Dla.chetnych. Ale sama opinia jest... niezbyt uprzejma:
Spoiler:
Kochana społeczności LC, czy my czytaliśmy zupełnie inne książki?
Patrząc po średniej ocen i po ocenie mojej, zdecydowanie tak.
Borze, jakie to było złe!
Wstrętne. Obrzydliwe. Szkodliwe. Złe!
Za mobilizację do czytania nie-dziękuję Monice. Ty wiesz, że się zemszczę jeszcze okrutnie
Ale do rzeczy.
Jedyna rzecz na plus której nawet nie zauważyłabym, gdyby dobra dusza nie wskazała jej palcem to pokazanie bliżej samego autyzmu. Tego, że ludzie dotknięci tą chorobą, prowadzą wewnątrz siebie nieustanną walkę. Sami są skazani na to co wyrządza im ich ciało.
I na tym plusy się kończą, potem jest już tylko gorzej.
Bohaterka to kretynka. Rozumiem, że w jej sytuacji można mieć różne problemy ze sobą, można zaufać nie temu co trzeba. Ale uwaga
SPOILER.
Dać się zgwałcić choremu chłopakowi, dać odebrać sobie dziewictwo, potem się z tego jeszcze cieszyć, chcieć więcej?? I mając lat 18 cieszyć się, że może być z tego dziecko?? Na dodatek zapewne chore, bo przeciez to choroba dziedziczna.
KONIEC SPOILERA.
Możecie czytać dalej.
To, że Casey to kretynka już wiemy. I ja bym przeżyła gdyby pewne zdarzenia nie miały miesca, gdyby padł wybór na drugiego z braci a ten pierwszy został jako ukochany jej brat... Ale cóż, nie.
Na dodatek zbiegi okoliczności w tej książce. Wszystko jest przypadkiem! Dosłownie nic nie dzieje się bez przyczyny ale wszystko przypadkowo. MAGIA! O logice postępowań już trochę zaczęłam, pozwólcie, że powiem jeszcze kilka słów. Albo właściwie... Nie ma logiki, nie ma o czym mówić.
Sam Torin.
Z jednej strony jak pisałam jest plus. Ale poza nim przedstawienie osoby zmagającej się z autyzmem jak dla mnie robi czarny piar faktycznie chorym. To co dzieje się z tym chłopakiem, to co on wyczynia... Pozwólcie, że spuszczę na to zasłonę milczenia i oszczedzę Wam szczegółów. Podsumuję tak - nie chcecie tego wiedzieć. Dzikie zwierzę to jest pikuś.
No i jeszcze traumy. Wiadomo, bez dobrej traumy nie ma dobrej książki. Ale co jest z dwoma, trzema, pierdylionem dram?! Na pewno nie coś dobrego.
Wiem, że moja opinia utonie w zalewie pozytywów, trudno. Będę kroplą (bo nawet nie łyżką ) dziegciu w tej beczce miodu zachytów, przyzwyczaiłam się
Także, jak spóbujecie czytać 'Mojego Torina' po przeczytaniu mojej opinii i będzie kaszanka to usłyszcie mój głos, szepczący Wam do ucha... A nie mówiłam?!
Patrząc po średniej ocen i po ocenie mojej, zdecydowanie tak.
Borze, jakie to było złe!
Wstrętne. Obrzydliwe. Szkodliwe. Złe!
Za mobilizację do czytania nie-dziękuję Monice. Ty wiesz, że się zemszczę jeszcze okrutnie
Ale do rzeczy.
Jedyna rzecz na plus której nawet nie zauważyłabym, gdyby dobra dusza nie wskazała jej palcem to pokazanie bliżej samego autyzmu. Tego, że ludzie dotknięci tą chorobą, prowadzą wewnątrz siebie nieustanną walkę. Sami są skazani na to co wyrządza im ich ciało.
I na tym plusy się kończą, potem jest już tylko gorzej.
Bohaterka to kretynka. Rozumiem, że w jej sytuacji można mieć różne problemy ze sobą, można zaufać nie temu co trzeba. Ale uwaga
SPOILER.
Dać się zgwałcić choremu chłopakowi, dać odebrać sobie dziewictwo, potem się z tego jeszcze cieszyć, chcieć więcej?? I mając lat 18 cieszyć się, że może być z tego dziecko?? Na dodatek zapewne chore, bo przeciez to choroba dziedziczna.
KONIEC SPOILERA.
Możecie czytać dalej.
To, że Casey to kretynka już wiemy. I ja bym przeżyła gdyby pewne zdarzenia nie miały miesca, gdyby padł wybór na drugiego z braci a ten pierwszy został jako ukochany jej brat... Ale cóż, nie.
Na dodatek zbiegi okoliczności w tej książce. Wszystko jest przypadkiem! Dosłownie nic nie dzieje się bez przyczyny ale wszystko przypadkowo. MAGIA! O logice postępowań już trochę zaczęłam, pozwólcie, że powiem jeszcze kilka słów. Albo właściwie... Nie ma logiki, nie ma o czym mówić.
Sam Torin.
Z jednej strony jak pisałam jest plus. Ale poza nim przedstawienie osoby zmagającej się z autyzmem jak dla mnie robi czarny piar faktycznie chorym. To co dzieje się z tym chłopakiem, to co on wyczynia... Pozwólcie, że spuszczę na to zasłonę milczenia i oszczedzę Wam szczegółów. Podsumuję tak - nie chcecie tego wiedzieć. Dzikie zwierzę to jest pikuś.
No i jeszcze traumy. Wiadomo, bez dobrej traumy nie ma dobrej książki. Ale co jest z dwoma, trzema, pierdylionem dram?! Na pewno nie coś dobrego.
Wiem, że moja opinia utonie w zalewie pozytywów, trudno. Będę kroplą (bo nawet nie łyżką ) dziegciu w tej beczce miodu zachytów, przyzwyczaiłam się
Także, jak spóbujecie czytać 'Mojego Torina' po przeczytaniu mojej opinii i będzie kaszanka to usłyszcie mój głos, szepczący Wam do ucha... A nie mówiłam?!
Na LC oceny szalone. I jakaś wredna szuja, gdybym nie była na forum publicznym napisalabym inaczej, oznacza mi to maniakalnie jako spoiler. Żeby nie było widać ostrzeżenia.