Umówili się na trzy miesiące... ale tej miłości nie dało się zamknąć w ramy. Jack McLachlan to magnat winiarstwa i jeden z najbardziej pożądanych kawalerów do wzięcia w Australii. Sukcesy i bogactwo sprawiły, że dobrze wie, co oznaczają skomplikowane relacje miłosne. Właśnie dlatego wykorzystuje wszelkie środki, które pozwolą mu uniknąć problemów. Interesują go piękne kobiety, ale nie chce mieć żadnych zobowiązań. Aranżuje związki jak biznesowe umowy, które niczym się od siebie nie różnią. Nie uznaje związków na długie lata. Nie używa prawdziwych imion; ani swojego, ani kobiety, z którą się spotyka. To jego gra i jego reguły. I grałby według nich dalej, ale gdy w jego życie wkracza ona, jest zmuszony zmienić strategię. Laurelyn Prescott jest graczem, jakiego nie spotkał nigdy wcześniej. Kiedy nawiązuje trzymiesięczny romans z piękną piosenkarką ze Stanów, świat Jacka staje na głowie. Nic nie idzie zgodnie z planem, a on łamie coraz więcej swoich zasad dla dziewczyny, która powoli staje się czymś, czego istnienie uważał za niemożliwe. Elementem, który całkowicie zmieni reguły jego gry.
'Piękno bólu". Już sam tytuł nasuwa Grejowe skojarzenia prawda? Mnie nasuwał, dlatego mimo, że wzięłam książkę z biblioteki, bo ciekawość, to tak podchodziłam trochę jak pies do jeża. A jak znów będzie BDSM? A jak znów będą dziwne układy i seksy na seksach? Ale zaczęłam. Przepadłam. I totalnie nie żałuję
Wyobraźcie sobie, że Greja napisał ktoś kto ma poczucie humoru, pomysł na fabułę, rozumie swoich bohaterów, którzy są do głębi przemyślani. Ktoś kto nie pcha wyżej wspomnianego BDSM na siłę, bo to się sprzedaje, nie mając o tym pojęcia. Brzmi fajnie? W 'Pięknie bólu" jest jeszcze fajniej. Dlatego, że to nie Grej to na bank Ale poza tym. Układ Laurelyn i Jacka jest prosty. Trzy miesiące razem, bez wchodzenia w szczegóły tożsamości. I oni naprawdę te trzy miesiące ze sobą przeżywają! Możemy obserwować ich relację. Zrozumieć ich motywy, pokochać ich i patrzeć jak oni zaczynają zakochiwać się w sobie. I można w to uwierzyć bez żadnego problemu.
Muszę pozachwycać się samymi bohaterami, zasługują na to. Laurelyn. Dziewczyna z przeszłością, którą powoli odkrywa przed Jackiem i przed czytelnikiem. Dziewczyna z marzeniami i ambicjami, owszem, z traumami też, ale w żadnym wypadku nie przytłacza nas swoją dramą. Wręcz przeciwnie, jej poczucie humoru i to jak stawia się władczemu Jackowi może bawić. Bo tak, ona nie jest pokorną szarą myszką tylko laską świadomą swej atrakcyjności. Jack... Uprzedzony do związków i kobiet ale gentleman. Magnat wina, przystojniak o wielkim sercu. Tylko niepotrzebnie tak bardzo broni się przed miłością. Szkoda, że nie widzi, że nie angażując się dostatecznie coś najważniejszego przelatuje mu przez palce. Tajemniczy, arogancki ale mnie zdecydowanie zauroczył
Sama historia z pewnością jest dość banalna, może nie do końca wtórna bo nowe elementy się pojawiają, ale jednak sama w sobie - nic takiego. To sposób opowiedzenia, pióro autorki czyni ją wyjątkową, oczywiście poza postaciami które do tej 'kliszy' zostały wpisane. Warto bardzo. Jest erotycznie, ale nie kotłują się non stop. Jest wzruszająco i zabawnie zarazem. Tylko... Książka kończy się cliffhangerem i warto zaznaczyć, że tej historii są jeszcze dwa tomy W związku z tym właśnie odpalam ten drugi i wracam do Laurelyn i Jacka
Ostatnio edytowano 20 marca 2019, o 12:59 przez •Sol•, łącznie edytowano 1 raz
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
pewnie tak i jak na ogół mam z tym wydłużaniem problem, tak tu chętnie skorzystam z pobycia z bohaterami dłużej mam tylko nadzieję, że autorka nie popsuje czegoś po drodze.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Porzuciwszy miłość swojego życia, Laurelyn Prescott wraca do Nashville, żeby podążać za jedynym marzeniem, które jej pozostało. Pełna determinacji, by nie myśleć o bólu, który sprawiło jej rozstanie z Jackiem Henrym, zagłębia się w muzyce. Ale razem z jej dawnym życiem pojawiają się dawni znajomi i nowe oczekiwania. Sprzeciwienie się szokującym żądaniom producenta płyty oznacza koniec kariery Laurelyn, a jednak pojawia się nieoczekiwana szansa. Dzięki niej Laurelyn błyskawicznie znajduje się na szczycie i osiąga sukces, o którym zawsze śniła. Czy to wystarczy, by przynieść jej szczęście, na które zasługuje? Czy nieobecność Jacka Henry’ego sprawi, że nie poczuje spełnienia?
Jack Henry McLachlan nigdy nie spodziewał się, że pokocha Laurelyn Prescott, a jednak pokochał. Po głupim błędzie, jaki popełnił, pozwalając, by wymknęła się z jego życia, przez trzy miesiące szuka Laurelyn, ale ich ponowne spotkanie nie przebiega bez przeszkód. Kobieta, jaką odnajduje, nie jest tą samą, która odeszła bez pożegnania. Laurelyn nie jest już nieśmiałą dziewczyną przeżywającą australijską przygodę. Teraz jest odnoszącą sukcesy piosenkarką i Jack jest przerażony tym, że jego Amerykanka może nie znaleźć w swoim nowym życiu miejsca dla kogoś takiego, jak on. Ma jedynie miesiąc, by przekonać ją, że jest inaczej i sprawić, by wyobraziła sobie życie z dala od światła reflektorów – ich wspólne życie.
No cóż... Taki obrót spraw mogłam przewidzieć, ale i tak napalenie się na tę książkę po lekturze 'Piękna bólu' było ogromne. Nie było źle, bo jednak Georgia Cates niezmiennie pisać umie a Laurelyn i Jack Henry są świetnymi bohaterami, ale... Właśnie ale. Jeśli mamy romans i trzy tomy tylko o relacji dwóch ludzi, to jak myślicie, po jakim czasie zrobi się nudno?
Początek książki - emocjonalność poziom hard. Tęsknota, rozpacz, powolne godzenie się z sytuacją z jednej strony i nie godzenie i się i szukanie z niej wyjścia z drugiej. Walka z przeciwnościami losu, wyrzuty sumienia i wyrzuty robione samemu sobie. Jej realizacja marzeń, jego pogrążanie się w smutku. Tak, po końcówce tomu pierwszego faktycznie tę część książki czytało się dobrze. Bo miała sens i treść, choć bohaterowie nie byli już do końca tymi których poznaliśmy na początku ich wspólnej drogi. Bo tu w ludziach zachodzą zmiany na przestrzeni treści powieści. Tak! To nietypowe, bo w erotykach na ogół ludzie jak są jacyś to tacy zostają aż do końca swojej historii.
Tylko, że w pewnym momencie Jack i Laurie się ponowie spotykają, co tajemnicą nie jest. No i się zaczyna. Mało jako takiej treści i rozwoju relacji, dużo chowania kiełbaski na milion sposobów i pozycji. A w pierwszym tomie to można to było jakoś wpleść bez nadmiaru! Chociaż teraz są ze sobą z miłości to bzykają się więcej, niż gdy byli ze sobą z układu. Paradoks Rozwój relacji nadal jest, nadal coś się w tym temacie dzieje, ale sceny seksu naprawdę męczą. Niby nie są wtórne i zawsze ta dwójka wymyśla coś nowego ale no wiecie, co za dużo to nie zdrowo.
Nie mówię, że nie warto tego czytać, bo jednak pierwszy tom kończy się tak, że niech ich szlag, ale coś czuję, że "Beautiful from surrender" i "Beautiful from love" mogłoby być jedną powieścią, gdyby wywalić im po połowie hot scenek. A i jeszcze... Szkoda, że blurb zdradza niemal połowę treści książki. Trochę to słabe, że można większość wydarzeń nieseksowych wyczytać już właśnie na etapie okładki
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
„Piękno bólu” zainteresowało mnie ze względu na tytuł, spodziewając się czegoś innego. Trafiło się, co innego, zdarza się. Pomysł jeszcze może być, ale wykonanie jest koszmarne i przede wszystkim brakuje w tym logiki. Cała ta koncepcja nie trzyma się kupy. Skoro nie chciał, aby kobieta, z którą zabawiał, zorientowała się, jak się on nazywa, powinien udawać robotnika czy jakoś tak. Ale po co? Lepiej wszystko podać na tacy. Wystarczyło, że zrobiła mu zdjęcie, sprawdziła w internecie i pozamiatane. Zresztą tam już jedna była, której chciało się poszukać i nie mała problemów z ustaleniem tożsamości. Na dodatek Jack zachowuje się, jakby był nie wiadomo, jakim cudem, że żadna mu się nie oprze itp. Laurelyn z kolei przyjechała do Australii na wakacje i zamiast z tego korzystać, woli być panienką na telefon. Ech... Jeszcze ten bełkot, że niby tak oni są bardziej uczciwi wobec siebie, bo bez imion i nazwisk, a także bez innych standardowych tekstów. Co za lipa! A chwilę później prowadzą typowe rozmowy dla par, które dopiero się poznają, a także oszukując siebie nawzajem. Miało nie być żadnej relacji, tylko seks, a bawią się w parę. Autorka zdecydowanie plącze się w zeznaniach. I co gorsza, jest schematyczna do bólu i płytsza niż kałuża, a to przy braku ciekawych bohaterów, sensownej fabuły, a z drętwymi dialogami sprawia, że wypada mocno przeciętnie, a właściwie słabo. „Piękno oddania” jest dokładnie takie, jak można przewidzieć, czyli bez zmian. Zwykle rozstanie, a cierpią, jakby zdarzyła się kosmiczna katastrofa I w kółko o tym samym. I te durne dialogi! Dałoby się to wszystko załatwić w jednym tomie, a zdaje się, że Georgia Cates wyskrobała jeszcze jeden. Teraz pewnie będzie zamach i jeszcze więcej rwania włosów, wszelakich katuszy itp.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Czytaj i pisz, co o tym sądzisz – Twoja opinia będzie ciekawsza niż cały ten twór
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Kupiłam to tak jakoś bezmyślnie Chyba wiedziałam, że będzie jeszcze tom drugi. Ale trzeciego to się zupełnie nie spodziewałam. Dlatego odechciało mi się całkowicie zaczynać
Ostatnio edytowano 8 października 2019, o 23:40 przez Papaveryna, łącznie edytowano 1 raz
Według mnie tom wystarczy i tak wiadomo, jak to się skończy.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.