Na co dzień nie sięgam po literaturę tego typu. Zresztą, wiecie doskonale w czym gustuję.
Dla thrillerów czy horrorów robię wyjątki, ale pod warunkiem, że to kawałek dobrej powieści. Że mnie czymś zainteresuje, zaintryguje, tu tym impulsem była okładka i opis sugerujący paranormalne naleciałości i dobrą zagadkę z przeszłości.
I faktycznie, nie pomyliłam się. Jak zaczęłam czytać to już pierwsze strony mają tak silną grawitację, że nawet jak książkę odkładałam to o niej myślałam. Jest w niej to co lubię, chociaż za bardzo romansu się nie uświadczy
Pierwszy raz nie wiedziałam czy lepsze są rozdziały obejmujące retrospekcje, czy wydarzenia nam współczesne, a na ogól nie mam problemów z wyborem.
Obie akcje, prowadzone niejako równolegle wciągają jednocześnie i jednocześnie wzbudzają ogromną ciekawość i chęć poznania odpowiedzi na liczne pytania. I wydaje mi się, że w tej książce nawet nie chodzi o to 'kto' zabił, lecz 'dlaczego' i w jaki sposób Fiona znajdzie rozwiązanie. A ta forma kryminału bardzo mi odpowiada.
Odpowiada mi też niesamowicie mocno klimat.
Jesień. Chłód. Mrok. W przeszłości można wręcz nurzać się w ciężkiej i przygnębiającej atmosferze szkoły w Idlewild Hall. Lata 50' nadają akcji w ogóle wyjątkowo specyficzny klimat, a jeszcze miejsce akcji... Autorka zrobiła to dobrze.
Współczesność pod względem klimatu ma się lżej, chociaż chłodem nadal bije
Bohaterki. Tak, bo tu chodzi głównie o kobiety. Silne, waleczne, inteligentne i nieokiełznane. Takie kobiety których nie sposób nie lubić, nie podziwiać, nie sposób nie wierzyć w ich prawdziwość.
Kolejny punkt w którym autorka mnie zachwyciła.
Mężczyźni są na marginesie, plączą się, jest dobry glina i ten zły, ale charaktery damskie zdecydowanie ich przyćmiewają
Jeśli lubicie thrillery, nie straszne są Wam duchy i mrok i chcecie dać się wciągnąć w tajemniczą atmosferę Barrons w Vermoncie sięgnijcie po 'Złamane dusze'. Myślę, że mało kto się zawiedzie