Kurka, tak mi się przypomniały moje początki z SoLL
Jesień 1999, moja siostra kupiła sobie kilka tomów w taniej księgarni. Ja, wówczas jeszcze niespełna 14-letnia, również po nie sięgnęłam - choć nie wszystkie mi sis udostępniła, niestety (smuteczek...
). Niektóre, mniej "krwiste i dosadne", lecz z "momentami" udostępniała z zaznaczeniem: "Dawaj! [wyrwała mi książkę] Eeee... nie czytaj od strony tej do tej!". Aha, jaaaaaaasne... Przy pierwszej okazji od tej do tej było oblookane!
Rok później poszłam do świeżo wyremontowanej biblioteki, gdzie połączyli filie dziecięcą i dorosłą i tak sobie wzięłam i wypożyczałam kolejne tomy, i nikt mi w papiery nie zaglądał.
Na szczęście moi rodzice charakteryzowali się lekkim podejściem do mojej lektury, więc SoLL bez większych zgrzytów przeczytałam, święcąc niektórymi okładkami po rodzicielskich oczach. Tymczasem moje koleżanki w wieku lat 16 musiały się ukrywać po kątach z np. tomem o Tuli, bo rodzice by spalili knigę na stosie, a je skazali na dożywotni szlaban za czytanie takich bezeceństw.
Ostatnio odświeżyłam sobie pierwsze dziewięć tomów dokładnie rok temu, siedząc w domu na L4. Dalej nie dałabym rady, minęła mi faza. Zresztą, w tomie 10 pojawia się dorosła Villemo, a tej postaci nigdy zdzierżyć nie mogłam
SoCz czytałam kilka tomów, ale jest bardzo słaba, za to SoKŚ od dechy do dechy w pewne ferie zimowe. Marco wkurzał mnie tam tak mocno, jak Villemo w SoLL.
Pomyśleć, że kiedyś tak się Sandemo zainspirowałam, że napisałam sporej wielkości elaborat, który wówczas nazywałam plagiatem, a obecnie określiłabym jako fanfiction. Może pójdę do Novae Res, skoro Haner udało się tych badziewnych pseudo-Sinnersów wydać, to może moja inspiracja SoLL i SoKŚ przejdzie!
Taki psikus przed Halloween...