To jeszcze kilka słów ode mnie na temat "Zgryźliwych wiadomości"
Już dawno książka tego duetu nie podobała mi się tak bardzo jak ta
Poprzednie były niezłe, ale brakowało tego czegoś, co było np. w Egomaniacu.
Tu mamy wszystko - mieszankę słodyczy, chemii między bohaterami, ich słownych przepychanek, ale też momentów wzruszających i skłaniających do chwili przemyśleń.
Charlotte jest trochę zwariowaną marzycielką, która stara się znaleźć dobrą stronę w każdej sytuacji. Nie można jej nie polubić. Jest ciepła i opiekuńcza, a z drugiej strony pozytywnie zakręcona.
Reed z kolei jest mocno zranionym mężczyzną, który buduje wokół siebie mur niedostępności. A im ten mur jest wyższy, tym bardziej Charlotte stara się go obalić. Podobało mi się, jak starała się o to wszystkimi możliwymi kobiecymi sposobami. Pod tą ochronną powłoką kryje się jednak ciepły i czuły mężczyzna, dla którego warto się postarać i dla którego ukochana kobieta będzie całym światem
Książka jest tak jakby złożona z dwóch części. Początek jest bardziej lekki i zabawny, nie brakuje w nim utarczek między bohaterami i różnych śmiesznych sytuacji wynikających z różnych charakterów, ale też z prób opierania się pożądaniu. Druga część jest bardziej poważna, ale nadal nie brakuje w niej humoru. A epilog to majstersztyk i myślę, że trudno się na nim nie wzruszyć (ja się popłakałam
).
Oczywiście historia jest prowadzona z punktu widzenia obojga bohaterów i jak zawsze za to duży plus.
Nie brakuje w niej też lekcji dla czytelników i rad, aby korzystać z życia i cieszyć się nawet małymi rzeczami. Podkreślone jest też kilkukrotnie, że dla drugiej osoby nie warto rezygnować z siebie i swoich marzeń.
Według mnie to zdecydowanie pozycja obowiązkowa tego duetu i daję 9/10.