Regulamin działu Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach. Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+ Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
ale śmiesznie Ci to wyszło powiem Ci, że sporo tracisz i mówi to osoba która konsekwentnie przez lata omijała ale akurat Romeo i Julia w wersji złej to NA
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
- Kailee - rzucił za nią, ale nawet się na niego nie obejrzała. Jak to możliwe, żeby jeden dureń wyprowadzał ją z równowagi, aż do takiego stopnia?! - Kailee! Powiedziałaby mu, w co ją może pocałować, gdyby nie obawa, że za bardzo mu się to może spodobać. Nie słyszała, że za nią szedł, dopóki nie weszła do domu, a on nie złapał jej za ramię, nie pachnął na ścianę i nie zagrodził jej sobą drogi ucieczki. Nie wiedziała, co nim kierowało i co zamierzał zrobić, ale nie zamierzała też czekać, żeby się przekonać. Całe jej zdobywane latami opanowanie przepadło z kretesem, w chwili, w której na nią warknął, a ona instynktownie zasadziła mu kopniaka prosto w krocze. A kiedy zgiął się z bólu, złapała jego głowę i po prostu rąbnęła nią o ścianę. Chętnie otrzepałaby ręce i po prostu go tak zostawiła, gdyby nie to, że gdy się odwróciła, zobaczyła wpatrzone w całe zajście dwie pary oczu. Jedne i drugie patrzyły na wszystko nawet nie mrugając, z wyrazem twarzy, który można nazwać tylko "zamrożonym". Basior i Wadera właśnie byli świadkami, jak Kailee brutalnie nokautuje ich syna. Słowo "kompromitacja" nabierało dla niej właśnie nowego znaczenia. W chwili całkowitej ciszy, w czasie której tylko Harper pomrukiwał i próbował pozbierać się na nogi, a Kailee szukała rozpaczliwie jakichkolwiek słów, które usprawiedliwiłyby tę jej napaść na jednego z bliźniaków, w końcu to Laila cicho chrząknęła i ostrożnie odezwała się jako pierwsza: - To musiał być... interesujący wieczór. - Synu - rzucił James z kamienną twarzą, której w żaden sposób nie dało się rozszyfrować. - Nie wiedziałem, że w twoim wieku to będzie konieczne, ale chyba jednak musimy porozmawiać o metodach, jakich używasz, bo robisz to naprawdę źle. Harper w końcu pozbierał się na nogi i nawet zdołał się wyprostować, choć jego mina mówiła, że jeszcze odczuwa skutki spotkania z jej kolanem, ale tylko posłał jej bure spojrzenie, po czym skupił się na rodzicach. - Możecie nas zostawić na chwilę samych? Kailee się wreszcie odblokowała i natychmiast znacząco oddaliła od Harpera, ze złością mówiąc: - Nie mam najmniejszej ochoty przebywać z tobą gdziekolwiek sama, a jak dotkniesz mnie jeszcze raz, to połamię ci każdą jedną kość w ciele, zrozumiałeś?! Przeniósł na nią drapieżne spojrzenie, ale już się od niego odwracała i delikatniej zwracała się do jego rodziców. - Przepraszam, że musieliście to widzieć. To się więcej nie powtórzy, bo Harper nie będzie się więcej do mnie zbliżał. - Nasz syn bywa przyciężki umysłowo - zgodziła się z nią Laila, najwyraźniej teraz już nie zszokowana, tylko rozbawiona. - Wszystkim moim synom to się zdarza. Rozwiązaliście już swoje... problemy? - Tak - rzuciła Kailee. - Nie - w tym samym czasie warknął Harper. - Przepraszam, że zaatakowałam waszego syna - powiedziała Kailee w stronę Pierwszych, ale patrzyła na Jamesa. - Jeśli będziesz mnie chciał za to ukarać, to zrozumiem i zastosuję się. Laila zachichotała, co było niespodziewane i niestosowne w zaistniałych okolicznościach, ale nie przestała nawet, gdy James szturchał ją łokciem. - No cóż - odparł James, chyba też bardzo starając się nie roześmiać. - Zgaduję, że zasłużył. Nie widzę powodu, żeby się w to mieszać. To wasze sprawy. Kailee podziękowała mu skinieniem głowy, posłała jeszcze jedno wrogie spojrzenie powarkującemu Harperowi, po czym skierowała się ku schodom. - Położę się już. Przepraszam i dobranoc. - Śpij dobrze, kochanie! - zawołała za nią nadal ubawiona Laila, a gdy na piętrze trzasnęły już drzwi, wyszczerzyła się do syna. - Czoło ci zsiniało. Harper nie widział w tym niczego zabawnego. Z tą piekielną, seksowną wariatką, nie dało się normalnie rozmawiać! I robiła dosłownie wszystko na przekór, żeby tylko doprowadzić go do wylewu. A jego rodzice najwyraźniej uważali to za zabawne. - Taaak - rzucił James, z rozbawieniem, obejmując żonę ramieniem i uśmiechając się złośliwie. - Cóż, synu, to żaden wstyd, kiedy kobieta spuszcza ci manto. Zwłaszcza, jeśli jest ładna. - Kailee nie spuściła mi manta. - Owszem, spuściła - zachichotała Laila. - Kocham tę dziewczynę! - Kochanie, to delikatne sprawy, o których musi rozmawiać ojciec z synem - powiedział do niej James, ewidentnie też świetnie się bawiąc sytuacją. - Nie ma żadnych spraw - warknął Harper, rozcierając siniaka na czole. Najwyraźniej Kailee przypominała sobie jaka jest silna w chwilach gniewu. - To było zwykłe nieporozumienie. Nad wszystkim panuję. - Z mojej perspektywy to wyglądało na "nie-zbliżaj-się-do-mnie-psychopato" - powiedziała słodko matka i zamrugała niewinnie do męża. - A ty co widziałeś, kochanie? - Mniej więcej to samo - odparł, coraz bardziej rozbawiony. Harper się skrzywił. Miał rodzinę z piekła rodem. - Czy to jest już teraz ten moment, w którym przyznajesz, że nie obejdziesz się bez pomocy swojej ukochanej matki i prosisz ją o wsparcie? - rzuciła Laila do Harpera, ale ten zdecydowanie pokręcił głową. Ostatnie czego potrzebował, to żeby jego matka się włączyła w to wszystko. Jej metody były wybitnie niehumanitarne. - Poradzę sobie. - Właśnie widziałam, jak świetnie sobie radzisz - stwierdziła Laila bez grama współczucia. - Jak tak dalej pójdzie, to jak nic będę cię musiała odwiedzać w domu wesołego wariata i karmić ryżowym kleikiem. - Spróbuję nie sprawić ci aż takiego kłopotu - odparł z przekąsem, mając wielką ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami, a jednocześnie czuł nieprzepartą ochotę, żeby wejść za Kailee na górę i wymusić na niej wreszcie wszystkie odpowiedzi. A na koniec zmusić ją do dopuszczenia go do siebie z jego mocą, żeby ułatwić jej zmienianie formy. I żeby ją pocałować. Naprawdę mocno. Matka zmarszczyła z niesmakiem nos i posłał bure spojrzenie swojemu partnerowi. - Przemów mu do rozumu. Przecież to też twój syn. - Nie wyglądasz najlepiej, Harper – rzucił James. – Jeśli jej szybko nie oznaczysz, będzie coraz gorzej. To, co czujesz teraz, jest tylko marną namiastką tego, jak będziesz się czuł za parę dni. Porozmawiaj z Croftem, jeśli mi nie wierzysz. Czy powiedziałeś już Kailee, co do niej czujesz? - To nie jest takie proste. - Nie powiedziałem, że jest. Ale zrób to. Nie ma na co czekać. Harper odruchowo spojrzał w stronę schodów, zwalczając dominującą potrzebę wspięcia się po nich, prosto do sypialni Kailee, tylko po to, żeby zobaczyć, że jest tam cała i zdrowa. Wierzył ojcu, gdy ten mówił, że będzie jeszcze gorzej, ale nie potrafił sobie tego wyobrazić. Chciał wszystko rozegrać mądrze, ale ta dziewczyna mu to wszystko strasznie utrudniała. - Pójdę już – rzucił, bo zaczynał przegrywać swoją wewnętrzną walkę o pozostawienie jej dzisiaj samej sobie. Laila wyrzuciła w ręce powietrze ze zniecierpliwieniem, odwróciła się na pięcie i bez słowa zniknęła w salonie. James przyjrzał się Harperowi uważnie, zanim się do niego odezwał. - Mam nadzieję, że masz jakiś plan, synu, bo aktualnie twoje zachowanie można nazwać głównie skrajnie głupim. Strażnik Karolina Kaim.
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie" Sol
"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji." Wilczyca Karolina Kaim
Ostatnio ta Karoliną Kaim często miga mi na forum. Zainteresować się nią chyba trzeba Tajemna jak coś jeszcze będziesz miała zabawnego to wrzucic to może szybciej się na te autorke skusze
Teraz oboje jesteśmy topless. Alex gapi się na moje cycki. To nie jest ukradkowe zerknięcie. Nie, on otwarcie pożera je wzrokiem. Obejmuje je dłońmi, które są ogromne- jego dłonie, a nie moje cycki, bo te są średniego rozmiaru- a potem podrzuca nimi trochę. Jest jak dzieciak, który odkrył, że galaretka się trzęsie ,gdy ją szturchasz. - Mówiłam, że są całkiem niezłe jak na prawdziwe. – Sposób w jaki się gapi sprawia, że czuję się trochę niepewnie, więc mój komentarz jest trochę bardziej kąśliwy niż powinien być. - Rzeczywiście takie są. Są takie miękkie… - Mamrocze ściskając je. – I jędrne. – Przesuwa ustami po jednym sutku. Unosi oczy, kiedy słyszy mój jęk, może zorientował się, że jestem przywiązana do cycka z którym się zabawia. - Mogę… - Urywa, kiedy wysuwa z ust język, ale nie dotyka nim mojej skóry. - Proszę i dziękuję. Zamyka usta wokół napiętego sutka i delikatnie ssie. Gryzę wnętrze policzka, żeby zdusić dźwięk, który buduje się w moim gardle. Udaje mi się przekształcić go w ciche kwilenie, kiedy Alex masuje jedną z piersi i zabawia się ustami z drugą. Nie mogę się zamknąć i wydaję z siebie masę odgłosów rozkoszy. Potem słyszę jego niski chichot. - Naprawdę to lubisz, prawda? To raczej oczywiste, ale biorę głęboki oddech i mocno się o niego ocieram, żeby podkreślić swoje odczucia. Podczas gdy Alex jest pochłonięty kochaniem się z moimi cyckami, moje ręce są wszędzie, w jego włosach, na jego ramionach, klatce piersiowej, przesuwają się niżej, aż do paska spodni. Alex jest w poważnym trybie ocierania się o moje cycki. Prawie oczekuję, że zrobi ten dźwięk jak motorówka. Na szczęście, nie robi tego. Oplata ramię wokół mojej talii i przyciąga do siebie.
Śpi jak zabity, więc postanawiam coś sprawdzić. Unoszę gumkę jego bokserek i zaglądam do środka. W tym stanie, jego ogromny kutas wygląda na nieszkodliwego. Leży na jego brzuchu, skręcony nieco na lewo. Jest niemal słodki - przypomina Pana Snuffleupagusa, tego mamuta z Ulicy Sezamkowej. Cóż, nie do końca. Jest ogromny ale nie włochaty, no i nie jest aż tak przerażający, kiedy jest twardy. Ale jest magiczny. Tłumię chichot bo jasna cholera, nigdy nie widziałam z bliska takiego penisa. Główka jest schowana w miękkiej skórze, jak oko wyglądające z golfa. Alex jest nieświadomy mojego ciekawstwa, więc ostrożnie zsuwam mu bokserki. Chcę popatrzeć na niego bez ryzykowania, że gumka strzeli w jego główkę. Muszę mieć wolne ręce, aby móc go dotykać. Poza tym fajnie byłoby zobaczyć czy urośnie jak te rzeczy w starych komiksach, które w szklance wody z małej pigułki przemieniają się w coś ogromnego. Tylko, że zakładam, że to stanie się o wiele szybciej. Nie dostąpiłam zaszczytu zobaczenia jak kutas Alexa rośnie. Zawsze był twardy, gdy się do niego dobierałam. Trącam go palcem. Alex ciężko wzdycha i widzę jak drga mu dłoń. Będąc ekstra ostrożną, aby nie poszturchać Alexa, powoli zmieniam pozycję, aż siedzę obok niego ze skrzyżowanymi nogami. Tym razem delikatnie przesuwam opuszkami palców po całej jego długości. Kiedy to robię, skóra na jego kutasie się marszczy. Cholera, to jest świetne. Zabawa z nim, kiedy jest miękki i śpiący jest tak samo fajna jak wtedy, kiedy jest twardy. Wsuwam dłoń pod trzon i go obejmuję. Moje palce się stykają i jest miękki jak strzykwa. Te morskie stworzenia są demonstracją Bożej obsesji na punkcie cienkich parówek. Alex zaczyna się budzić, tak samo jak jego gigantyczny kutas. Niedługo będzie przytomny i zakończy mój czas z GK. Przesuwam dłonią w dół ,pomarszczona skóra się zwija i wyskakuje główka.Przesuwam w górę ,cała główka znika. To jak zabawa w chowanego z penisem. Alex jęczy i tym razem unosi biodra. Nie jest w pełni świadomy, więc kładę mu kutasa na brzuchu. Następnie biorę napletek i naciągam go z powrotem na główkę.Ściskam brzegi ,udaję ,że to usta i poruszam nimi jakby do mnie mówił. Zaczynam chichotać. Staram się trochę powstrzymać, ale wychodzi mi nosem, brzmiąc jakbym kichała. Spoglądam do góry w chwili, gdy Alex otwiera oczy. - Co robisz?
Pucked - Helena Hunting
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.
"- Słabość? - Obsidian rzucił Moonowi zdezorientowane spojrzenie. - Zależy jej na tobie. Sądzę, że bardzo ją pociągasz. - Odrzuciła mnie. - Przestraszyłeś ją? Ramiona nagle mu opadły, przypominając sobie jej strach. - Tak. - Zagadka rozwiązana. Po prostu powiedz jej, że przepraszasz, zrób smutną minę porzuconego szczeniaka i powiedz jej, że będziesz bardziej starał się tego nie robić. Kobiety wielkodusznie wybaczają, jeśli im na tobie zależy. - Smutną minę porzuconego szczeniaka? Oczy Moona szerokoło się otworzyły i nieznacznie wysunął dolną wargę, po czym lekko spuścił głowę. Zamrugał kilka razy wielkimi oczami, smutne emocje były dobrze widoczne. - Jak ta. Śmiech zaskoczył Obsidiana, kiedy wyrwał się z jego ust. Wyraz twarzy samca był komiczny. - Odmawiam. Samiec roześmiał się. - Wiem, że to wygląda śmiesznie, ale taak, to absolutnie działa. Cały czas ratuje mi tyłek, kiedy napytam sobie biedy. - Jakiej biedy? - To takie powiedzenie, które oznacza kłopoty. Naprawdę byłeś trzymany w odosobnieniu i twoja komunikacja z technikami była ograniczona, jeśli tego nie znasz. Co ci robili?"
chwilę później...
"Dzwonek zadzwonił znowu i wyprostowała ramiona. Poniesie konsekwencje swoich działań z wysoko podniesioną głową. Uniosła głowę i przekręciła klamkę szeroko otwierając drzwi. Patrzył na nią Obsidian. Jego włosy były rozczochraną plątaniną, spływającą z nagiej piersi, ale ledwie to zauważyła zbyt zaskoczona zastaniem go na swoim progu. - Chcę wejść do środka. - Zrobił krok bliżej i całkowicie zablokował otwór drzwiowy. - Odsuń się. Zachwiała się lekko, gdy zrobiła co zażądał. Wszedł do jej domu i stanowczo zamknął za sobą drzwi. Jego wzrok opuścił ją, aby wolno wędrować po salonie. - Jak wydostałeś się z Medycznego? Czy oni wiedzą gdzie jesteś? Mogłeś się zranić, albo zgubić. Ciemne oczy skupiły się na niej. - Bądź cicho. Przyszedłem porozmawiać i będziesz słuchać. Zamknęła usta, gdu zdumiona patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Wypuścił głęboki oddech i wyprostował ramiona. Zastanawiała się, dlaczego nie ubrał koszulki. Zerknęła w dół odkryć, że butów też nie włożył. Miał plamy trawy na kolanach, jakby się na nie osunął. - Alli? Skupiła się na jego twarzy i sapnęła. Z wytrzeszczonymi oczami i ustami ściągniętymi w ciup, z wykrzywioną dolną wargą wyglądał jakby cierpiał z bólu. Szybko zamrugał i rzuciła się do niego pewna, że własnie miał zemdleć. Rozpostarła ręce na jego piersi i pchnęła na drzwi za nim, wiedząc doskonale, że nie była wystarczająco silna, aby go złapać, gdyby upadł do przodu. Mogła mieć tylko nadzieję, że podeprze go w pionie, dopóki nie odzyska równowagi. Głową uderzył w drewno tak mocno, że skrzywiła się na odgłos. - Dlaczego atakujesz? - Wyglądał na zaskoczonego. - Wciąż jeszcze jesteś na mnie zła? - Gdzie cię boli? Masz zawroty głowy? Słabo ci? - Nie pchnęłaś mnie tak mocno. - Wyglądałeś na chorego. Ciche warknięcie uciekło z jego rozchylonych warg. - Próbowałem smutnej miny porzuconego szczeniaka. - Co? - Była zdezorientowana, gdy przestała tak mocno naciskać na niego dłońmi, by utrzymać go przy drzwiach. - Przyszedłem tu z Medycznego powiedzieć, że przepraszam. - Za co? Strasząc mnie? Przed chwilą myślałam, że zaraz zemdlejesz. Jesteś pewny, że nic ci nie jest? - Odsunęła się ostrożnie i spojrzała w dół na jego kolana. - Czy ty upadłeś? Uderzyłeś jakoś głową? Kolana wyglądają na stłuczone. - Patrzyła mu prosto w oczy, próbując zobaczyć jego źrenice."
Tak oto wyszła Obsidianowi smutna mina porzuconego szczeniaka...
Obsidian Laurann Dohner.
"uderz w Garwood a Tajemna się odezwie" Sol
"Cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji." Wilczyca Karolina Kaim
– Może tak książkę telefoniczną pod tyłek? A w ogóle jak to się stało, że jesteś taka mała? – Skurczyłam się w praniu. – Wiozę nas już w stronę autostrady.
Albo to:
Chyba masz rację – mówi ciężkim tonem. – Słucham? Mógłbyś to powtórzyć za chwilę, żebym to nagrała? Zrobiłabym z tego dźwięk powiadomienia do esemesów. Lucy Hutton, masz rację. Jak mu trochę podokuczam, to może go wyciągnę z tego stanu. Patrzy na mnie. – Powiadomienie do poczty głosowej też mogę dla ciebie zrobić, jeśli chcesz. Tu poczta głosowa Lucy Hutton. Jest zbyt zajęta popłakiwaniem na ślubie obcej osoby, żeby teraz odebrać, ale proszę zostawić wiadomość. – Och, zamknij się. Pewnie się naoglądałam za dużo filmów. To było takie romantyczne. – Ależ ty jesteś słodziutka. – Joshua Templeman uważa, że jestem słodziutka. Piekło oficjalnie zamarzło. Uśmiechamy się do siebie szeroko. – Pewnie nie bez powodu płakałaś. Marzysz o własnym ślubie? Patrzę na niego zaczepnie. – Nie. Jasne, że nie. Co za obciachowy tekst. Poza tym przypominam, że jakoś na horyzoncie nie widać mojego narzeczonego. – No to dlaczego ryczysz na ślubie obcego człowieka? – Zdaje się, że ślub to jeden z najstarszych rytuałów cywilizacji. Każdy człowiek pragnie mieć kogoś takiego, kto by go kochał do tego stopnia, że nosiłby symboliczną złotą obrączkę. No wiesz, żeby wszystkim pokazać, że jego serce jest zajęte. – Nie jestem pewien, czy w dzisiejszych czasach to jeszcze takie ważne. Zastanawiam się, jak mu to lepiej wytłumaczyć. – To takie pierwotne. On nosi moją obrączkę. Jest mój. Nigdy mi go nie odbierzesz.
Sally Thorne Wredne igraszki
RM "But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "