Ostrzegam, będzie długo i negatywnie
Ocena na LC? Ponad 8.
Na grupach na facebooku szał.
Recenzje? Niemal tylko entuzjastyczne.
W skrócie.
Drama
Egzaltacja
Mary- i Marian-suizm.
Nudy i powtórki
Westchnienia i zachwyty
Potem przeżywanie przeszłości i kolejna dramatoza.
Seksy.
Słodziaczkowanie.
I znów drama queen i drama king w natarciu.
I logika postaci taka logiczna
Ledwo dałam radę, nie rozumiem zachwytów, nie rozumiem polecania sobie tego gniota wszędzie, zwłaszcza, że istnieją znacznie lepsze książki.
Jeśli chcecie jednak zagłębić się w szczegóły.. Zapraszam:
CZEMU ach czemu to budzi taki powszechny zachwyt?
Przecież do diaska, to wszystko już było! Ludzie, czy Was zaślepia fakt, że to młoda polska pisarka, którą może i poznaliście i dlatego tak gloryfikujecie?
Książki dzielą się na dobre, złe, genialne i niewarte papieru na jakim powstały. Nie na polskie, amerykańskie, tureckie i książki autorstwa znajomej. Nie twórzmy osobnych standardów bo potem można wpaść w złudne przekonanie, że sięga się po coś rewelacyjnego, a bierze się do ręki egzaltowany, kiepsko odgrzany kotlet.
Wiem, że ja sobie jadę równo, bo jestem rozczarowana. Nie będzie konstruktywnej krytyki, która może by pomogła, bo warsztat Ewa Price ma. A w momencie jak będą same achy i ochy to po co nad sobą pracować?
Nie trzeba, wtedy powtórki są ok. A jest ich… Po pachy.
Bokser z problemami? Był.
Dziewczyna po przejściach uciekająca od przeszłości? Była.
Spotkanie w 1% objętości książki? Było o wiele razy za dużo.
I powtórki w innym znaczeniu – no ja nie mogę. Najpierw sytuacja z jej POV, następnie kolejny rozdział, stery przejmuje Alex i co? Ta sama sytuacja z jego POV! I objętość książki przestaje dziwić.
W pewnej chwili drugą relację z tej samej sytuacji zaczęłam zwyczajnie przelatywać wzrokiem. Żebyście miały jasność. To nie jest tak, że Alex i Eva opisują swój dzień (ten sam) spędzany osobno. Nieee oni opisują spotkanie ze sobą, bez utraty ani sekundy z obu stron. Ileż można czytać o tym samym? Nikt mi nie odda tych godzin zmarnowanych…
Dość miałam po 10% książki.
Naprawdę czy trzeba czerpać tak pełnymi garściami z tego co powstało?
Wiem, że nie da się uniknąć powtórzeń bo w literaturze było już chyba wszystko. Ale można zrobić to umiejętnie. Można się wyróżnić jakimś elementem (Agata Czykierda-Grabowska i jej cudowny klimat naszego kraju oraz genialnie rozpisane hot scenki).
Research researchem, ale z tego co mi wiadomo, Eva była Amerykanką. Amerykanie nie mają dowodów osobistych tylko prawo jazdy jest dokumentem tożsamości…
No i właśnie Eva. A jak na imię ma autorka?
Marysuizm postaci wyczułam niemal od pierwszego jej pojawienia się na scenie…
No i ta egzaltacja. Błękity oczu, morza głębia, chmurność spojrzenia, firany rzęs… Autorka ma jakąś oczną filię?
W ogóle zadęcia i przeżywania to w tej książce w opór.
Zwłaszcza rozmowy typu: ‘Jesteś dla mnie za dobra, nie zasługuję na ciebie.”
„nie to ja na ciebie nie zasługuję”
‘Nie to ja nie jestem ciebie wart.”
Potem pada sakramentalne ‘nie możemy się ze sobą więcej spotykać’ i jak na pewno się domyślacie, nie mija chwila by ten sam bohater stwierdził, że jednak trzeba spróbować. Choroba dwubiegunowa?
A myślałam, że nie jestem wymagającą czytelniczką. Okazało się jednak, że można mnie zmęczyć i to nie seksami.
Chociaż…
no tak seksy. To odrębny temat rzeka. Ba! Temat ocean. Borze zielony. Oni nawet całować się nie mogli normalnie tylko ich języki musiały poruszać się w rytmie sensualnej salsy. To cytat jakby co
I ta logika już wspomniana. Bohaterka była przetrzymywana wbrew swojej woli i znęcano się nad nią. Ale nie ma problemu by wsiąść do samochodu obcego faceta, by umówić się z nim na randkę sam na sam, by na niego lecieć.
Nie trzeba być doktorem psychologii by stwierdzić, że chyba coś tu nie gra w konstrukcji postaci.
Jak już jesteśmy przy bohaterce i jakże przemyślanej fabule… Ludzie kochani, kto zabijając człowieka ucieka w panice? Jeśli jednak ucieka, jakim cudem policja nie szuka tej osoby u najbliższej jej kuzynki? W ogóle cała ta ‘kryminalna’ część to śmiech na sali. Przerysowana, nierealna, straumatyzowana na siłę.
Tragiczna przeszłość i spijanie sobie z dziubków w teraźniejszości. I tak na zmianę do wyrz… zwymiotowania znaczy.
Gdzieś natknęłam się na sformułowanie że ta książka wywołuje lawinę uczuć. Owszem.
Niedowierzanie, że to się może podobać.
Zniesmaczenie.
Wstyd, że tak dobre wydawnictwo to wydało.
Zażenowanie.
Nudę.
Istna Niagara
Jedynie co to mogę powiedzieć, że się uśmiałam. Jak na horrorze klasy Z, gdzie śmiejesz się, że ktoś mógł wymyślić coś AŻ TAK głupiego
I jeszcze… żółte taksówki w Nowym Orleanie. EKSTRA. A ja myślałam, że to w NY są żółte. I dla niego charakterystyczne, a nie, że całe USA. A nawet jeśli się trafia, że auto w tym kolorze to taxi to raczej jest przypadek. Po co to podkreślać? Chyba, żeby jeszcze bardziej wydłużyć i tak sztucznie wyciągniętą książkę.
No bo research podobno solidne robiony
Męczyłam się od soboty. Dziś jest poniedziałek. Wiecie ile w tym czasie można przeczytać DOBRYCH książek? Co najmniej dwie.
Wiem, że moja negatywna opinia utonie w zalewie zachwytów i masturbacji idealnością tej pozycji. Trudno
mam nadzieję, że ocalę od czytania tego gniota chociaż jedną osobę. To mi wystarczy.