przez Janka » 21 listopada 2019, o 20:41
Od dwóch dni intensywnie testuję swojego PocketBooka.
Jak się go używa bez okładki, to jest w miarę poręczny, choć nadal nieco za duży.
Ekran dotykowy to całkowita porażka. Nie zmienia strony na żądanie, a tylko wtedy, kiedy ma ochotę. Mniej więcej reaguje na co czwartą lub piątą próbę skorzystanie z tej funkcji. Dlatego już straciłam nadzieję, że będzie dobrze funkcjonować i używam wyłącznie przycisków. Dobrze, że są, bo inaczej czytnik nie nadawałby się w ogóle do używania.
Z kolei, gdy się jest w spisie książek i chce się, żeby pojawiły się następne tytuły, to po dotknięciu ekranu włącza się jego nadpobudliwość i książki zapierniczają jak na wyścigach. Nie da się tej lecącej listy zatrzymać, bo taka próba otwiera jakąś przypadkową książkę.
Ekran dotykowy w Kobo słucha się mnie w stu procentach i nigdy nie świruje, więc myślę, że wina nie leży po mojej stronie.
Wyszukiwanie tytułu przy skorzystaniu z funkcji wg autora idzie znakomicie.
Fatalnie dobrano czas, po którym czytnik całkowicie się wyłącza. Można albo wybrać maksymalnie trzydzieści minut, albo żeby wcale. Ustawiłam więc wcale, ale to jest słabe, bo jeśli będzie długo nieużywany (uśpiony), to będzie niszczył energię, a z kolei, jak się ciągle sam wyłącza i potem trzeba bardzo długo czekać na włączenie, to jest też bez sensu, gdy się czyta kilka razy dziennie.
Ma też nieciekawe ustawienia ekranu uśpionego oraz pokazywania postępów czytania.
W sumie powiedziałabym, że Kobo jest milion razy lepszy. I nawet jest milszy w dotyku.
PocketBook wygrywa tylko kolorem oprawki.
Nawet mój bardzo stary Sony, pochodzący z czasów, gdy czytniki nie posiadały niektórych ważnych funkcji (np. brak mu podświetlenia ekranu), był lepiej przemyślany pod wieloma względami i miał lepsze ustawienia, a także był wygodniejszy w obsludze.