Kolejna zupełnie nieznana u nas (a szkoda!) autorka. Do tego nawet laureatka nagrody RITA, za czwartą część cyklu, którego pierwszą część tu recenzuję.
To jest historia szpiegowska, tocząca się w czasie wojen napoleońskich, a dokładniej w 1802 roku. Trójka szpiegów, pozostających po dwóch stronach barykady ucieka z francuskiej twierdzy, gdzie więzi ich Leblanc, należący do kierownictwa francuskiej siatki szpiegowskiej. Uciekinierzy to: Annique Viliers, szpieg po stronie Francuzów, bardzo młoda, bo zaledwie dziewiętnastoletnia, dziewczyna, już będąca legendą w środowisku szpiegowskim; drugim uciekinierem jest Grey (nie mylić!), szef brytyjskich agentów, i Adrian Hawker (bohater nagrodzonej RITĄ czwartej części cyklu), młody, ciężko ranny człowiek, także szpieg. Annique jest cenna dla obu wywiadów, bo ma posiadać plany Albionu, czyli planu inwazji Napoleona na Anglię.
Potem mamy ucieczkę, ucieczki w ucieczce (czyli nieskuteczne, ale bardzo konsekwentne i przemyślne plany ucieczki Annique od Greya i Adriana), dotarcie do Londynu, niezwykle ciekawe rozgrywki pomiędzy szpiegami w brytyjskiej kwaterze głównej, masę tajemnic, parę twistów, kilku pełnokrwistych i bardzo niejednoznacznych bohaterów oraz historię trudnej, niemożliwej wręcz, ale nieuniknionej miłości. Nie będę opowiadała zdarzeń, powiem tylko, że dzieje się sporo i z wyjątkiem jednego rozwiązania, które było dla mnie dość niedorzeczne, cała reszta jest absolutnie sensowna. I potrzebna.
To jest książka, w której wątek szpiegowski jest wątkiem pełnoprawnym, a nie tylko służącym do podkoloryzowania romansu. Historia szpiegowska jest tu dobrze opisana, nawet dość współczesna w wymowie, w zasadzie można byłoby zmienić dekoracje i spokojnie umieścić ją w czasach choćby zimnej wojny. To jest także opowieść o szpiegach, o ich życiu, o trudnych wyborach, których muszą dokonywać, których dokonali i z którymi muszą żyć. To pokazanie ceny, jaką płacą za swoją pracę, zwłaszcza, jeśli są kobietami. To nie jest historia w stylu Amandy Quick, gdzie nasz bohater szpieg jest oczywiście najsprytniejszym szpiegiem ever, ale zajmuje się zasadniczo snuciem się po balach i otwieraniem szuflad w ciemnych pokojach, uwodząc po drodze nudzące się i głupiutkie panienki (Rendez-vous). To prędzej historia w stylu Winter Garden Adele Ashoworth, gdzie kobieta-szpieg jest bardzo dobrze wyszkolonym i twardym agentem, w niczym nieustępującym mężczyznom, którzy jej partnerują. Kobieta ryzykuje, świadomie przyjmuje paskudne role, a mężczyźni traktują to jak naturalną kolej rzeczy. Więc jeśli oczekujecie czegoś w stylu romansu z niezobowiązującą historią szpiegowską w tle, to nie jest to ta książka.
Pójdę za ciosem i przeczytam kolejne części cyklu, może nawet od razu. To dość dziwny cykl, bo zdarzenia kolejnych części nie są chronologiczne, w zasadzie część trzecia powinna być częścią pierwszą, bo dzieje się najpierw.
Alias, jeśli nie czytałaś, to zajrzyj koniecznie, powinno to być coś, co Ci się spodoba
8/10.