Badboy'e to mój konik. Lubię o nich czytać, lubię drani (w powieści, nie w realu ). King na pewno zalicza się do tego gatunku. Po niefajnym dzieciństwie przyszedł czas na niefajną młodość, spędzoną częściowo w pace - poniekąd przez osobę, która mu dzieciństwo zmarnowała i prawie zniszczyła najdroższą mu istotę. Po wyjściu z więzienia nic już nie jest tak samo, ale wszystko idzie ku lepszemu za sprawą młodziutkiej zabłąkanej dziewczyny.
Doe jest bardzo młoda, za młoda aż na mój gust. Ma za sobą jakieś traumatyczne przeżycia, do których jej umysł najwidoczniej nie chce wracać. Porzucona, najpierw przez tych, których nie pamięta, potem przez "przyjaciółkę"-prostytutkę, zostaje wystawiona na ciężkie przeżycia, kiedy wpada (dosłownie) w ręce Kinga.
To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna. Przekleństwa sypią się gęsto.
Wydawnictwo Kobiece ma do siebie to, że wydaje książki w bardzo dobrej, przyjemnej dla oka jakości. Duży plus za okładkę, niezmienioną zbytnio w stosunku do oryginału, za dobre tłumaczenie i pracę redakcyjną. Mimo wszystko "King" spodobał mi się średnio. Tym razem nawet badboy nie uratował sytuacji.