Teraz jest 22 listopada 2024, o 00:34

Susan Elizabeth Phillips

Avatar użytkownika
 
Posty: 399
Dołączył(a): 6 marca 2014, o 02:25
Ulubiona autorka/autor: Julie Garwood

Post przez Antenka » 3 października 2018, o 02:46

A to znalazłam na Facebook SEP
Mam nadzieje że załącznik jest widoczny bo mam problem z wstawianiem zdjęć.
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 3 października 2018, o 11:43

Gdy pani SEP podpisywała moje polskie książki na pierwszym spotkaniu autorskim, to prawie płakała. Jeśli dobrze pamiętam, to najczęściej używanym przez nią słowem było "awful".
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 3 października 2018, o 13:48

i nie sposób się z nią nie zgodzić. Ogólnie Amber miał etap że wszelkie jego okładki można było określić mianem 'awful'. I byłoby to najłagodniejsze określenie.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 3 października 2018, o 15:35

Jako najbrzydszą okładkę SEP wybrała wtedy "Wymyślne zachcianki", na której jest czarna sukienka i dwa złote kije do golfa.
Dla mnie wszystkie okładki sukienkowe były masakrycznie paskudne. Najgorsza była chyba "Z miłości".
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2086
Dołączył(a): 28 listopada 2014, o 19:46
Ulubiona autorka/autor: Garwood, SEP, McNaught i wiele innych...

Post przez rewela » 6 października 2018, o 22:38

a wiecie co jest niesamowite? że pomimo beznadziejnych okładek książki się sprzedały! sama po sobie widzę, że jestem wzrokowcem i chętniej sięgam po te "ładne" okładki... w sumie dzięki forum zdecydowałam się na czytanie SEP! i za to Wam chwała! autorka która niezmiennie od kilku lat poprawia mi humor ;) bo gdyby okładki...to sorry, ale nie, nigdy bym nie poznała... ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 7 października 2018, o 10:22

Ja bym jeszcze dodała, że blurb z "Wymyślnych zachcianek" jest jeszcze bardziej beznadziejny niż okładka:

Ona – skończona piękność, bogata, rozpieszczona i próżna. Miała świat u stóp, dopóki nie spotkało ją gorzkie rozczarowanie.

On – przystojny jak młody bóg zawodowy golfista. Miał mnóstwo problemów, ale spotkanie Franceski wydaje się początkiem największego...

Susan Elizabeth Phillips – zdobywczyni prestiżowych nagród literackich, autorka bestsellerowych powieści obyczajowych, m.in. Idealnej pary – przewraca do góry nogami życie swojej bohaterki. Francesca musi zapomnieć o urokach Londynu i przepychu Nowego Jorku, o sukniach Armaniego, futrach Fendiego i butach Valentina. Przed nią bezdroża Luizjany, pustynna mieścina w Teksasie i odkrycie, że bywają kłopoty większe niż odprysk lakieru na paznokciu. Że życie jest pełne niespodzianek, los bywa kapryśny, a miłość chadza dziwnymi ścieżkami…
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 7 października 2018, o 12:13

rewela napisał(a):a wiecie co jest niesamowite? że pomimo beznadziejnych okładek książki się sprzedały!

SEP raczej nie jest wyjątkiem, bo już w latach 90-tych Amber tak samo chrzanił wszystkie autorki, do których się dotknął.
Mnie się udało, że poznawałam książki pani SEP w wydaniu niemieckim, a one może nie są jakieś przecudne, ale też nie obrzydliwe, więc nic mnie nie odstraszało. Obecne wznowienia niemieckie są dużo śliczniejsze i gdybym była milionerką, to bym je sobie też kupiła.

Kilka lat temu zrobiłam zdjęcia swoich najwcześniejszych książek SEP (wszystkie mają co najmniej 10 lat). Nie pamiętam, czy wstawiałam je wtedy na forum, ale mam je prawie pod ręką i mogę teraz pokazać:
Obrazek Obrazek
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2086
Dołączył(a): 28 listopada 2014, o 19:46
Ulubiona autorka/autor: Garwood, SEP, McNaught i wiele innych...

Post przez rewela » 7 października 2018, o 16:20

Janko, próbuję mój niemiecki, by sprawdzić która okładka do której książki :P słabo mi idzie ;) ogarnęłam zaledwie 3 ;)
ale zaraz w sieci posprawdzam co jest co :D

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 7 października 2018, o 17:45

Chicago Stars po kolei od Phoebe do Blue:
Obrazek

Dwie obyczajowe, czyli "Na przekór wszystkim" i "Słodka jak miód":
Obrazek

"Nie będę damą" i "Wymyślne zachcianki":
Obrazek

Reszta pojedynczych, czyli "Włoskie wakacje", "Pierwsza Dama", "Arena", "Czyż ona nie jest słodka?" i "Złota dziewczyna":
Obrazek

Na zdjęciach brakuje historycznej i nie wiem, dlaczego jej wtedy nie dołożyłam, oraz wszystkich nowszych.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 399
Dołączył(a): 6 marca 2014, o 02:25
Ulubiona autorka/autor: Julie Garwood

Post przez Antenka » 8 października 2018, o 00:42

Może powinniśmy podesłać Amberowi wiadomość co o jego okładkach sądzi SEP bo naszych opini to jakoś nie słuchają bądź nie biorą pod uwage :facepalm:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 8 października 2018, o 08:54

Bardzo dobry pomysł ale i tak pewnie zdania nie zmienią i dalej będą produkować te koszmarki.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 8 października 2018, o 11:16

Antenka napisał(a):Może powinniśmy podesłać Amberowi wiadomość co o jego okładkach sądzi SEP bo naszych opini to jakoś nie słuchają bądź nie biorą pod uwage :facepalm:

Oni chyba już coś zrozumieli, bo ostatnie okładki książek pani SEP są dużo lepsze w porównaniu do tytułów wydawanych przed laty.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 30 października 2018, o 15:32

2 dolary
Obrazek
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 5 listopada 2018, o 19:13

Zaczęłam "Laleczkę" i jestem ciekawa Waszej opinii. Była tu kiedyś dyskusja ale daruję sobie póki co, czytanie wszystkich 370 stron dyskusji, żeby znaleźć konkretne posty na temat "Laleczki". :bezradny:

Jestem na 142 stronie (37%), w momencie gdy Fleur zaczyna grać w filmie. Dzięki Very chyba wiem co będzie dalej. :hyhy:

Sol kiedyś pisała, że biorę się za najgorsze SEP. Ciekawe czy "Laleczka" też się do tych gorszych zalicza? :P
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 5 listopada 2018, o 21:07

z mojej wiedzy wynika że tak :P
zwłaszcza, że Laleczka to wersja jeszcze z brzydami, a Złota dziewczyna, jest ich pozbawiona :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 5 listopada 2018, o 21:57

Co to znaczy "wersja z brzydami"? :)
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 5 listopada 2018, o 22:26

Kawko z tym że
Spoiler:
, a w Złotej dziewczynie tego motywu nie ma ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 5 listopada 2018, o 22:32

Już rozumiem. Spodziewałam się tego w sumie. Ciekawa jestem jak autorka to rozwiąże i jak udało się jej przeredagować książkę, żeby nie stracić sensu i w ogóle po co to robić? Fani narzekali czy co?
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 7 listopada 2018, o 18:38

nie pozostaje Ci nic innego jak zapoznać się z obiema wersjami :hyhy:

a czemu przeredagowała to nie wiem. Może sama doszła do takiego wniosku przy okazji wznowienia?
Janka może coś więcej wie ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 10118
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 7 listopada 2018, o 21:11

•Sol• napisał(a):Kawko z tym że
Spoiler:
, a w Złotej dziewczynie tego motywu nie ma ;)
o fuj, nie dla mnie :zalamka:

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 7 listopada 2018, o 21:46

Kejti - jeśli chodzi o ten motyw, nie było źle.
Spoiler:
Bardziej mnie martwi fakt, że romansu jest tyle, co kot napłakał. Raczej obyczajowo, a ja się nastawiłam (niesłusznie), na romans jednak. :bezradny:
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 10118
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 7 listopada 2018, o 23:11

tak czy siak, dla mnie niesmaczne :P

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 8 listopada 2018, o 00:14

•Sol• napisał(a):a czemu przeredagowała to nie wiem. Może sama doszła do takiego wniosku przy okazji wznowienia?
Janka może coś więcej wie ;)

Tak, sama.
Pani SEP powiedziała, że się wstydzi swoich najstarszych książek, odkąd nabrała więcej doświadczenia życiowego i poszerzyła horyzonty.
Najbardziej ją boli myśl, że gdzieś po domach poniewierają się jeszcze jakieś egzemplarze starych wydań historyków i że komuś mogłyby wpaść w ręcę, kto umie czytać i się z nimi zapozna.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 9 listopada 2018, o 12:09

Popełniłam recenzję "Laleczki" tuż po lekturze. :P Trochę chaotycznie wyszło i dość długo ale może ktoś się skusi i rozgorzeje dyskusja.

Susan Elizabeth Phillips „Laleczka”

Uwaga, poniżej mogą być lekkie spojlery!

Susan Elizabeth Phillips nikomu nie trzeba przedstawiać. W mojej opinii pisuje sprawne romanse współczesne, pełne ciepła i lekkości, więc sięgając po „Laleczkę” miałam pewne oczekiwania. Jak się okazało, nie był to dobry pomysł.

Książka podzielona jest na kilka części, z których każda opisuje jakiś okres życia bohaterki lub jej matki, bo to one są naprawdę centrum tej książki. Najbardziej zaskakujące było dla mnie odkrycie, że nie jest to romans, a bardziej obyczajówka, gdzie nacisk położony został na główną bohaterkę i jej relacje z rodziną.

Blurb obiecywał wiele. Sławna modelka, która znika na wiele lat, by zmierzyć się z przeszłością. To naprawdę mnie zaciekawiło. Początek zapowiada się interesująco. Pojawia się bohaterka, a w tle jest tajemnica, którą czytelnik będzie poznawał stopniowo. Bardzo dobry zbieg, który praktycznie zawsze się sprawdza. Niestety, zaraz potem autorka zaczęła opisywać losy matki głównej bohaterki, poświęcając im ponad 50 stron, choć tak naprawdę można by streścić wszystko w znacznie mniejszej ilości. Już na tym etapie wiele osób zapewne odpuściło sobie lekturę, bo było po prostu nudno. Losy rodziców bohaterki zwalniają akcję i nużą. Dobrze, że Suan Elizabeth Phillips nie zaczęła opowieści od dinozaurów. Wiem, że chodziło o wprowadzenie w klimat, ale autorka zrobiła tu zabieg typowy u Penny Jordan (w złej odsłonie, bo Jordan ma też naprawdę dobre książki) – czyli rozwlekanie na siłę. Można było wywalić połowę tych bzdur z początku i popchnąć akcję nieco do przodu. Główna bohaterka pojawiła się dopiero w kolejnej części, na 67 stronie, zanim dorosła minęło kolejnych 40. Tak więc 1/4 książki minęła zanim cokolwiek zaczęło się dziać. Wiem, że trzeba było nakreślić tło ale bez przesady, trochę za długo się to rozwijało.

Po okresie młodzieńczym główna bohaterka – Fleur wkracza w dorosłość. Kierowana przez matkę zaczyna spektakularną karierę modelki i aktorki. Dopiero w tej części robi się odrobinę bardziej interesująco. Nie będę za bardzo spojlerować, kto chce, niech sięgnie po książkę. Potem jest sinusoida, raz lepiej, raz gorzej. Niektóre fragmenty ciągnęły się jak guma do żucia, inne czytało się znośnie. Nie było niestety żadnego, który by mnie porwał i sprawił, że czytałabym z zapartym tchem. Tempo akcji było raczej jednostajne i mimo że chwilami wiele się działo, to zwroty akcji nie wywołały wiele emocji. Raczej można się było spodziewać dokładnie takiego rozwoju akcji, jaki był. Niewiele w tej książce zaskakuje na plus.

Nie da się omówić książki bez bohaterów, więc zacznę od Fleur, która jest osią całej powieści. Początkowo jest niewinna i naiwna, chwilami wręcz bezwolna. Zrobiła karierę bo tak nią mama pokierowała. Uważa, że nie jest ładna, choć wszyscy wokół się nią szczerze zachwycają. Nie wierzę, że jakakolwiek dziewczyna pozostałaby obojętna na taką adorację i liczne przejawy zachwytu, tym bardziej, że matka pompowała jej ego od dziecka. Nie wiem z czego wynikała jej niska samoocena (choć prawdopodobnie dużą rolę odegrał brak akceptacji ze strony ojca), jednak moim zdaniem autorka nie uzasadniła tego dostatecznie wiarygodnie.

Jake to typ macho, zarozumiały dupek, nie dający się za bardzo lubić. Rozwiedziony, brał udział w wojnie w Wietnamie. Obecnie czołowy gwiazdor kina akcji. To w zasadzie tyle. Trochę byłam rozczarowana, że autorka praktycznie pominęła Jake’a w powieści ale jak już wspominałam, wtedy nastawiona byłam na romans, a nie obyczajówkę. Dopiero potem się okazało, ze Jake to postać drugoplanowa, jeśli nie epizodyczna. Znacznie bardziej ważna jest Belinda – matka Fleur i jej mąż - Alex. Najkrócej można ich opisać słowami – konkretnie rąbnięci. Mimo wszystko polubiłam Belindę. Na swój sposób miała charakter. Taka trochę Alexis z „Dynastii”. Lubiąca luksus, przebiegła, trochę podła, ale równocześnie szczera ze sobą, świadoma swoich słabości. Nawet jej stosunek do syna, był spowodowany działaniem męża. Trochę szkoda, że w całej tej rozwlekłości, wątek Michela został zmarginalizowany. Jego relacja z Fleur i rodzicami mogła zostać rozwinięta, skoro i tak autorka poświęciła sporo miejsca zawiłościom relacji rodzinnych.

Ponadto pojawia się kilka innych postaci, którym autorka poświęca więcej lub tyle samo miejsca co Jake’owi, mimo iż w moim odczuciu nie są aż tak ważni dla fabuły. Dysproporcja pomiędzy postaciami to jeden z największych błędów tej książki. Przez homeopatyczną ilość Jake’a nie da się go dobrze poznać, zrozumieć i w końcu polubić, bo przez prawie całą książkę kreowany jest na samolubnego dupka, dzięki czemu końcówka pasuje jak kwiatek do kożucha.

Kolejną sprawą jest stosunek Fleur do ojca. To było świństwo. Belinda jaka była, taka była, ale szczerze kochała córkę. A jej ojciec to był stary oblech, zimny i wredny manipulant. Mimo to wolała uciec do niego, nie pamiętając, iż ją ignorował całe życie, niż wyjaśnić wszystko z matką, jedyną osobą, która ją naprawdę kochała. Jej stosunek do brata też był dziwny. Od razu go znielubiła, praktycznie za nic. A potem, po latach ich wzajemne relacje nagle się uzdrowiły, tak po prostu, bez powodu.

Zdaję sobie sprawę, że to prawdopodobnie jedna z pierwszych książek Susan Elizabeth Phillips i prawdopodobnie wtedy jej warsztat literacki nie był jeszcze wyszlifowany ale pewne niedociągnięcia są widoczne od razu. Nie jest to udana książka. Nie jest też zła. Po prostu, średnia. Sama historia zapowiadała się interesująco ale jej potencjał został trochę zmarnowany. Głównie przez konstrukcję fabuły. Najbardziej właściwe słowo, opisujące tę powieść, które przychodzi mi na myśl, to dysproporcja. Ta książka ma złe proporcje. Za dużo jest opisów, które miały zbudować klimat (nie zbudowały), a za mało rzeczy ważnych (np. Jake’a, jego przeżyć i relacji z Fleur). Rozwoju uczucia między Fleur i Jake’em praktycznie nie ma, a szkoda, bo jest to coś, w czym Susan Elizabeth Phillips zazwyczaj jest mistrzynią. Za dużo nudnych wątków podocznych (praca Fleur, wątek z zespołem rockowym), za mało esencji. Przez to wyszedł taki trochę niesmaczny bigos, sporo składników całkiem niezłych zostało wrzuconych do gara i zamieszanych ale niestety, końcowy efekt nie jest dobry.

Jedną z dobrych rzeczy, jakie można powiedzieć o tej powieści jest motyw przemiany, czyli znak rozpoznawczy autorki. To jej wychodzi zawsze bardzo dobrze. Fleur i trochę Jake rozwijają się w trakcie książki.

Niestety, całość prezentuje się, delikatnie mówiąc, średnio. Nie było ani emocjonująco, ani ciekawie, ani bulwersująco, było w zasadzie nijako. To zdecydowanie nie jest dobra książka Susan Elizabeth Phillips i teraz, po lekturze, wiem już dlaczego po latach zdecydowała się na jej przeredagowanie i wydanie tej powieści w nowej formie. Nie wiem jak wypada na tle „Laleczki”, „Złota dziewczyna” i szczerze mówiąc, nie mam ochoty tego sprawdzać. Według mnie szczerą oceną będzie 6/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 2086
Dołączył(a): 28 listopada 2014, o 19:46
Ulubiona autorka/autor: Garwood, SEP, McNaught i wiele innych...

Post przez rewela » 9 listopada 2018, o 23:22

no oczywiście nie mogłam przejść obojętnie wobec Twojego posta Kawko ;) pewnie dyskusji nie będzie, bo jestem tu w mniejszości, a mniejszości trudno bronić racji, ale muszę tu napisać..
Mnie się Laleczka podobała! Powiem szczerze nawet bardzo podobała! Ba! ja nawet zrobiłam kiedyś zestawienia różnic w Laleczce i Złotej dziewczynie. Książka ta zmusiła mnie do refleksji na temat tego, co jest w życiu najważniejsze, czym jest miłość, ta namiętna, ale przede wszystkim ta bezwarunkowa, rodzicielska. I choćby dlatego mam problem z tym, Twoim polubieniem Belindy! Piszesz " Belinda jaka była, taka była, ale szczerze kochała córkę." Ona była potworem!!! Ona i Alex byli potworami!
Posłużę się tu swoją opinią z przed kilku lat... Krótko o Belindzie...
"Jest sobie Belinda Britton młoda kobieta, dziewczynka można rzec, o problemach emocjonalnych, pusta, głupiutka, uwielbiająca gwiazdy filmowe. Sama chciałaby zostać taką GWIAZDĄ, żyje swoimi marzeniami... Bez zastanowienia wdaje się w romans ze starszym mężczyzną - ówczesną gwiazdą, bliską upadku gwiazdą. Wie, że ten związek nie ma przyszłości, że facet i tak ją zostawi, a mimo to oddaje się mu się bez reszty. Czy go kochała? Oj tak! Tak jak kochała wszystkich aktorów!! Efektem końcowym romansu stała się ciąża, a że Belinda to wciąż mała dziewczynka, która nie umie o siebie zadbać, wykorzystuje sytuację i poślubia milionera z Paryża, rywala swojego byłego kochanka - Alexa Savagar'a, oczywiście o ciąży nic nie mówiąc. Myślała, że może uda się wrobić nowego kochanka. Niestety, będąc już w Paryżu, na jaw wychodzą jej oszustwa, mąż jest na nią piekielnie zły i zmuszą ją do podjęcia decyzji: albo zostaje z dzieckiem bez grosza, albo oddaje nowonarodzone dziecko do klasztoru na wychowanie. Oczywiście "mamusia" wybiera mamonę! (oj gdybym mogła, udusiłabym babę gołymi rękoma! ) W zemście, że Alex kazał oddać Fleur (nawiasem mówiąc, nawet imię dziewczynka dostała po gwiazdach filmowych) Belinda odwraca się od swojego drugiego dziecka, zostawiając go tatusiowi na wychowanie. Niestety, tatuś też się nie sprawdzał...W wyniku zabiegów babki Savagar , Belinda miała umożliwione spotkania z Fleur w zamian musiała poświęcić trochę swojej uwagi swojemu drugiemu dziecku. Wszystko na pozór, zero uczucia! ech..."
za co można ją polubić? Bo ja naprawdę nie wiem... We mnie wzbudzała chęć mordu! od początku do końca!
Nawet jak Belinda postanowiła z Fleur uciec do NY, to nie z powodu miłości macierzyńskiej. O NIE! Wiedziała, że córka wyrosła na prawdziwą piękność, miała dla niej jakieś propozycje i zapragnęła zrobić z niej modelkę.
A w NY to "Mamusia" korzysta na całego z kariery córki; "Pozwól, żebym była twoim przewodnikiem, wiem co jest dla ciebie najlepsze", a że Fleur przez 17 lat zamknięta była w klasztorze, kochała matkę bezgranicznie, pozwalała jej na wszystko, bo bała się, że ona ją zostawi, tak jak zostawiała ją za bramą klasztoru... "Czy nie czujesz, jakbyśmy były jedną osobą, a nie dwiema?" Oj tak! "Mamusia" swoje ambicje przekładała na córkę.
Ty Jake nie polubiłaś, ja z nim nie miałam problemu. Jake - twardziel na ekranie, skrywający swoje sekrety.. miał swoje grzechy, ale ja naprawdę szybko go rozgrzeszyłam!
Choć książka jest może dość rozwlekła to i tak bardzo wciągająca. Moim zdaniem bohaterowie wspaniale wykreowani. Można ich lubić, gardzić nimi, współczuć, nienawidzić, ale nie można być wobec nich obojętnym... i to było w tej książce niesamowite!

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do P - Q

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość