Teraz jest 21 listopada 2024, o 15:42

Motywy, których brakuje nam w romansach

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 29 marca 2019, o 20:46

Romo, Ty jesteś bardzo oryginalna i to się ceni ;) Jednak rzymski romans chociażby to jest coś kompletnie innego ;)

Frin, my naszym gustem mocno odbiegamy. Na fali są zupełnie inne rzeczy u nas mocno krytykowane ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 136
Dołączył(a): 24 czerwca 2017, o 17:53
Ulubiona autorka/autor: Krentz\S.E.Philips\S.Shannon\Ch.Lauren\Kleypas\N.R

Post przez Kidełka » 29 marca 2019, o 21:33

Ja chętnie bym przeczytała taki romans z Azjatą co mi wgl przypomina, że moja znajoma z czasów licealnych przeniosła się do Korei z poznanym na studiach Koreańczykiem, wyszła za niego za mąż i jakoś nie dawno urodziła mu syna :evillaugh:
Obrazek

"Bardzo dobrze - odrzekł cicho. - Podpal cały świat. Z przyjemnością podam ci zapałki."

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 31 marca 2019, o 18:05

Macek nie było :P Tylko bohater jest niebieski, bardzo duży, bardzo silny, szybki etc. czyli samiec alfa na sterydach. Ale słodki ;)
Pulchny główny bohater - po tym jak znalazłam jeden taki romans już nie szukam, tak bardzo to było złe. Bardzo, bardzo złe.

A co do azjatyckich bohaterów to ja lubię takie wątki w steampunkach Meljean Brook ;)

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 31 marca 2019, o 18:39

Liberty napisał(a):Macek nie było :P Tylko bohater jest niebieski, bardzo duży, bardzo silny, szybki etc. czyli samiec alfa na sterydach. Ale słodki ;)
Pulchny główny bohater - po tym jak znalazłam jeden taki romans już nie szukam, tak bardzo to było złe. Bardzo, bardzo złe.

A co do azjatyckich bohaterów to ja lubię takie wątki w steampunkach Meljean Brook ;)


Z czystej, niezdrowej (patologicznej wręcz) ciekawości poproszę o więcej szczegółów :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 31 marca 2019, o 19:24

O tym plus size bohaterze? Zapowiadało się fajnie bo nie dość, że miał być puchaty bohater to jeszcze romans biurowy z szefową. A wyszło wręcz niesmacznie. Rozmiar bohatera został sprowadzony do fetyszu a sam bohater robił za seks zabawkę, choć to nie był jakiś straszny erotyk. Ale nadal mrozi mnie na wspomnienie :shiver:

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 31 marca 2019, o 19:50

Ojojoj, to faktycznie nie mogło być dobre :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 31 marca 2019, o 20:12

Tak sobie teraz przypominam, że Sarra Manning stworzyła bohatera który był gruby w młodości i w książce niemal obsesyjnie dba o swoją formę, biega, ma prywatnego trenera i wystrzega się słodyczy i ten fakt trochę jest źródłem humoru w książce. W tej książce konkretnie: https://www.goodreads.com/book/show/5981262-unsticky

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 31 marca 2019, o 20:57

Rany...
Ale ogólnie fetyszyzację wyglądu mamy często bardzo w pokrewnych romansom klasycznym: chicklity, tzw. "kobieca", erotyczna...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 kwietnia 2019, o 00:32

mdusia123 napisał(a):A ja wam się przyznam, że lubię takie romanse współczesne w historycznych szatkach i nie szukam jakiegoś wielkiego odzwierciedlenia realiów epoki.

Się mi przypomniało ;)
Hm, ja chyba oczekuję, że romans historyczny w jakiś sposób będzie komentarzem / rozwinięciem naszej wiedzy o epoce akurat w aspekcie np. relacji między płciami. I zarazem /dlatego też totalnie nie potrzebuję "realistycznego przedstawienia związku romantycznego między 14-latską a 30-latkiem" z wiadomych względów.
Nawet jeśli temat mnie interesuje, to jego rozwinięcia szukam w innych gatunkach i poza romansowym kontekstem.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 1 kwietnia 2019, o 09:36

Fringilla napisał(a):
mdusia123 napisał(a):A ja wam się przyznam, że lubię takie romanse współczesne w historycznych szatkach i nie szukam jakiegoś wielkiego odzwierciedlenia realiów epoki.

Się mi przypomniało ;)
Hm, ja chyba oczekuję, że romans historyczny w jakiś sposób będzie komentarzem / rozwinięciem naszej wiedzy o epoce akurat w aspekcie np. relacji między płciami. I zarazem /dlatego też totalnie nie potrzebuję "realistycznego przedstawienia związku romantycznego między 14-latską a 30-latkiem" z wiadomych względów.
Nawet jeśli temat mnie interesuje, to jego rozwinięcia szukam w innych gatunkach i poza romansowym kontekstem.


Się tak tylko przyczepię, że w XIX wieku czternaście lat to jeszcze był "etap pokoju szkolnego". Debiut towarzyski następował zazwyczaj pomiędzy szesnastym, a dwudziestym rokiem życia. Znaczy ja wiem co miałaś na myśli i absolutnie się z tym zgadzam, ale lubię się czepiać szczegółów :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 13117
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Dorotka » 1 kwietnia 2019, o 10:27

Bo właśnie w tym tkwi sedno, by tak umiejętnie nakreślić realia i zwyczaje panujące w danych czasach, by nie były podręcznikowo sztywne, tylko żeby je się płynnie czytało.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 1 kwietnia 2019, o 11:04

Dorotka napisał(a):Bo właśnie w tym tkwi sedno, by tak umiejętnie nakreślić realia i zwyczaje panujące w danych czasach, by nie były podręcznikowo sztywne, tylko żeby je się płynnie czytało.


Dokładnie :).

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 1 kwietnia 2019, o 12:34

Ja bym chętnie poczytała o grubszych bohaterach płci obojga (sama mam lekką nadwagę), ale nie tak jak to jest obecnie przestawiane w mainstreamie, że albo mamy bohaterkę, która jest gruba (często tylko w swojej wyobraźni, bo rozmiar 40-42 to zazwyczaj nie jest nawet nadwaga) i obsesyjnie chce chudnąć do rozmiaru modelki (np. w książkach Anne Stuart jest taki model, że zwykła dziewczyna uważa się za grubasa, często też w hq) albo mamy naprawdę grubą panią, która ma wywalone na wszystko i społeczeństwo ma ją akceptować taką jaka jest, bo zdrowie to już można olać (chodzi mi np. o filmy/książki gdzie jest osoba plus size ale tak konkretnie plus size, że to zagraża zdrowiu). Nie podobają mi się też książki, gdzie bohaterka sięga po dziwne diety, jak np. głodówka, tu za przykład mogę podać "Nie całkiem do pary" Wendy Markham, gdzie bohaterka się głodzi i ma naprawdę zaburzenia odżywiania, a wszyscy, włącznie z autorką, to gloryfikują, bo jak fajnie, że schudła. Chyba najbliżej prawdy była Danielle Steel w "Dużej dziewczynce" ale brak mi książek (romansów), które by poruszały temat nadwagi i akceptacji siebie bez skrajności opisanych wyżej. A może to ja znam za słabo ten rodzaj książek? Nie chodzi mi o poradniki na faktach ale romanse z osobami plus size. Jedyny romans poruszający wątek plus size, który dotyczył mężczyzny, to Jude Deveraux "Wybawca" a i tak to była tylko maskarada. Więcej sobie nie przypominam. :mysli:
Ostatnio edytowano 1 kwietnia 2019, o 21:08 przez Kawka, łącznie edytowano 1 raz
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 1 kwietnia 2019, o 13:16

Oj, też nie lubię skrajności.

Brakuje mi zupełnie przeciętnych z wyglądu bohaterek, które miałyby normalne kolory włosów i oczu, a nie jakieś fiołkowe, złote, emeraldowe (kto to wymyślił w ogóle) i tak dalej.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 1 kwietnia 2019, o 13:28

Ja wtedy muszę zazwyczaj googlać, bo po ojcu daltoniście odziedziczyłam słabą zdolność do rozpoznawania kolorów. :P Ogarniam tylko podstawowe.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

 
Posty: 1844
Dołączył(a): 26 grudnia 2017, o 15:13
Ulubiona autorka/autor: Jane Austen

Post przez mdusia123 » 1 kwietnia 2019, o 13:34

Ja teoretycznie ogarniam więcej, ale ileż można?

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 kwietnia 2019, o 17:39

mdusia123 napisał(a):Się tak tylko przyczepię, że w XIX wieku czternaście lat to jeszcze był "etap pokoju szkolnego". Debiut towarzyski następował zazwyczaj pomiędzy szesnastym, a dwudziestym rokiem życia. Znaczy ja wiem co miałaś na myśli i absolutnie się z tym zgadzam, ale lubię się czepiać szczegółów :).

Tak więc zależy gdzie (geograficznie/kulturowo) i w którym momencie (np. w XIX zmiany kulturowe/prawne zachodziły szybko, więc jest różnica między początkiem, środkiem a końcem wieku) oraz jaki rodzaj relacji ;) np. w większości kultur normą (co nie znaczy, że stanowiły większość) były 12-letnie prostytutki w XIX w. (specjalnie używam tego słowa, bo to nie sexworking, gdzie jednak do pewnego stopnia osoba ma wolny wybór w wyborze zawodu).

Z perspektywy bym odważyła się stwierdzić, że najlepsze historyczne romanse, które wytrzymują próbę czasu, to najczęściej opowieść o przełamywaniu ówcześnie panujących społecznych norm :lol: albo naszych o nich wyobrażeń...

***
Kawko - gdzie u Anne Stuart?

Plus size to trudny temat jednak właśnie ze względu na to, że jest rozważany w kategoriach zdrowia/możesz to zmienić, a to nie zawsze tak wygląda...

Romans a niestabilność bohaterów:

Czytam najnowszą opowieść Shelly Laurenston - specjalistki nie tyle od paranormali :lol: co od popkultorowo całkiem sensownego przedstawienia problemów nadających się do terapii, czyli ogólnie: problemów psychicznych bohaterów. Jest w tym bardzo dobra, chociaż oczywiście można mocno dyskutować (i super).
To temat z jednej strony bardzo obecny w "kobiecej literaturze", a z drugiej - bardzo źle zwykle przedstawiany w naszej polskiej.
Wydawałoby się, że popkulturowo i na "lekko" nie można problemu jakoś przemycić a wręcz o nim rozmawiać, a tu proszę - taka Laurenston daje radę, i to w opowieściach o zmiennokształtnych... Ba, sprytnie właśnie taką konwencję wykorzystuje.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 1 kwietnia 2019, o 18:31

W serii lód były chyba dwie bohaterki, normalne, właśnie w rozmiarze 40-42, którym się wydawało, że są grube, a bohaterowie lecieli na ich krągłości. :P W "Złowrogiej ciszy" chyba też ten sam schemat.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 kwietnia 2019, o 19:36

A to spoko, pamiętam, ale tam nikt nie chudnie ani nawet nie próbuje, więc jednak na plus w czasach wydania :)

To zabawne z ta gloryfikacją chudnięcia, ponieważ z jednej strony powoływano się na trend tworzony w ramach Bridget Jones, a tam przecież był motyw "kochanie, dobrze się czujesz? bo nie najlepiej wyglądasz" na imprezie, na którą poszła wielce dumna z osiągnięcia chudościowego celu :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 1 kwietnia 2019, o 20:50

Plus size może być z chudnięciem, ale ujętym trochę inaczej niż schudnięcie=HEA. Fajnie zrobiła to wspomniana przeze mnie już Sarra Manning (bardzo ją lubię więc wybaczcie :zawstydzony: ) w You Don't Have to Say You Love Me i trochę bardziej topornie Pepper Pace w Beast. Tak sobie myślę, że sporo krąglejszych bohaterek miała Catherine Coulter i one się nie głodziły, choć zdarzało się im spłaszczać piersi :P I to jest fajniutkie, gdzie plus size jest najmniejszym problemem czarnoskórej bohaterki z lekką? formą autyzmu: https://www.goodreads.com/book/show/402 ... l-like-her

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 kwietnia 2019, o 21:02

A właśnie, to a propos wyżej polecanej oraz Laurenston: pojawiają się bohaterki z zaburzeniami poznawczymi choćby, a nie tylko "bohaterowie do uratowania" wreszcie ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6439
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 1 kwietnia 2019, o 21:25

Chyba muszę wrócić do Laurenston, dawno nic od niej nie czytałam, a kiedyś pochłaniałam jej książki jak młody bocian żaby ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 1 kwietnia 2019, o 21:57

No nie dla każdego, ale uważam, że przez lata w ramach swego uniwersum dobrze morfuje... nawet seria poboczna Call of Crows się jej udała - ogólnie fabularnie radzi sobie lepiej niż ostatnio Kresley Cole.

Chociaż jej paranormalny romans przesunął się trochę bardziej w stronę przygodówki fantastycznej z bardzo ważnym i wyraźnym wątkiem romansowym (to znaczy, że bohaterka w ramach fabuły ma faktycznie n-innych problemów niż tylko "jak dorwać faceta", a samo dorwanie to raczej docieranie się w akcji na partnerskich zasadach - w sumie rodzaj romansu, który mi ostatnio najbardziej odpowiada).
Mogę o niej długo :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 20 kwietnia 2019, o 02:09

Fringilla napisał(a):Co do dobrego warsztatu (bo to dla mnie jest właśnie wypełnianie romansu) to kurcze jednak wyższa poprzeczka.
Swoją drogą: co sądzisz o Eloisie James? Ona się szczyci tym, że mocno osadza w realiach tego typu swe opowieści (i to XVIII w.).

Może i tak, lecz brzmią one jakoś tak współcześnie.

Fringilla napisał(a):A rynek wydawcy wtórnego (tłumaczenia) to trochę inna tez dynamika niż oryginalnego.
Tak, chodzi mi o kontynuacje (nieodżałowana jak dla mnie Kresley Cole Dwójki bez Sternika).

Kolejnego cyklu również nie kontynuują.

aleqsia napisał(a):Mnie brakuje dobrych thrillerów romantycznych :ermm: coś w stylu Lisy Jackson czy Beverly Barton, nawet Linda Howard byłaby pożądana. Z tego co pamiętam Amber miał chyba serię "thriller romantyczny", szkoda że do tego nie wrócili. Dobrze czyta się książki Pameli Clare, ale wolałabym je mieć po polsku

Tyle że później Jackson poszła w stronę bardziej sensacji niż romansu.


W wielu przypadkach pewnej wiarygodności, a jest za dużo zachwytów nad bohaterami...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28665
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 kwietnia 2019, o 02:13

Księżycowa Kawa napisał(a):
Fringilla napisał(a):Co do dobrego warsztatu (bo to dla mnie jest właśnie wypełnianie romansu) to kurcze jednak wyższa poprzeczka.
Swoją drogą: co sądzisz o Eloisie James? Ona się szczyci tym, że mocno osadza w realiach tego typu swe opowieści (i to XVIII w.).

Może i tak, lecz brzmią one jakoś tak współcześnie.

Co jest zamierzone.
I tylko pytanie, czy się to lubi...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości