Veronica Sattler „Królowa”.
Młoda francuska arystokratka – Gabrielle cudem uniknęła śmierci na gilotynie, jednak jej ukochana matka została uwięziona wraz z królową Marią Antoniną i czeka na egzekucję. Aby ją uratować dziewczyna musi odnaleźć rodowy klejnot - piękny szafir, który ma posłużyć do przekupienia strażników. Niestety, jej plany pokrzyżuje pewien Amerykanin, który przybył do Paryża z misją dyplomatyczną. Oboje zostają wciągnięci w niebezpieczną intrygę, w której stawką jest życie wielu osób.
Książkę można podzielić na trzy części. Pierwsza opisuje losy bohaterów we Francji, potem akcja przenosi na statek, a później na plantację w USA. Pierwsza cześć jest zdecydowanie bardziej przygodowa, a akcja skupia się na wątku szpiegowskim i ucieczce bohaterki przed gilotyną. Potem następuje opis drogi do USA, który sam w sobie nie jest zły ale też nie specjalnie dobry. Następnie akcja przenosi się na gorące południe Stanów Zjednoczonych. Ta część, mimo pięknych i szczegółowych opisów przyrody i życia codziennego plantacji, niestety jest nudnawa. O ile przez pierwsze rozdziały przeszłam jak burza, bo bardzo dużo się działo w fabule, to potem, stopniowo, akcja spowalniała coraz bardziej. Im bliżej końca, tym było gorzej i bardziej nudno, a wątek przygodowy zanikł na rzecz wątku romansowego.
Fabuła jest linowa – wszystkie wydarzenia następują w kolejność chronologicznej. Jest to zarówno plus (bo można sobie na spokojnie przyswoić wszystko i stopniowo poznać bohaterów i ich polubić), a z drugiej to wada – bo nie ma większych zwrotów akcji i praktycznie wszystkiego można się domyślić. Jest to taki standardowy romans, który niczym nie zaskakuje.
Wątek romansowy, czyli coś, co powinno zachęcać, według mnie, nic nowego nie wniósł. Było standardowo do bólu. Oczywistą konsekwencją były sceny erotyczne – bardzo liczne i dość szczegółowe. W pewnym momencie poczułam się znużona ilością seksu w tej książce, bo wolałabym, żeby coś poza nimi się działo. Nie były to złe sceny ale co za dużo to niezdrowo. Może moje oczekiwania były błędne z zasady, bo czytając opis, liczyłam na mocny wątek przygodowy, a nie do końca tak było. Nie za bardzo widzę sens zapychania kolejnych stron w książce bardzo podobnymi do siebie opisami erotycznych ekscesów bohaterów. Chemia między nimi aż kipiała, to fakt, ale przez to poczułam lekki przesyt i paradoksalnie, w którymś momencie zaczęłam się męczyć podczas czytania.
Kolejna kwestia to bohaterowie. O ile bohaterkę polubiłam od razu, za fajny, twardy charakter i spryt, to do bohatera trudno mi było się przekonać. Sprawiał wrażenie zarozumiałego dupka, który jest tak ograniczony, że dawne urazy projektuje na innych, niewinnych ludzi. Na dodatek jest mizoginem. No nie jest to zdecydowanie typ postaci, którą bym polubiła. Również późniejsza przemiana bohatera z totalnego dupka w uosobienie dobroci też mnie nie do końca przekonała. Człowiek, który całe życie był uprzedzony do czegoś, nagle stał się ideałem. Daleko tu autorce do mistrzowskiego stylu takich romansowych królowych jak: LaVyrle Spencer albo Susan Elizabeth Phillips, które potrafią doskonale uzasadnić i umotywować nawet największą niedorzeczność. W „Królowej” bohater po prostu doznał olśnienia i tyle. Również rozterki głównej bohaterki i jej dziwne zachowania chwilami doprowadzały mnie do rozpaczy. Postępowanie bohatera też czasem było irracjonalne, więc kreacja bohaterów to nie jest najlepszy element tej książki.
Nie specjalnie lubię też motyw od nienawiści do miłości ale w tym przypadku był uzasadniony i ten wątek został poprowadzony całkiem sprawnie. Wprawdzie ich emocje były bardzo skrajne i poza seksem, miałam wrażenie, że nic ich nie łączyło, to jednak nie jest to zły wątek. Częściowo dzięki walce pomiędzy głównymi bohaterami, akcja szła do przodu. Naprawdę nudno zrobiło się, kiedy tego wątku zabrakło.
Co do pozostałych elementów – szkoda trochę tempa akcji, które im dalej w książkę, tym jest mniejsze. Uważam, ze autorka zmarnowała trochę potencjał tej powieści. Z czegoś, co zapowiadało się na pasjonujący romans przygodowy, zrobiła ckliwy i mocno przesłodzony erotyk. Ostatnie rozdziały wlokły mi się niemiłosiernie. Normalnie flaki z olejem.
Podsumowując – jestem trochę rozczarowana. Książka, która zapowiadała się bardzo ciekawie i trzymała w napięciu, zupełnie straciła rozpęd i końcu przeistoczyła się w typowy romansowy średniak. Praktycznie nic mnie nie zaskoczyło, ani nie wzruszyło ponad normę. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału i dlatego, mimo iż nie jest to zła książka, nie jest też aż tak dobra, jak się z początku wydawała. Dlatego z lekkim żalem daję jej 7/10.