Po debiuty, szczególnie polskich autorek, sięgam bardzo bardzo rzadko. Szczególnie teraz, kiedy większość takich książek to książki autorek Wattpadowych albo dziejących się w "mafijnych" kręgach. Tak ten cudzysłów jest celowy, ponieważ większość z nich z mafią nie ma za wiele wspólnego. Jednak dla tej książki zrobiłam wyjątek. Zaintrygowała mnie przede wszystkim fabuła - uwodzicielka i jej ostatnie zlecenie. Co może z tego wyniknąć? Zapraszam na recenzję
Krótko o fabule:
Dominika Werner, 34-latka, zajmuje się zawodowo uwodzeniem mężczyzn i testowaniem ich wierności, a raczej zbieraniem dowodów ich niewierności. Jak sama twierdzi, nie ma na świecie mężczyzny, który byłby w stanie oprzeć się jej wdziękom oraz charyzmie. Obsesyjnie dba o ciało i strój, dobierając wszystkie niezwykle starannie do profilu mężczyzny, które ma uwieść. Miesiąc przed 35 urodzinami decyduje się na przyjęcie ostatniego zlecenia. Zdaje sobie sprawę, że jest to właściwie ostatnia chwila na to, aby zakończyć "karierę" i złapać bogatego męża. Tym ostatnim zleceniem jest uwiedzenie 49-letniego biznesmena, Roberta Machowskiego, znanego w Krakowie przedsiębiorcy i filantropa. Zlecenie przekazuje Dominice tajemnicza kobieta, która okazuje się być żoną ofiary. Ostrzega ją jednak, że to zlecenie może być niezwykle trudne, ponieważ Robert jest nadal szaleńczo zakochany w swojej żonie i nie widzi poza nią świata. Dominika przyjmuje jednak zlecenie, lubi wyzwania i wierzy w moc swojej urody. Tak rozpoczyna się gra, w której nie wiadomo, kto jest oprawcą, a kto ofiarą. Gra, z której trudno się wyplątać i która zmieni życie wszystkich stron.
Może zacznę od tego, co podobało mi się w tej książce. Niewątpliwie fabuła to jej bardzo mocny punkt. Zdrada, miłość, kłamstwa, intrygi i szaleniec czyhający na życie Dominiki. To wszystko było naprawdę bardzo ciekawe. Również zakończenie, którego myślę nikt nie mógł się spodziewać.
Jednak to co zawiodło, to przede wszystkim wykonanie. To prawda, że książkę czyta się dość szybko i łatwo, natomiast czasami miałam wrażenie, że jest to bardziej raport niż książka. Bardzo trudno było odczuć tutaj jakieś emocje, nie bałam się o bohaterów, nie czułam dreszczyku niepokoju, a przecież o to w thrillerach chodzi. Coś niestety tutaj nie do końca poszło dobrze. Za dużo w książce również słów "uwodzicielka" i "figurant". Myślę, że to dodatkowo odbierało historii jakichś głębszych emocji.
Co do bohaterów, to sama nie wiem, co o nich myśleć, ale dzięki temu można ich wziąć za plusa tej historii. Zdecydowanie nie da się polubić głównej bohaterki. Dominika jest płytką, zapatrzoną w siebie kobietą, dla której liczy się tylko wygląd i gruby portfel. Jest przywiązanie do metek jest straszne i można się zastanawiać, co robi w "zaściankowym" Krakowie, gdzie nie ma nawet butiki Channel. Poza tym jej maniera mówienia "mnie", tam gdzie powinna powiedzieć po prostu "mi". Skąd to się wzięło? Okropne. No i jej angielskie wtrącenia. Serio, po spędzeniu ośmiu lat w Stanach, zapomniała ojczystego języka? Wyjechała mając 18 czy 19 lat i nagle po powrocie łatwiej jej się porozumieć po angielsku. Ech... Poza tym jej duma i niezachwiana pewność siebie, które mogą być zaletą, ale po przekroczeniu pewnej granicy, są wadą. Myślę, że Dominika tę granicę przekroczyła. Liczy się tylko ona i jej potrzeby, a do celu dąży po trupach. Bez mrugnięcia okiem uwodzi mężów i rozbija rodziny. Nie, zdecydowanie nie jest to osoba, której można współczuć, tego co stało się pod koniec. Również jej historia i to, co przydarzyło się, gdy miała 16 lat nie jest żadnym wytłumaczeniem, tego, jak teraz się zachowuje.
Anna, żona Roberta i zleceniodawca, jest kobietą mocno pogubioną, która w pewnym momencie straciła kontrolę nad swoim życiem. Nie rozumiem motywów, które kierowały nią, gdy nawiązywała romans i gdy przekazywała zlecenie na uwiedzenie męża. Wystarczyła chyba szczera rozmowa i można było uniknąć kłopotów, które na nich spadły.
Janek, właściciel "biura detektywistycznego", w którym pracowała Dominika, to klasyczny przykład faceta zamroczonego przez ładne opakowanie kobiety. Przez kilkanaście lat wzdychał do Dominiki, umieszczając ją na jakimś piedestale, na który tak naprawdę nie zasługiwała. Był kompletnie ślepy na to, jaką osobą jest Dominika, co ma w głowie. Na szczęście dla niego, w końcu przejrzał na oczy i akurat w jego przypadku historia miała szczęśliwy finał.
Robert, ofiara ostatniego zlecenia i mąż Anny. Jedna z niewielu pozytywnych, ale i tragicznych, postaci w tej książce. Oddany i kochający mąż, który potrzeby żony stawiał ponad swoimi i przez długi czas nie reagował na jej coraz to dziwaczniejsze zachowanie. Czy postąpił słusznie pod koniec historii? Tak, myślę, że tak. Chociaż jego postawa może niektórych zdziwić.
Podsumowując "Ostatnie zlecenie" to książka o miłości i zdradzie, zaufaniu i jego braku, o tym, do czego może nas doprowadzić brak dialogu w związku, ale też o dumie, pewności siebie i przekonaniu o swojej wyższości.
Moja ocena to 6/10. Niestety gdybym poczuła choć trochę grozy i trochę więcej emocji, ocena byłaby dużo wyższa, bo historia miała potencjał