Przeczytałam. I nie ukrywam, jestem z siebie dumna. Kiedy powiedziałam Małej co czytam, a raczej o czym, i w jaki sposób jest to opowiedziane, to spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie
Spytała, czy może tego nie czytać
Przeczytałam i żyję. I swoisty fenomen, bo to co powiedziała Kawa to racja. Po samych faktach o jakich mówiły dziewczyny, myślałam, że tego nie przeczytam. Ja i krzywda dzieci? Ja i bohater i jego "suka"? I cała otoczka morderczo seksaulna? To nie ja, kochanie napisane jest tak, że nie wzbudza we mnie takich reakcji o jakie się podejrzewałam. Raczej przyjmowałam, czytałam przekleństwa i wulgaryzmy, obciągania i inne akcje mające na celu rozładowanie, czy wszelkie sceny z Zakonu, ale jakby to gdzieś przemykało między moimi komórkami odpowiedzialnymi za emocje. Albo poziom tego był tak duży, że w odruchu samoobrony mój organizm sam postawił sobie bariery
W sumie nie wiem.
Jednak czyta się to bardzo dobrze. I wcale, przynajmniej dla mnie, nie tak szybko. Dużo ciemności. Styx to chyba jeden z bardziej ograniczonych bohaterów z jakimi ostatnio miałam przyjemność. Niby rozumiem, ale jednak to fakt.
Jedna rzecz mi odpowiadała bardzo. Nawet nie dopracowanie, ale sam pomysł. Połączenie dwóch takich osobowości, dwójki ludzi z tak odmiennych światów, rzeczywistości. W sumie jakby się zastanowić to być może jedyna szansa dla nich na szczęście. Pewnie z nikim innym, w innych warunkach mogliby go nie znaleźć. A tutaj proszę
W sumie, cieszę się, że przeczytałam. W domu mam jeszcze dwie kolejne części, a wiem, że w bibliotece są jeszcze dwie... Tak daleko bym się nie posuwała, ale do tych dwóch raczej zajrzę. Przy czym znacznie bardziej wolałabym do trzeciej niż do drugiej.
Strasznie to wszystko jest wykoślawione tam.