Ja program minimum (żeby się nie czołgać z przejedzenia po 3 dniach):
Jaja na twardo z majonezem śniadaniowo (zielononóżkowe z humanitarnej hodowli na trawie).
I warzywa oraz chleb (normalnie nie jedzony), a na obiad niedziela-poniedziałek zapiekanka ziemniaczana (bo mam za duży kawałek sera na sernik
oraz bigos (odmrażany, zrobiony na początku lockoutu tylko dlatego, że miałam po Bożym Narodzeniu ostatnią paczkę grzybów
Przekąskowo pastę groszkową na grzanki.
Z deserów: mazurek (bo lubię) i sernik gotowany (bo też lubię wypróbować nowy przepis i akurat mam szanse na eksperymentowanie
Jak przyciśnie głód na słodkości, to będzie serwowana czekolada daktylowa na gorąco.
Myślałam nad żurem/barszczem białym, ale nigdy nie robiłam, więc w sumie to nie chce mi się...
I nie mam na stanie żadnych pisanek (też nigdy moja rola w przygotowaniach), więc jak ktoś będzie miał ochotę się podzielić zdjęciami (z barankami itp), to ja chętnie
PS w mej okolicy drożdże wróciły - to znaczy zostałam poinformowana, że wciąż są w normalnych ilościach, ale faktycznie ludzie szybciej wykupują