Paradoksalnie dlatego było wiarygodnie i mi pasowało. Już wielokrotnie powtarzałam, że nie lubię tępych bohaterów i najczęściej takich spotykam w historykach i dlatego do nich ostatnio się nie rwę. Hoyt przyjemnie mnie zaskoczyła.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Cissie napisał(a):Jak dla mnie to przejście Silence z jedynki było ogromną hańbą, o której ona bardzo szybko zapomniała. W ogóle jej pamięć w trzeciej części była dosyć krótka, bo
Spoiler:
jakoś ta wielka miłość do męża też szybko uleciała z głowy i rzadko kiedy sobie o nim w ogóle przypominała.
Cała jej postać była dla mnie lekkim rozczarowaniem i teraz głownie kojarzy mi się z
Spoiler:
kręceniem po pokojach z dzieckiem na rękach.
Co zaś się tyczy Micka, to najbardziej mi się podobało, gdy
Spoiler:
powiedział Silence, że on by jej uwierzył i, jak przyszło co do czego, to w istocie tak było
Poza tym to faktycznie, raczej lichy złoczyńca z niego.
Nawet zapomniałam, że on gadał o tym ze spoilera Faktycznie fascynujący i wbijający się w mą pamięć bohater
Mick jest po prostu ucieleśnieniem powiedzonka, że łobuz kocha najbardziej A co do tępoty, to nie do końca się zgodzę, bo można mu powtarzać milion razy "nie", a on i tak tego nie przyjmie do świadomości.
Nudne popołudnie nieoczekiwanie zmienia się w przygodę, kiedy lady Isabel Beckinhall znajduje na ulicy rannego Ducha St. Giles. Niestety, tajemniczy mężczyzna prędko znika z jej życia, a na domiar złego Isabel zostaje obarczona nieprzyjemnym zadaniem - musi wpoić nieco ogłady Winterowi Makepeace'owi, burkliwemu zarządcy sierocińca. Winter wie, że powinien trzymać się z dala od pięknej arystokratki, niebezpiecznie bliskiej odkrycia jego podwójnej tożsamości. Problem w tym, że jeśli odrzuci pomoc Isabel, grozi mu utrata stanowiska w przytułku. Tymczasem w okolicy ktoś porywa osierocone dzieci, a trop wiedzie do wyższych sfer.
*** Powiem Wam, że nonono - jestem na tak i to bardzo na tak. Nie wiem czy to była kwestia tego, że dawno nie czytałam romansów historycznych, a może tego że trzecia część cyklu średnio przypadła mi do gustu i nie miałam wygórowanych wymagań (chociaż nadal uważam, że dwójka jest najgorsza), a może po prostu, najzwyczajniej w świecie podobała mi się ta historia. Muszę przyznać, że podobała mi się tak bardzo, że nawet przebiła w moim rankingu część pierwszą Wprawdzie jeśli ktoś szuka tego mrocznego klimatu z “Niecnych zamiarów” to może się rozczarować, bo mimo że Duch st. Giles ma coś tutaj to “załatwienia”, mimo że pojawiają się nowe wątki, historia skupia się przede wszystkim na romansie i rodzącym się uczuciem między Winterem i Isabel.
Winter no mój Ci on My tu śmichy-hihy robiłyśmy, że chłop dziewic, że młodszy, że zemdleje przy zbliżeniu, a tutaj muszę powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo mi się spodobała ta postać. Przebił nawet Lazarusa z części pierwszej. Winter to żywy obraz powiedzenia “Cicha woda brzegi rwie”. Na zewnątrz opanowany, spokojny, poważny, a wewnątrz - ło pani, tam wewnątrz jest istny wulkan, żywe zwierzę. Bardzo mi się podobało to, że ten kontrast nie był robiony na siłę, nie był sztuczny. Naprawdę czuło się tą jego walkę z tym, co “powinien”, a tym co w nim drzemie. Fajne było też to, że jako Duch mógł być naprawdę sobą. Kto czytał część poprzednią, wie że Winter został ranny. Isabel go ratuje i opatruje jego rany. Tajemniczy mężczyzna bardzo ją zaciekawił, ale nie ma czasu rozmyślać nad tą fascynacją, bo zaczyna ją intrygować zwykły i stateczny zarządca przytułku - Winter. Bohater może stracić swoje przywództwo w sierocińcu, dlatego Isabel zostaje oddelegowana, aby nauczyć go manier. Te nauki były naprawdę cudne, bo opierały się głównie na ich naprawdę fajnych i ciekawych dialogach. Oni po prostu pasowali do siebie idealnie. Oczywiście te nauki szybko przemieniają się w coś więcej, a to co mi się podobało, to absolutna szczerość Wintera i jego brak wstydu, że ma mniej doświadczenia w czymkolwiek (on miał na to, mówiąc brzydko po prostu wywalone ), ten jego pozorny spokój był bardzo pociągający. Podobało mi się to, że autorka nie ciągnęła za bardzo wątku
Spoiler:
rety kotlety, kim jest ten tajemniczy Duch. Widziałam go prawie w całości, ale nie mam pojęcia. Nie, nie - Isabel dosyć szybko łączy wszystko w całość i odkrywa tożsamość Ducha trochę się na to wkurzałam na początku, ale myślę że to był dobry zabieg.
W tle przewijają się nowi-starzy bohaterowie, wątek zagadki, którą musi rozwikłać Winter, a właściwie jego Alter ego, no i ten najważniejszy wątek, czyli miłość.
Jeśli ktoś nie lubi (np. ja), kiedy w romansie to on jest młodszy od niej to niech się nie martwi. Tutaj naprawdę się tego nie czuje. Oprócz oczywistej różnicy w zaawansowaniu w sferze intymnej (ale się chłopak szybko uczy, oj szybko ), Isabel i Winter są bardzo mocno do siebie dopasowani i tych paru lat się w ogóle nie odczuwa w żaden sposób. A między nimi jest taka chemia, że aż miło. No i te sceny erotyczne u pani Hoyt, a zwłaszcza ta “pierwsza”. Lubię. Bardzo. Jest dosadnie, ale nie wulgarnie, ze smakiem i wyczuciem. Jeszcze parę słów o bohaterce. Po dziwnej Temperance, upartej jak osioł (żeby nie napisać dosadniej) Hero i pierdołowatej Silence, Isabel była jak miód na moje serce. Odważna, silna, bystra, lekko bezczelna, prawdziwa dama, ale bez ślepej wiary i bezwzględnego przestrzegania zasad w stylu “to wypada, tego nie wypada”. Jak do tej pory najbardziej przypadła mi do gustu, zresztą obydwoje bohaterów najbardziej przypadło mi do gustu ze wszystkich wydanych u nas części.
Fanki serii się nie zawiodą (chociaż wiadomo, że pewności nigdy nie ma) a te z Was, które mają pewne obawy (po poprzedniej części), myślę że powinny spróbować. Ja się pozytywnie zaskoczyłam.
Zasłużone 8+/10, a nawet może i 9/10. Ta książka naprawdę ma coś w sobie.
PS: Very, nie martw się. Nie żrą tyle co w poprzedniej części za to piją dużo herbaty
"(...)Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci(...)"
Ja tam nie wiem, co Wy macie do Micka. Ja go lubię i już, przynajmniej mniejsza kolejka
Muszę sobie tę serię kupić w papierku. Pierwsze 3 przeczytałam e-booki, ale ostatnio mi z takimi nie po drodze i potrzebuję "prawdziwej" książki w ręku. To będzie zdecydowanie następny zakup. Może w lipcu, jak mi budżet pozwoli
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase
Dziwne, ale przeszłam chyba z 4 księgarnie i nie udało mi się na nią trafić Nie wiem teraz czy zamawiać czy czekać na ebooka Ancymunku, dzięki za recenzję, czekałam na nią i Sol, łączę się z Tobą w oczekiwaniu Najgorsze, że moje oczekiwania co do tej części jeszcze bardziej wzrosły (chociaż myślałam, ze to niemozliwe ) Swoją drogą, kim jest Rhys, że konkuruje z Winterem?
Też lubię czwartą część I też się trochę tym zdziwiłam, bo nie lubię, jak ona jest starsza. Ale w tej książce akurat to w ogóle nie przeszkadza.
No to jeszcze musicie tylko zagryźć zęby i przebrnąć przez część piątą, a potem będzie już bardzo dobrze (szóstka jest moją ulubioną częścią serii, choć bije się o złotą patelnię z ósemką ).
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.
All woman desire a Mr. Darcy. Unfortunately, all man have no idea who that is.
Cissie, zamawiaj na nieprzeczytane jest w całkiem fajnej cenie no i papier Moje oczekiwania są tak duże że już chyba nie mogą wzrosnąć
A Rhys to bohater Dworów od Sarah J. Maas. Jak lubisz paranormale to bierz się prędziutko
Vip, mówisz że 5 taka? Mnie się utrwaliło, że Wy z Alias na 4 narzekacie ale dobrze, pocieszające że potem będzie lepiej. Sama mam jeszcze problem z tomem 3, dobrze że on już za mną. Złota patelnia mnie położyła
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
nie wiem jak w ogóle możecie wytrzymać z czekaniem na ebooki niekiedy
Niby tak, ale jak się nie lubi fantastyki to może być z Dworami ciężko jeszcze trochę i mnie zacznie cisnąć na powtórkę
Ancymonku, widzisz Ty wiesz dobrze, a mnie się upierdzieliło, że to 4 ma tą złą sławę Teraz już wiem że Giles on się chyba za fajnie zapowiada i ciężko uwierzyć że kiepski
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.