jestem po wszystkich trzech tomach Cass. Pełne wrażenia i jak zmieniały się nastroje poniżej
Jestem zaskoczona jak dobrze Rywalki wpisały się w mój gust.
Spodziewałam się repety z Igrzysk śmierci (reality show w antyutopijnym świecie) pomieszanych z czymś w stylu Rolnik szuka żony (reality show o szukaniu żony), a dostałam przyjemną powieść bez wielkich sensacji i rozlewu krwi o ludziach wzbudzających sympatię.
Spodziewałam się wielkiego miłosnego trójkąta, a póki co America nie próbuje grać na dwa fronty, albo nie jest rozerwana między panem A, a panem M.Są jeszcze dwa tomy więc wszystko się może zdarzyć gdy głowa pełna pragnień, ale póki co - dram nie ma.
America nie rozpacza po facecie który w zasadzie nie zasługuje na jej łzy. Daję sobie możliwość zmiany zdania o Aspenie, ale póki co to Maxon skradł moją sympatię (serce jeszcze nie) i liczę, że Ami i on stworzą parę marzeń
Aspen miał swój moment i spartolił po mistrzowsku.
Nie znosząc postapo/antyutopii polubiłam świat Illei, mimo kast i podziałów społecznych, nie odbiega on drastycznie od sytuacji panującej w naszym świecie jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Bo czymże innym jak nie mezaliansem są małżeństwa między klasami? Czymże są Jedynki i Dwójki jak nie szlachtą i miłościwie panującymi? A wszyscy poniżej Szóstki chłopstwem i biedotą? Uwspółcześnioną wersją, trochę inną, ale nadal liczne cechy wspólne odnajdujemy.
Planuję kolejne tomy, jestem ciekawa jak to się potoczy.
Liczyłam co prawda, że w ramach tych całych Eliminacji dziewczyny będą zobligowane do większej ilości aktywności, że książka głównie na tym będzie polegała, a niestety jest to jeden z jej elementów. Ważne, że mimo niespełnienia początkowych moich oczekiwań, jestem zadowolona
Idę czytać Elitę
Maxon, liczę na Ciebie!
Ależ mnie ta America wkurzyła w tym tomie!
Ale Maxon też... Pokładałam w nim wielkie nadzieje a on się łajdaczy jak wioskowa lafirynda. Rozumiem, że póki Ami mu nie powie definitywnie tak, to musi brać pod uwagę inne opcje, ale no bez przesady!
A sama Ami to też lepszy numer. Zazdrosna o baby kręcące się przy Maxonie, mająca do niego pretensje że z tą czy ową rozmawia czy spędza czas a sama co robi?
TAK, obściskuje się po kątach z Aspenem. Podwójna moralność hip hip hura!
Na szczęście poza tą uczuciową sinusoidalną karuzelą, która męczy jest też wątek lekko sensacyjny. Rebelianci i ich motywacje. O co walczą dokładnie? Czemu służą ataki? Czego szukają?! To mnie bardzo ciekawi i bardzo chcę się tego dowiedzieć.
Liczę na rozwiązanie w ostatnim tomie, takie definitywne, nie pozostawiające wątpliwości
Drugi tom bardziej ma konstrukcję klasycznych rozterek w wielokącie miłosnym, co odrobinę męczy. Jednak będąc nastolatką chłonęłam takie rzeczy, teraz wolę szybszą 'kawę na ławę' i wierność.
Liczę też na to, że w tomie trzecim nie będę miała ochoty zamordować żadnego z bohaterów i tak Ami jak i Maxon podejmą mądre i dorosłe decyzje.
A zło zostanie ukarane. Bo zło jest, potężne i groźne, któremu najwyższy czasu uciąć łeb przy samej...
Doszłam do finału historii Maxona i Ami. Szybko, bo ciekawość pchała mnie z siłą perszerona, ale nie mogę powiedzieć, że jest to dzieło wybitne.
Pierwszy tom był zaskakujący, drugi lekko sztampowy. Trzeci... Z jednej strony to ciąg dalszy uczuciowej sinusoidy, z drugiej lekka nuta sensacji i rozlew krwi. I śmierć.
Zdecydowanie za dużo umierania i jak jeszcze niektóre ofiary naprawdę rozumiem, tak dwie z nich - pani Cass, pani się rozhulała. Niepotrzebnie. Bo jedna z nich to sztuczne wydłużenie książki, oraz brak pomysłu jak inaczej, sprytniej Ami mogła odkryć pewną tajemnicę.
Odkryć, dobre sobie. Podana jej została na tacy, bo mimo wszelkich znaków na niebie i ziemi nie zauważyła.
A podobno ona taka mądra, sprytna itd. Tu w nią zwątpiłam.
Maxon mnie zirytował w pewnej chwili koszmarnie. Ami irytowała w wielu. Właściwie oboje sobie robili pod górę i rzucali kłody pod nogi, a odrobina dobrej woli z obu stron załatwiłaby całą książkę w epilogu do tomu drugiego. No albo jakiejś zgrabnej połówki zwanej dodatkiem.
Jedynie Aspen w całym tym burdlu był wierny sobie i nie kręcił.
Dobrze się bawiłam z tą serią. Jest to bardzo niewymagająca ale jednocześnie miła lektura, zwłaszcza na chwile, gdy naprawdę nie chce się myśleć i skupiać. Pewnie nastolatki znajdują w tym więcej, ale w końcu do nich adresowana jest Selekcja