gio, no właśnie. Weterynarze jedno, ludzie na forach co innego. Na razie nie mam problemu, ale pewnie za jakieś 2 miesiące będę miała. O ile nie znajdę lekarza, który będzie chciał przeprowadzić taki zabieg.
Tak dzisiaj mi Pani mówiła o tym, że często koty z hodowli kastrowane są przed oddaniem nowym właścicielom, wtedy właściciel podpisuje zgodę na taki zabieg z pełnym bagażem odpowiedzialności za to co może stać się z kociakiem.
Zobaczymy, poszukamy. Na razie staramy się okiełznać tę diablicę
Frinn, w sumie to tak sobie myślę i dlatego chodzę po klinikach, staram się nie odkładać tego na ostatni moment. Pytam. I szukam w necie opinii. Tyle, że w Warszawie klinik jest zatrzęsienie, a weterynarz z gabinetem mniejszym lub większym na co drugiej ulicy.