Janka napisał(a):Takie czasopismo (miesięcznik) było wydawane w Niemczech i było absolutnie idealne. Niestety zbankrutowało dwa lata temu.
No bo właśnie ilu jest takich świrów jak Ty i ja, Janko, ewentualnie dotujących takie przedsięwzięcie?
A na serio: przyznaję, że totalnie nie wierzę w moc "literatury o literaturze" jako nakręcającą czytelnictwo i trafiającą do szerszego grona
Choćby dlatego, że "szersze grono" ledwo ma czas na konsumpcję samej literatury, a dyskusja o niej to, no cóż, luksus co "bogatszych z domu", którzy mogą sobie na to pozwolić (sytuacja finansowa powoduje, że mają więcej czasu czasu) oraz wykształcili umiejętność i chęć dyskutowania o literaturze (patrz wyżej: to wymagało posiadania czasu sponsorowanego) natomiast węższe grono to specjaliści i świry, którzy i tak czytają oraz metaczytają, bo tak mają.
No chyba że faktycznie jest tak słabo, że pozostaje tylko czytanie (bo innych rozrywek za bardzo nie ma - np. takie więzienie albo reżimowy ustrój państwowy mocno ograniczający źródła rozrywki ze względu na ekonomię i cenzurę).
Tak sobie sobie czytając rozmowy wokół przemówienia Warlikowskiego (cenionego reżysera teatralnego):
Pamiętam, jak za czasów komunizmu w Polsce książki były dobrem najwyższym. Stało się po nie w wielkich kolejkach, zdobywało. Nakłady ówczesne w porównaniu z dzisiejszymi były wręcz niewyobrażalne, a jednak książek brakowało. Polowało się na klasykę i nową literaturę, sterczało się w kolejkach na przykład po pierwsze wydanie dramatów Becketta. Wierzyło się, że pewna baza książek daje nam dostęp do europejskich kodów kultury, utrzymuje nas w Europie. Minęło niewiele czasu i książki straciły swoją rangę i znaczenie. Czytelnictwo zaczęło gwałtownie maleć, a książki zamieniać się w produkty. Poradniki wypełniły półki sieciowych księgarń, a prawdziwe księgarnie zaczęły znikać. I tak, nieodpowiedzialnie acz interesownie, doszliśmy do dna.
Dzisiaj blisko 40% Polaków nie rozumie tego, co czyta, a kolejne 30% rozumie w niewielkim stopniu. Co dziesiąty absolwent szkoły podstawowej nie potrafi czytać. Aż 10 milionów Polaków (ok. 25%) nie ma w domu ani jednej książki. Analfabetą funkcjonalnym jest co 6 magister w Polsce. 6,2 miliona Polaków znajduje się poza kulturą pisma, czyli nie przeczytało NIC, nawet artykułu w brukowcu. 40% Polaków ma problemy z czytaniem rozkładów jazdy czy map pogodowych. To są dane tak niewiarygodne, że aż zabawne. A jednak napawają grozą.
Obserwując różne statystyki widzimy, że czytelnictwo spada w niemal wszystkich krajach europejskich. Są nieliczne zielone wyspy, gdzie rośnie, ale niestety, ogólnie sytuacja jest zła. Czyta Skandynawia i Holandia. W krajach Europy środkowej i południowej spadek czytelnictwa jest drastyczny, należą do nich przede wszystkim: Grecja, Węgry, Włochy.
Całe jego przemówienie jest, moim zdaniem głupie...Nie wstydzę się tego napisać