Gdyby moja znajomość z autorką, zaczęła się od tych książek, to w życiu nie sięgnęłabym po inne.
Nastoletnia Margo, wraz z rodzicami, przeprowadza się z Nowego Jorku do miasteczka Wolftown. Oczywiście nie jest zadowolona, ponieważ musi znaleźć nowych znajomych i będzie nowa w szkole. Jej matka dostała intratną propozycję pracy w instytucie medycznym, stąd taka decyzja. Mimo obaw, dziewczyna zaprzyjaźnia się z Ivette i wpada w oko przystojnemu Peterowi. Jak to w szkole są grupki : sportowcy, kujoni, pseudo raperzy, wykolejeńcy i metalowcy. Do tej ostatniej grupy należy Maks, który z kolei wpada w oko Margo.
Dziewczyna jest pod wielkim wrażeniem Maksa, mimo iż on wiecznie burczy pod nosem i wypowiada raptem kilka wyrazów.
Ale ona się w nim zakochuje i zostają para. Później okazuje się, że metalowcy to wilkołaki i chcą dowiedzieć się przyczyn przemiany. Wszystkie drogi prowadzą oczywiście do instytutu, do którego postanawiają się włamać.
Powiem wam, że jest to strasznie płytka i infantylna historia. Widać, że napisana przez nastolatką, ponieważ nie ma żadnej głębi. Dziewczyna zakochuje się na śmierć i życie, tylko ma problem z powiedzeniem za co go kocha. To taka
miłość, jaką każda z nas przeżyła w młodości, wieszając na ścianach plakaty z ulubionym piosenkarzem. Maks był tak bezpłciową postacią, że trudno o nim coś napisać. Było też dużo nielogicznych sytuacji, np. kiedy jeden wilkołak nie zwracał uwagi na Ivette, a w pewnym momencie zaczął zachowywać się, jakby mu zależało . Kiedy między nimi coś zaiskrzyło, to nie wiemy.
I znowu sranie banie o miłości
To było takie głupie
jedyny plus, że szybko się czytało.
Nie, nie i jeszcze raz nie
1/6
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.