Jordan
Przygarnął mnie, gdy nie miałam dokąd iść. Nie wykorzystuje mnie, nie rani ani o mnie nie zapomina. Nie traktuje tak, jakbym była niczym. Nie bierze mnie za pewnik. Nie sprawia, że czuję się zagrożona. Nie zapomina o mnie. Śmieje się razem ze mną. Patrzy na mnie. Słucha. Broni. Zauważa. Czuję na sobie jego oczy, gdy razem jemy śniadanie. Kiedy wraca z pracy, moje serce zaczyna bić szybciej na dźwięk parkującego na podjeździe samochodu. Muszę to zatrzymać. To się nie może wydarzyć. Siostra powiedziała mi kiedyś, że porządni faceci nie istnieją, a nawet jeśli na jakiegoś trafię, to i tak pewnie będzie zajęty. Sęk w tym, że to nie Pike Lawson jest zajęty. Tylko ja.
Pikei
Przygarnąłem ją, bo myślałem, że jej pomagam. W zamian czasem coś ugotuje i trochę posprząta. Jasny układ. Szybko zrozumiałem, że to wcale nie będzie takie proste. Muszę się powściągać, by o niej nie myśleć i przestać wstrzymywać oddech za każdym razem, gdy trafiamy na siebie w domu. Nie mogę jej dotknąć i nie powinienem tego pragnąć. Jednak za każdym razem, kiedy nasze ścieżki się przecinają, ona coraz bardziej staje się częścią mnie. Nie możemy sobie na to pozwolić. Ma dziewiętnaście lat, a ja trzydzieści osiem. Jestem ojcem jej chłopaka. I tak się niefortunnie składa, że oboje właśnie wprowadzili się do mojego domu.
***
Są takie książki, które zaskakują, zwłaszcza jeśli znamy autorkę i wiemy czego mniej więcej się spodziewać. Tak miałam w tym przypadku. Kto zna P. Douglas, ten pewnie kojarzy ją tak samo jak ja z nastolatkami, relacjami kocham-nienawidzę oraz z gorącymi scenami erotycznymi. W tej historii jest jednak trochę inaczej. Jest więcej emocji, uczuć, walce z tym co wypada, a czego nie, ale przekomarzań i niesamowitej chemii (która kiedy wybucha to ino roz ) również nie zabraknie.
Ja wiem, że różnica wieku jest ogromna i może to odstraszać. Jordan ma 19 lat, a Pike 38. Sądzę jednak, że osoby, które pomimo tego motywu zdecydują się na przeczytanie tej książki mogą się naprawdę pozytywnie zaskoczyć. Autorka podołała z tematem i wyszło jej to naprawdę bardzo wiarygodnie. Może dlatego, że wszystko rozwijało się powoli i nie obyło się bez przeszkód (ale takich realnych, nie tworzonych na siłę).
Jordan i Pike poznają się w kinie w dniu jej 19 tych urodzin. Oboje, mimo różnicy wieku łapią szybko kontakt między sobą i widzą, że nadają na tych samych falach. Jednak seans się kończy, Jordan ma chłopaka, a Pike wie, że nie może mu się podobać nastolatka. Poza tym za parę chwil dowiadują się, że Cole - chłopak Jordan to syn bohatera. Więc chemia, którą między sobą czują staje się jeszcze bardziej niekomfortowa i niemile widziana. Splot wydarzeń sprawia, że Jordan i Cole wprowadzają się do domu Pike'a. Teoretycznie mają mu pomagać w obowiązkach domowych, a praktycznie tylko bohaterka poczuwa się w pełni do powierzonych jej obowiązków. Zresztą nie robi tego na siłę, bo gotowanie, sprzątanie, nauka i praca jest jej żywiołem. Więc tak im życie płynie - Jordan zaczyna dodawać do porannej kawy Pike'a mleko migdałowe i cynamon i podrzuca mu zapomniany przez niego lunch, a on po cichu ją adoruje, toleruje muzykę z lat osiemdziesiątych, którą dziewczyna uwielbia i stara się ją nie pokochać.
Cole, czyli syn Pike'a to...jakby to napisać? Nieodpowiedzialny gówniarz, który miga się od wszystkiego i oszukuje Jordan. Na szczęście chłopak się ogarnia, ale to już na samym końcu, a tak naprawdę między nim i bohaterką jest więcej przyjaźni, niż chemii i miłości, więc nie martwcie się, jeśli będziecie się bały, że to będzie historia w stylu “dzisiaj w łóżku syna, jutro w łóżku ojca”
Pike i Jordan pasują do siebie i to widać na każdym kroku. Z każdym dniem, z każdym wieczorem, z każdym zjedzonym posiłkiem, czy też sytuacją kryzysową widać, że to właśnie oni powinni być razem. Jordan jest niezwykle dojrzała jak na swój wiek i to naprawdę się widzi i czuje. Na wszystko musiała zapracować sama i nie miała łatwego życia. To prosta dziewczyna, która najbardziej na świecie chce mieć własny kąt i kogoś, przy kim będzie czuła się najważniejsza. Pike to również prosty facet i ma proste marzenia. Zresztą te ich pragnienia się pokrywają, ale trudno być z byłą dziewczyną swojego syna, w dodatku połowę młodszą od siebie.
Zaskoczyli mnie bohaterowie, bo Jordan jest naprawdę mądrą dziewczyną ( a o to w książkach czasem trudno), a Pike (mimo paru głupich wejść) jest typem opiekuńczym, odpowiedzialnym i dobrym. To też miła odskocznia od bad boyów Zaskoczona jestem także tym, że w książce nie ma jakichś większych zwrotów akcji, a historia bardzo wciąga. I oczywiście to, że wszystko dzieje się powoluuuuutku, że najpierw jest przyjaźń też zdecydowanie jest dla mnie plusem. To jest dobra historia, to jest naprawdę dobry romans. Szkody by była, gdybyście się bały po nią sięgnąć tylko ze względu na różnice wieku, ale na siłę namawiać nie będę.
Jasne, że można się przyczepić do zachowania bohaterów drugoplanowych, do tego, że Cole zasłużył na porządny opiernicz, a takowego nie dostaje. Jasne, że Pike mógł się wydawać tchórzem, ale sam fakt wyboru między ukochaną, a swoim synem naprawdę musiał być trudny.
Jak dla mnie zasłużone 9/10 i miano jednego z lepszych romansów, które czytałam jak najbardziej się należy. Dużo łatwiej jest napisać historię o parze w podobnym wieku z masą przeszkód po drodze, bo coś tam i coś tam (a połowa tych “coś tam” jest nad wyrost). Dużo trudniej w sposób wiarygodny napisać romans z bohaterami, których pozornie dzieli wszystko, począwszy od metryki a skończywszy na statusie społecznym. A autorka zrobiła to świetnie. I ja tutaj naprawdę wierzę w happy end, a to wielka sztuka.
Na koniec mały fragment dla zainteresowanych