Papaveryna napisał(a):Myślę, że tak. Tyle czasu minęło od premiery dwójki, że mój nerw na Bena znacznie przygasł
Tylko nie wiem, kiedy bym się za tę trójkę potem zabrała. Jestem pogrzebana żywcem w zaległościach
Kawka napisał(a):Autorka nie ma swojego tematu, więc piszę recenzję tutaj.
Donna Davidson „Wizjonerka”
Elżbieta – młodziutka arystokratka ma pewien dar - czyta w myślach innych ludzi. Przed laty jej rodzice wraz z rodzicami kuzyna, Natana zginęli w tragicznym wypadku. Natan, który obecnie jest prawnym opiekunem Elżbiety w obawie o nią, wysyła dziewczynę do dalekiej Szkocji, by w spokoju odkryć kto stoi za spiskiem przeciw koronie i równocześnie czyha na życie ludzi z jego rodziny.
Jest to moje drugie, po „Rywalu”, spotkanie z Donną Davidson. Jej poprzednią książkę oceniłam jako dobrą dlatego „Wizjonerka” trochę zdziwiła mnie pewnymi rzeczami. Pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę w trakcie lekturze to dziwny, przyciężki styl tej książki. Liczy ona zaledwie 255 stron, a chwilami czytało mi się trudno i topornie. Ciężkość przejawiała się w sytuacjach gdy np. miałam już jakiś obraz sytuacji w głowie, a nagle jednym zdaniem autorka wszystko zmieniła o 180 stopni i zaprzeczała poprzedniemu opisowi jakimś małym szczegółem. To wprowadziło chaos. Trudno mi wskazać na konkretny przykład ale czasami opis sytuacji był sprzeczny albo były przeskoki w fabule. Autorka np. sygnalizowała, że bohaterowie coś odczuwają ale nie wyjaśniła ich motywacji, co wprowadzało mnie w lekką konsternację, bo nie lubię sytuacji kiedy nie wiem o co chodzi, a są to rzeczy kluczowe dla fabuły. Być może winę za to ponosi tłumacz, bo czasami miałam wrażenie, że książka została pocięta i nikt nie pokusił się o zadbanie, żeby całość miała ręce i nogi.
Nastrój, jaki przeważał w tej powieści to spokój. Akcja rozwijała się powoli, początek był dość nudny, wręcz senny, zagmatwany, niewyjaśniony i czasem nielogiczny. Nie lubię nie wiedzieć co z czego wynika, nie znać motywacji bohaterów więc uważam to za spory minus. W pierwszej połowie nawet nie było odrobiny romansu, był zaś trochę niezrozumiały wątek kryminalny, który został tak chaotycznie wprowadzony (najpierw autorka twierdzi, że rodzice bohaterów zginęli w wypadku, po czym ni z gruszki ni z pietruszki pojawia się wątek Zdrajcy i okazuje się, że on zamordował rodziców bohaterów). Ani to było ciekawe ani pasjonujące. Cała intryga była dość miałka i nie wzbudziła we mnie żadnych uczuć.
Jak na romans całość wypadła też słabo. Bohaterowie spotkali się tak naprawdę dopiero połowie książki i od razu on się zakochał w bohaterce. Zupełnie bez sensu poprowadzony wątek, bo wystąpiła miłość od pierwszego wejrzenia z obu stron, na zasadzie kontrastu – od niczego do silnego uczucia. Tak się po prostu nie dzieje w prawdziwym życiu. A w romansie tym bardziej nie powinno mieć miejsca. Najlepszą rzeczą w romansach jest właśnie stopniowy rozwój uczuć, zmiana duchowa bohaterów, a w tej książce wszystko było takie zero-jedynkowe i przez to sztuczne.
Bohaterowie byli w porządku, choć też nie wzbudzili we mnie wiele uczuć. Byli mi obojętni. O ile bohaterka była jeszcze do zniesienia, to bohater od początku zachowywał się jak despotyczny dupek, despota i zarozumialec. Dopiero w drugiej połowie przestał być tak bardzo irytujący. Poza główną parą praktycznie nikt się nie wyróżnia.
Kolejną kwestią jest tłumacz – nie podobają mi się spolszczenia angielskich imion, co w połączeniu z oryginalnymi nazwiskami pasuje jak kwiatek do kożucha. A tłumaczyła Katarzyna Joanna Marczewska. Może kwestia tego dziwnego stylu to też jej „zasługa”.
W zasadzie w tej książce reszta elementów jest zupełnie nijaka. Ani dobra, ani zła. Po prostu średnia, przeźroczysta. Dlatego całokształt oceniam na 6/10.
Piękna, wysportowana i inteligentna Sisi ma wszystko – z wyjątkiem szczęścia. Jest znudzona ogłupiającą etykietą na dworze Habsburgów i swoim znacznie starszym mężem. Życia nie ułatwia też despotyczna teściowa. Sisi, żeby uciec od rutyny, często wsiada na jacht albo na grzbiet konia.
Na zaproszenie Korony Brytyjskiej przyjeżdża na polowanie. Tam spotyka zawadiackiego kapitana Middletona, jedynego człowieka w Europie, który jeździ konno lepiej niż ona. Młodszy od Sisi o dziesięć lat i zaręczony z bogatą Charlotte może stracić wszystko, zakochując się w niewłaściwej kobiecie. Ale Middleton i cesarzowa są jednakowo nierozważni, a ich wzajemny pociąg to siła, której nie da się powstrzymać.
Pełna namiętności i dramatyzmu prawdziwa historia XIX-wiecznej Królowej Serc i kapitana kawalerii. Historia o walce miłości z obowiązkiem.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość