przez Księżycowa Kawa » 30 maja 2019, o 13:11
Już jakiś czas temu miałam wspomnieć:
„Wiedźmy na gigancie” jakoś nieszczególnie mnie przekonały do siebie. Zapewne po części dlatego, że Małgorzata Kursa na warsztat wzięła środowisko, które jest mi zupełnie obce, a tym bardziej nie wiem, co tam dzieje się za kulisami. A opisy są ogólnikowe, bo więcej miejsca poświęca opisom związanym z jedzeniem. W całej tej historii brakowało mi jakiegoś wniosku, bo że ludzie są zawistni i mściwi, to dla mnie za mało; zresztą ciągle to się przewija w tej czy innej postaci i nic z tego nie wynika. Brak tym wszystkim konkretów, jakieś teorii, która mówiłaby, gdzie to się zaczęło i z czego to wynikało. I dla mnie, jako kompletnego laika, przydałoby się porządne wprowadzenie, np. dokładnie opisanie konfliktu, a nie takie około płotkami (skoro autorka sama już porusza ten temat). Poza tym pomija istotny czynnik, jakim są wydawnictwa, które zostały w zasadzie pominięte milczeniem (pewnie autorka nie chciała strzelać sobie w stopę). Wprawdzie pewnie gdybym trochę się wysiliła, mogłabym się zorientować, kto i dlaczego, lecz mi się nie chce i szkoda mi czasu. W efekcie „Wiedźmy na gigancie” przypominają mi żart opowiadany od środka, czyli zrozumiały przede wszystkim dla opowiadającego i ewentualnie dla uczestników, którzy już go słyszeli. Niektóre fragmenty są całkiem zabawne, lecz jako całość wypada dość nieciekawie. Zresztą już wspominałam, że Kursa bardziej do mnie przemawia w krótkiej formie, w długiej zwykle czegoś mi brakuje; nie przekonuje.
Na koniec zerknęłam na opis. Gdybym po nim wybierała tę książkę, czekałoby mnie wielkie rozczarowanie. Faktycznie, pojawiają się trupy, tyle że praktycznie na koniec i w efekcie nie ma miejsca na śledztwo, które w tym przypadku okazuje się kompletnie zbędne. Nie lubię przy tym, gdy autorka powtarza rzeczy oczywiste, które zostały podkreślone wcześniej (to, że Majka nie lubi spóźnialskich – ile razy można?). Autorka wspomina również o umiłowaniu do języka ojczystego, ale nie wpadła na to, że słowo „reseach” spokojnie można zastąpić. I zdecydowanie było za dużo o jedzeniu, a właściwie o żarciu.
I jeszcze jeden wniosek: Nie czytam recenzji, opinii i tym podobne, wygląda na to, że słusznie czynię. Zamiast tego przeczytałam w życiu kilka książek więcej.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.