Poruszająca i inspirująca opowieść dla wszystkich, którzy zakochali się w powieściach Jojo Moyes.
Zmęczona niedojrzałością swojego chłopaka, Jessica opuszcza Adama wkrótce po tym, gdy na świat przychodzi ich syn. Po dziesięciu latach dziewczyna dowiaduje się, że być może nie zostało jej wiele życia, a Adam, którego na zawsze wyrzuciła ze swojego serca, zostanie jedynym opiekunem syna.
Wakacyjny wyjazd do Francji, gdzie Adam prowadzi urokliwy hotel, może okazać się niepowtarzalną szansą na odbudowanie jego relacji z dzieckiem. Czy będzie to również podróż, która sprawi, że Jess na nowo odkryje radość życia?
Jedno jest pewne – wakacje w zachwycającej południowej Francji na zawsze odmienią życie kilku osób. Niezapomniana historia o pokręconych ścieżkach, którymi chadzają nasze uczucia.
klarek napisał(a):Nie. Jest smutna. Jest niepokojąco prawdziwa. Ale nie jest depresyjna. Może dlatego że napisana jest przez faceta, z punktu widzenia faceta. Kobieta by sobie poszalala
Tutaj jest dużo siły i jednostkowej i rodzinnej
klarek napisał(a):Nie wiem czy to tutaj powinno być, bo jednak jest miłość, ale jak dla mnie więcej tutaj zwykłego ludzkiego życia, niż romansu.
Koniec samotności
To jedna z tych książek, które we mnie zostają na dłużej. I nawet jeśli miną lata, nawet jeśli treść zaginie w mojej pamięci, to pozostaną emocje i uczucia.
Rzeczywiście określenie „przyjemność” czytania tej historii dziwnie nie pasuje do niej, choć od książki ciężko się odkleić, a pozbyć wracania do niej pamięcią, jeszcze trudniej. Coś porusza w nas historia trójki osieroconych dzieci, które trafiają do sierocińca. W różnym wieku, a więc przebywają w różnych miejscach. Starają się poradzić sobie z niespodziewaną śmiercią ukochanych rodziców, rozłąką z kochanym rodzeństwem i sobą samym w nowym świecie, co być może okazuje się najtrudniejsze. Rany jakie zadało im życie i ludzie wokół, a także oni sami, sprawiają, że ciężko wpisać ich w kategorię „normalności”. Są samotnikami, chowającymi się za narkotykami i seksem, monitorem komputera i czarnym skórzanym płaszczem czy za obiektywem aparatu, kilku skleconymi w zdania opowiadaniach czy przyjaźni z dziewczynką, która usiadła obok w szkolnej ławce. Każde z nich „urządza” sobie życie na swój sposób. Rozstają się jako rodzeństwo, uciekają od siebie, psują co jest do zepsucia pogrążając się w braku sensu i ciągłym jego poszukiwaniu.
Do czasu kiedy coś tam znajdują. Coś czego mogą się chwycić z nadzieją na zachowanie choćby odrobinę większej stabilności. Dla jednego jest to kobieta, może niekochana miłością wielką, namiętną, ale zapewniająca poczucie bezpieczeństwa, dla drugiego spotkanie z koleżanką ze szkolnej ławki, jak się okazuje kochaną przez całe życie czy… Nie, Liz chyba nic nie znajduje. Przynajmniej nie w tym momencie. Może później, i jak zwykle kosztem kogoś innego.
A potem życie, jak to życie, toczy się dalej i nadchodzi kolejna strata. Kolejna pustka wkrada się w życie Julesa. Życie.
Bardzo dużo jest tego smutku w Końcu samotności. Pustki jaką zostawiają po sobie odchodzący od nas ludzie. Trudu, który i tak nie jest w stanie zapełnić pustego miejsca, które pozostaje po kochanych ludziach.
To bardzo smutna książka, ale wbrew nienajlepszemu życiu bohaterów nie jest przygnębiająca. W każdym z trójki bohaterów tkwi siła, która nakazuje im wstać i zacząć kolejny dzień, a nawet jeśli sami jej w sobie nie znajdują, zjawia się któreś z rodzeństwa, które wie co zrobić w danym momencie. Ja wyszłam z tej książki z podniesioną głową. Przekonaniem o dziurach i pustce jakie mogą mi się przydarzyć, ale z siłą ludzi stojących obok mnie.
Zachęciłabym do jej przeczytania. W sumie każdego, choć z przekonaniem, że nie każdy dotrwa do ostatniej strony.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość