przez Janka » 28 marca 2020, o 02:10
Mam już w domu nową pralkosuszarkę, ale sama nie wiem, czy powinnam się cieszyć, bo przez nią straciłam całą swoją (i tak niewielką) władzę, jaką miałam w domu.
Zaczęło się od tego, że miała stać w łazience, ale się na to nie zgodziła i zażyczyła sobie by ją postawić w kuchni. W łazience byłaby sama, a w kuchni ma towarzystwo zmywarki, lodówki i innych sprzętów. Ponieważ jest za wysoka, by mogła zmieścić się pod blatem kuchennym, to kazała mojemu F. upitolić kawałek blatu. Myśleliśmy, że na tym jej rozkazy już się skończą, ale nie, dopiero wtedy pokazała, do czego jest zdolna.
Robi ze mną, co chce. Nie mogę sobie niczego zaplanować, bo ustawia sobie długość prania w taki sposób, by mnie jak najbardziej zaskoczyć. Najbardziej podstawowy program, z podobnym obciążeniem pralki, raz prała przez niecałe półtorej godziny, raz około dwóch godzin, a raz prawie cztery. Programy do suszenia mogą trwać nawet do siedmiu godzin. Nie ma szansy, by sobie zaplanować np., że w jeden dzień zrobię kilka prań, bo ona w takim dniu może woleć zrobić tylko jedno pranie. Strasznie jest kapryśna.
Po jej minie poznaję, że na tym się nie skończy. Ta bestia już kombinuje, jak zacząć rządzić tym, co jemy i kiedy. Możliwe, że już namawia się za naszymi plecami z lodówką i kuchenką. Kiedyś przejmie też kontrolę nad sprzątaniem. Jeszcze nie wiem, jak ona to zrobi, ale że zrobi, to jest pewne.
Przez te długie cykle prania i suszenia kradnie dużo prądu, ale za to bardzo łagodnie traktuje prane ubrania. Bardzo dobrze pierze, nie gasi kolorów, dokładnie płucze i fantastycznie odwirowuje. Suszy obłędnie, wigoć wyciąga praktycznie do zera.
Wszystko byłoby super, tylko żeby przy tym była mniej żądna władzy w domu. Na razie mam wrażenie, że moje całe życie kręci się teraz wokół pralki. Może jak uporam się z całym zaległym praniem, to uda mi się odebrać jej trochę władzy, ale na razie nie widać nadziei.