przedstawić Ari, bo ta sama podnosi się z krzesła i podaje rękę Francuzce, mówiąc: - Cześć, jestem Aurelia, narzeczona Theo. Miło cię w końcu poznać. Pierre parska głośno śmiechem na słowa Ari i trzyma się za brzuch, wygląda teraz jak upośledzony, Kaśka tylko się uśmiecha, a ja nie wiem, co zrobić. Co za debil ze mnie, powinienem pomyśleć, że coś takiego może się wydarzyć. - Słucham? - Monique patrzy zdezorientowana na Aurelię, a ta robi coś, co mnie totalnie zaskakuje. Mocno się do mnie przytula, łapie mnie w pasie i zaczyna atak. Moja kotka z pazurkami. - Jesteś głucha czy głupia? Theo to mój narzeczony. Dotarło?! - Ty prostaczko! - Monique zaczyna swoje, a ja poważnie się martwię o to, co z tego wyniknie. - To jest mój narzeczony! - krzyczy dalej, na co Pierre, zacierając ręce, mówi: - To może jakaś walka w kisielu? - Zamknij się, Pierre! - zwracam się do pijanego kumpla. - To jest mój narzeczony, ty głupia, prowincjonalna szmato! - krzyczy coraz głośniej Monique. k****, ciekawie... - Chyba mówisz o sobie, zdechła larwo! Mogłaś się nie pierdolić z kim popadnie, toby cię facet w trąbę nie puścił! - Aurelia odrywa się ode mnie i szykuje się do ataku, ale powstrzymuję ją w ostatniej chwili. - Chyba jesteś ślepa! Widzisz ten pierścionek na moim palcu? - Monique nie daje za wygraną i zbliża swoją dłoń przed nos brunetki. - Ślepy to był twój stary, jak cię robił! Teraz ja nie wytrzymuję i parskam śmiechem, na co Monique właśnie mnie morduje wzrokiem. - Zresztą zobacz na mój pierścionek! - Aurelia podsuwa swoją dłoń tak blisko twarzy Francuzki, że ta robi zeza. - Theo, do cholery, nic nie powiesz? - pyta mnie zdenerwowana Monique, na co mój przyjaciel woła radośnie: - Theo, powiedz coś! Na przykład, żeby poszła w chuj i obciągała kutasy tam, gdzie to zwykle robi - Ty, k****, przeginasz, śmieciu! - Monique teraz krzyczy na mojego przyjaciela. Na to Pierre podnosi się z krzesła, staje twarzą w twarz z modelką i mówi: - Posłuchaj mnie, ty mała zdziro! To, że miałaś więcej chujów w dupie, niż my razem wszyscy włosów na głowie, to jedno, Ale zamknij, k****, ryj, bo ci zaraz złamię ten twój sztuczny nos."
Mało wam? To wpiszę coś jeszcze:
"- Co jest, kuźwa? - krzyczę i dotykam się po zaokrąglonym brzuchu. - Spokojnie, tylko spokojnie - odpowiada mężczyzna, ale mnie to nie uspokaja, wprost przeciwnie. - Może mi ktoś powiedzieć, o co chodzi? - To może ja ci powiem, kochanie - odzywa się wystraszony Theo, podchodzi do łóżka, łapie moją dłoń i składa na niej pocałunek. - Kochanie, miałaś wypadek. - To pamiętam, dalej! Mężczyzna przełyka nerwowo ślinę i zaczyna mówić: - No tak, kochanie, miałaś wypadek i byłaś w śpiączce ponad miesiąc. Na słowa Theo wytrzeszczam oczy i otwieram usta. - Miałaś krwiaka w mózgu i lekarze nie mogli cię operować ze względu na twój stan, więc wprowadzili cię w śpiączkę. Kochanie, jesteś w ciąży i będziemy mieli troje wspaniałych, ślicznych dzieciątek. - Co, k****? Ile? - Troje, kochanie. Ja chyba śnię i się jeszcze nie obudziłam... Jak, k****, w ciąży? Jak to możliwe? Kiedy? Co, zrobił mi dziecko podczas pobytu w szpitalu? Ja nie mogę, co się ze mną dzieje? - Kochanie, jesteś w trzecim miesiącu ciąży. Stąd były te twoje wszystkie wymioty. Jest mi słabo i chyba zaraz zemdleję. Pozostaję w szoku przez kilka minut, a kiedy dociera do mnie fakt, że to nie sen, wpadam w szał. - Ty dzieciorobie jeden, jak mogłeś mi zrobić trojaczki?! Jak ty teraz to sobie wyobrażasz? Że będę chodzić gruba jak wieloryb? Ja pierdolę, ja mam dwadzieścia cztery lata i będę miała troje dzieci?! - Myślę, że powinna się pani uspokoić, bo pani stan zdrowia nie jest na tyle dobry, żeby się pani denerwowała. Nie wiem skąd, ale dostaję takiej ogromnej siły, że podnoszę się na łóżku, chwytam w ręce najbliższy przedmiot, a jest nim wazon z kwiatami, po czym rzucam go przed siebie. - Wypieprzać mi stąd wszyscy, bo pozabijam! Wypieprzać! Lekarz próbuje coś powiedzieć, ale krzyczę jeszcze głośniej. Zabije tego żabojada, obetnę mu kutasa i już więcej mnie nie dotknie... "
Niestety tak. Ale kto wydaje takie badziewie? Przecież tego się czytać nie daje. Dobrze, że za to nie zapłaciłam, bo by mnie ze złości chyba krew jasna zalała.
No ja nie wiem, na podstawie samych fragmentów czysty Vega i językowo, i pod względem konstrukcji bohaterów, więc chyba odbiorców mieć może sporo. PS Przyzwoita interpunkcja i składnia jak na wattpadowe dzieło...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
No ja ostatnio przemęczyłam Serce Gangstera Anny Wolf. 30% przeczytałam reszte przekarkowałam bo byłam ciekawa co można jeszcze głupiego wymyśleć. Strata czasu
A na LC i FB oczywiście same zachwyty I raczej dlatego długo nic nie zmusi mnie do przeczytania debiutu polskiej autorki, szczególnie takiej pochodzącej z wattpada
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase
Wieczorem skończyłam "Sposób na Francuza", a rano sięgnęłam po "Pakt z diabłem - Forge" Meghan March - no jak babcię kocham, jakiegoś pecha mam, bo trafiłam na kolejny "wynalazek". Książka zaczyna się tak: "Zawsze da się wyczuć, gdy do pokoju wchodzi miliarder. Szczególnie jeśli to ty jesteś tym miliarderem" No dobra, żeby nie przeciągać napiszę w skrócie: ów miliarder pojawia się w kasynie na zamkniętej partyjce pokera, w której biorą udział tylko najbogatsi. I oczywiście wszystkich ogrywa, łącznie z zawodową pokerzystką [piękną oczywiście], a w ostatnim rozdaniu gra z nią o klucz do jej pokoju i noc w jej towarzystwie. I kiepskie to jest, fatalnie opisane, jak dla mnie zero romantyzmu, tylko jakiś durny bełkot. Naprawdę szkoda na to czasu.
Kurcze, staram się zrozumieć, że nie wszyscy zostali wychowani jednakowo. Że dla części społeczeństwa pewne zachowania, które dla mnie są niedopuszczalne dla innych są w pewnym sensie normą. Ale fragmenty zacytowane przez Dorotkę nie da się inaczej określić jak prostackie. Przykro mi, że wydawane są obecnie książki, które zamiast dawać pozytywne wzorce, utwierdzają ludzi, którym brak ogłady, że ich zachowanie jest społecznie akceptowalne i wzbudzają pozytywne reakcje.
Szczypta_Kasi napisał(a):Kurcze, staram się zrozumieć, że nie wszyscy zostali wychowani jednakowo. Że dla części społeczeństwa pewne zachowania, które dla mnie są niedopuszczalne dla innych są w pewnym sensie normą. Ale fragmenty zacytowane przez Dorotkę nie da się inaczej określić jak prostackie. Przykro mi, że wydawane są obecnie książki, które zamiast dawać pozytywne wzorce, utwierdzają ludzi, którym brak ogłady, że ich zachowanie jest społecznie akceptowalne i wzbudzają pozytywne reakcje.
Jestem tego samego zdania. Pomyśleć, że takie książki są czytane przez bardzo młode osoby i jakie one sobie "wzorce" obierają na ich podstawie? Jakie systemy wartości?Porażające.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Niestety właśnie teraz stało się to już niemal normą. Bo jeśli masz pieniądze i je wyłożysz, to wydadzą ci każdą bzdurę. Tylko w niektórych wydawnictwach na szczęście.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
No cóż, teraz prawie wszyscy piszą i prawie wszyscy marzą, żeby owe wypociny wydać. Na tym bazują takie [pseudo]wydawnictwa jak Novae Res - ktoś chce zapłacić, a ktoś zarobić. I to jest okej, ale pod warunkiem, że taką książkę czytelnik dostaje za darmo albo za nieduże pieniądze - wtedy w porządku. Sprawa ma się inaczej, gdy przyjdzie mu za to coś zapłacić i to sporo, bo to już jest nieuczciwe.
Rozumiem, właśnie się zastanawiam dlatego nad faktyczną poczytnością.
PS Tak, jest trend przekonywania, że każdy powinien być wręcz twórcą / kreatorem własnego kontentu i to zmonetaryzowanego od razu... Konsument, któremu sprzedaje się pomysł, że sam jest producentem.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Poczytność owych dzieł bierze się zapewne stąd, że ludziska dają się omamić wszelkim ochom i achom na Lubimy czytać albo na innych tego typu stronach Towarzystwa Wzajemnej Adoracji. Albo jakaś pani aktorka tudzież inna ważna osoba uraczy na zdaniem lub nawet dwoma, w których zachwyci się owym dziełem, a Wydawnictwo umieści ów zachwyt na stronie tytułowej.
No ja właśnie nie wiem, skąd brać wiarygodne źródła co do poczytności faktycznej
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Ja potrafię sobie wyobrazić, że achy o ochy pochodzą od ludzi, którzy maja podobny system wartości jak bohaterowie takich książek. Że dla nich wulgarne zachowanie jest odzwierciedleniem rzeczywistości w jakiej się obracają. Dzięki temu utwierdzają się w słuszności przedstawionych zachowań. "Skoro w książkach tak piszą, to jest ok, że ja się tak wyrażam" a z drugiej strony, "Ci bohaterowie są spoko, są podobni do mnie". Ale w takim przypadku literatura traci swoją role niesienia wartości godnych naśladowania.
Frin - przykład idzie z tzw. góry np. pani Rozenek, która wydaje kolejne książki, zna sie na wszystkim. inne przykłady celebrytów, wypowiadających się na każdy temat. to daje poczucie, że każdy zna się na wszystkim. na medycynie, prawie, ekonomii, budownictwie - no to książki nie napisze? do tego media pokazuja taka Panią Blankę, która napisała i ma kasę, popularnosc i Barona
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
Sorry Liberty, ale nie rozumiem. Nie uważam ani romansu ani erotyku za literaturę dydaktyczną. Ale ksiazki które propagują zachowania sprzeczne z ogólnie przyjętymi normami poprawnego zachowania uważam tak samo szkodliwe jak brutalne gry komputerowe w które grają dzieci. Najgorsze jest to że nie ma regulacji prawnej, która zabraniałaby czytania takich potworków osobom niepełnoletnim.
Szczypta_Kasi napisał(a):Ale w takim przypadku literatura traci swoją role niesienia wartości godnych naśladowania.
a to niemal definicja dydaktyzmu.
Szczypta_Kasi napisał(a): Ale ksiazki które propagują zachowania sprzeczne z ogólnie przyjętymi normami poprawnego zachowania uważam tak samo szkodliwe jak brutalne gry komputerowe w które grają dzieci. Najgorsze jest to że nie ma regulacji prawnej, która zabraniałaby czytania takich potworków osobom niepełnoletnim.
A propagują? Czy M. March napisała, że coś propaguje? A może napisała książkę rozrywkową z bohaterami moralnie skrzywionymi, którzy dokonują wątpliwych moralnie, etycznie, logicznie etc. decyzji? I przydałyby się pewnie ograniczenia wiekowe choć dla chcącego nic trudnego, więc jak komuś będzie zależało to i tak dotrze do takiej literatury, a wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej
Wydaje mi się, że to jedno, gdy bohaterzy są moralnie skrzywieni czy coś w tym stylu (i oczywiście nie każdy o tym chce czytać), tyle że gdy to jest napisane sensownie z zachowaniem pewnej, często pokręconej logiki i w efekcie ta historia ma jakiś sens – nawet gdy się nie podoba, można czytać. A druga rzecz gdy za pisanie się bierze ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia, co robi, np. zachowanie bohatera jest dopasowane do wymyślonej sceny, a nie wynika z charakteru; zachwycanie się przez całą książkę bohaterem, który jest śliczny, lecz nic ze sobą nie prezentuje (uważam to za nudne); pisze o rzeczach, o których nie ma pojęcia, a przy tym niczego nie sprawdza; po prostu historia nie trzyma się nijak kupy; wymyśla i przestawia niektóre traumy, że tylko można z tego debilizmu śmiać, choć czasem pozostaje tylko niesmak. Bez składu i bez sensu. Mam wrażenie coraz mniej uwagi przykłada się do stworzenia jakiejkolwiek fabuły, że autorki nie mają do opowiedzenia żadnej historii, tylko są bohaterzy, którymi dana autorka się zachwyca, choć tak naprawdę nie ma czym. Ewentualnie jakieś sceny najczęściej zaczerpnięte z innych opowieści. I co gorsza, często bywa przedstawione w nudny sposób.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.