Gatunki – rodzaje – typy - crossovery Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+ YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki Poza romansem... — Polska strefa
Marta Mizuro i Robert Ostaszewski "Kogo kocham, kogo lubię" Kryminał wydany został w serii wydawniczej Mroczna Seria. Kupiłam go już bardzo dawno temu, bo znałam książkę "Ewa i złoty kot" Joanny Szymczyk z tej samej serii, a ona mi się bardzo podobała i założyłam, że ta mi się też spodoba. Przyznam się, że nie tylko opisy, ale i ich rysunkowe okładki wpłynęły bardzo pozytywnie na moją decyzję o zakupie książek. Książka tak sobie leżała i czekała i wreszcie nadeszła na nią pora. Okazała się bardzo fajna. Czytało mi się bardzo dobrze. Postacie były ciekawe i ładnie scharakteryzowane, wątek kryminalny był interesujący, a akcja trzymała w napięciu. Dopiero na samym końcu przeżyłam małe rozczarowanie, bo jak już się skończył wątek kryminalny, a przestępca znalazł w ciupie, to książka się nie skończyła od razu, tylko jeszcze ciągnęła całkiem niepotrzebnie, bo nic się tam już nie wydarzyło takiego, co nie mogłoby się wydarzyć wcześniej. Po prostu napięcie siadło, a czytać trzeba było dalej. Na końcu zaczęły pojawiać się dodatkowe wady, np. taka, że wcześniej sugerowane były możliwe wątki romantyczne, które do końca nie znalazły potwierdzenia. Było też kilka wątków obyczajowych, które również nie zostały jednoznacznie wyjaśnione. Liźnięte zostały problemy, które nadal wiszą w powietrzu bez konkretnego zakończenia. To wszystko razem sugerowałoby otwartą furtkę do powstania drugiego tomu, ale minęło już osiem lat od wydania książki i drugiego tomu nadal nie widać, można więc chyba uznać niedokończone wątki za wadę książki. Za wadę można też uznać niewykorzystany potencjał w scenie złapania mordercy. Scena mogła być super genialna, bo wszystko tam było, co do takiej sceny mogłoby być potrzebne, a wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. To fajnie, że autorzy wymyślili coś bardzo zaskakującego i wyjątkowego, jednak mimo tego zaskoczenia scena została zepsuta, a jej potencjał zmarnowany. (Nie powiem, co to takiego było, ale serio, to było zaskakujące.) No ale to drobiazgi i pewnie większość czytelników machnie na to ręką. Książka na pewno nie należy do najlepszych polskich kryminałów, ale do przeczytania się jak najbardziej nadaje.
Jeszcze taki drobiazg: pan komisarz, gdy nabroił, dostawał jako karę od swojej żony "szatę pokutną" w postaci krawata w bałwanki, w którym musiał chodzić do pracy. Myślę, że ten element książki zapamiętam najlepiej. Czytelnicy panowie pewnie najlepiej zapamietają, że obie panie policjantki, które były siostrami, miały ogromne piersi, o których była mowa w każdej scenie, w której występowała któraś z nich.
ale serio aż tak? jestem w szoku, naprawdę. A dlatego że moja mama to przeczytała i na dodatek powiedziała że dobre i że mam czytać a ona Grejem gardzi. Cuda się dzieją
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Nie, w pierwszej jest tytułowy prokurator, w drugiej komisarz policji, a w trzeciej Daniel Wyrwa, były żołnierz, "niegrzeczny chłopczyk", on jest chyba bratem ale zapomniałam kogo, czy prokuratora czy komisarza , no i wszyscy się znają, a komisarz i prokurator przyjaźnią. Słabą pamięć mam, może któraś z dziewczyn sprostuje jak coś namieszałam
joakar4 napisał(a):Dobrze mówisz. Daniel jest bratem Komisarza. O dziwo, bohater trójki wydawał mi się najporządniejszy z nich wszystkich. A nie rokował.
Spoiler:
Wcześniej go przedstawiono jako ćpuna i przestępcę, ale jakoś się ogarnął.
skoro wiesz znaczy że czytałaś wszystkie tomy. Za karę czy masochizm?
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
Bardzo ciekawa książka ,jeżeli ktoś nie ma problemu z czytaniem takich historii. Główna bohaterka Rosalie Heart ma nieuleczalną wadę serca i potrzebuje przeszczepu. Lekarze oceniają ,że ma mniej więcej 600 dni życia. W myśl Carpe diem - chwytaj dzień ,dziewczyna postanawia przeżyć najlepiej ostatnie dni ,ponieważ nie wierzy ,że dostanie nowe serce. Niespodziewanie na jej drodze staje lekarz Daniel , w przyszłości kardiolog. Dziewczyna nic nie mówi mu o swojej chorobie ,ale niestety prawda wychodzi na jaw i Daniel odchodzi. W końcu po dojściu z sobą do ładu, mężczyzna wraca do Rosalie i postanawia zrobić wszystko,żeby nie umarła. Na koniec akcja przyspiesza ,m.in znajduje się serce ,ale jest wadliwe ,a na pobranie drugiego nie chce się zgodzić matka jednego pacjenta ... Dużo się dzieje i momentami jest strasznie wzruszająco. Mogę zdradzić ,że na koniec jest dobrze ,ale emocje są duże. Polecam
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.
Też takiej tematyki nie lubię ,ale jak pisałam wcześniej ,operacja kończy się sukcesem. Ciekawa jest też przemiana Daniela ,który z osoby samolubnej i mało empatycznej ( pacjentów traktował jak popsute maszyny ) stał się zupełnie innym człowiekiem.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.
Śmieszy mnie nazwisko głównej bohaterki. Autorka mogła przecież poszukać jakiegoś nazwiska w książce telefonicznej. Albo przynajmniej wziąć jakąś inną część ciała.
albo chociaż nazwać ją Serduszkowska, albo Serduszko. Ale nie, musi być orientalnie
Lucy, zakodowałam, że kończy się dobrze, ale mimo to. O chorobach no
czytała któraś z Was?
Trzy kobiety, których losy są ze sobą nierozerwalnie połączone. Dom na Żuławach, w którym krzyżują się wszystkie te historie.
Iwa powraca po latach do niezwykłego domu na Żuławach i odkrywa tajemnice rzucające nowe światło na historię rodzinną. Pragnie zrozumieć motywy kierujące jej bliskimi i złożyć w logiczną całość wydarzenia z przeszłości. Książka zabierze czytelnika w powojenne i współczesne czasy, ukazując postacie trzech kobiet, które poszukują szczęścia pomimo przeciwności losu. Pełna emocji fabuła umieszczona w urzekającej scenerii pozwala odbiorcy zagłębić się w magicznej przestrzeni Żuław. Specyficznego klimatu powieści dopełnia muzyka, dzięki której ożywa dom – niemy świadek radości, smutków i trosk jego mieszkańców. ciekawi mnie na tyle, że rozważam danie szansy mimo, że wydało to Novae Res.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
•Sol• napisał(a):albo chociaż nazwać ją Serduszkowska, albo Serduszko. Ale nie, musi być orientalnie
Lucy, zakodowałam, że kończy się dobrze, ale mimo to. O chorobach no
Kiedyś odnośnie kina usłyszałam opinię, że to jest wręcz taki osobny gatunek "o nastolatkach chorych na raka". Taka ckliwość na siłę, przesadne udramatyzowanie.
•Sol• napisał(a):albo chociaż nazwać ją Serduszkowska, albo Serduszko. Ale nie, musi być orientalnie
Gdyby się nazywała Serduszkowa, to byłoby jeszcze gorzej, przy jej chorobie serca. Gdy jest Heart, to przynajmniej osoby nie znające angielskiego nie mają skojarzenia, że bohaterka ma nazwisko zgodnę z problemem zdrowotnym. Myślę, że pani autorka świadomie nie nazwała bohaterki po polsku, bo chciała, żeby książka nie była związana z Polską i dlatego pewnie przybrała angielskobrzmiący pseudonim.
Dobrze, że to tak nie działa w prawdziwym życiu, bo ja bym musiała zostać
Spoiler:
celebrytką.
Całkiem serio mówię. Dokładnie tak wskazuje moje imię, moje nazwisko, data urodzenia, rok urodzenia w kalendarzu chińskim, numerologia i wszystko, o co tylko się kiedykolwiek otarłam.
Kuba od zawsze kochał siostrę swojego najlepszego przyjaciela – niestety, bez wzajemności. Piękna i kompletnie nieświadoma jego uczuć Lena byłą zagadką, której nie potrafił rozwikłać. A ona… poraniona i zatrzaśnięta w pancerzu obojętności, który budowała sobie przez lata, nie chce wpuszczać do swojego świata mężczyzn w obawie przed kolejną traumą. Pewnego dnia przewrotny los ponownie połączy ze sobą drogi tych dwojga. W Kubie ze zdwojoną siłą odżywają dawne uczucia, a Lena zaczyna patrzeć na dawnego przyjaciela w sposób, którego sama nie rozumie. Rozpoczynają pełną namiętności grę, w której oboje udają, że łączy ich tylko przyjaźń. Czy można oddzielić pożądanie od miłości? Czy można uniknąć zranienia, gdy serce otwiera się pierwszy raz?
***
Tysiąc razy już miałam pisać o tej książce. Było dobrze, nie rewelacyjnie, ale naprawdę z przyjemnością mi się czytało. Nawet chyba ta historia przypadła mi do gustu bardziej, niż zeszłoroczna książka autorki - "Pod skórą".
A. Czykierda-Grabowska ma styl dosyć mocno przysycony uczuciami. Dla niektórych może być to trochę zbyt patetyczne, ale akurat do mnie to przemawia i jest w górnej granicy między "emocjami", a "przeżywaniem wszystkiego jak żaba ciążę". Nie odbieram jej książek w zły sposób, są dla mnie takie fajnie poruszające (ale nie przesadnie). Autorka ma coś w sobie, co sprawia, że chętnie siegam po jej opowieści.
Kuba kocha Lenę od dłuższego czasu. Myśląc, że nie może liczyć na wzajemność, stara się o niej zapomnieć. Studia, inne życie, inne kobiety. Potem wraca do swojego rodzinnego miasta i widzi ją - teraz już dorosłą i jeszcze piękniejszą siostrę swojego przyjęcia z dawnych lat. Uczucia wracają, ale Lena jest trochę uparta i nie będzie łatwo o happy end.
Bohaterka była lekko irytująca tą swoją upartością. Czasem miałam ochotę nią potrząsnąć, bo Kuba mimo wszystko się starał. To był typ książki "on ją kocha i o nią walczy". Oczywiście bohater też popełniał błędy, ale naprawdę dał się lubić. A bohaterka...trochę też mam pretensji do autorki o to, że z 21letniej dziewczyny zrobiła trochę naiwną osobę. Coś mi nie do końca również grało z jej traumą. Ale w sumie byla wtedy młoda, a różne rzeczy wpływają na nas w inny sposób i to, co z pozoru aż tak nie powinno zranić, może mieć wpływ na całe życie, więc nie będę się czepiać. Swoją drogą nie wiem co polskie autorki z tym mają, ale ostatnio przytrafia mi się jak nie
Spoiler:
penis, który leczy, to penis, który rozdziewicza. Tak, tak. Kuba i Lena się przyjaźnią, bohaterka zaczyna czuć pociąg do chłopaka i stwierdza (o zgrozo), że to przez to, że po prostu nie miała w życiu swoim chłopa i musi z kimś stracić dziewictwo Nawet z jednym próbuje, ale na szczęście na pocałunku się kończy. Potem się zwierza Kubie, a on wspaniałomyślnie proponuje jej pomoc. Więc zostają takimi kumplami z "bonusem" i powoli Lenę olśniewa, że chłopa kocha. Ale logika - czuję do Ciebie pociąg fizyczny, więc muszę stracić w końcu dziewictwo (z kimś innym oczywiście), bo to pewnie moje hormony są temu winne mnie załamała
Ale pomijając ten nie do końca przemyślany jak dla mnie wątek, książka mi się podobała. Lenę mimo wszystko da się lubi, a Kuba jest też fajnym facetem. Takim normalnym, bez udziwnień, bez typu "ciepłe kluchy" albo "macho". Podobało mi się to, że w książce można zobaczyć i zrozumieć, że wokół nas jest mnóstwo samotnych, przerażająco samotnych ludzi. W różnych wieku, w różnych sytuacjach życiowych.
Trochę wadziło mi to, że Kuba bardzo szybko wyznał swoje uczucie. Myślałam, że oni się będą przyjaźnić i powoli zakochiwać w sobie (tzn. Lena). A tutaj zaczęliśmy już z pozycji "ja wiem, że mnie kochasz". Ale książka została poprowadzona tak, że byłam ciekawa, co będzie dalej. Pomimo tego, że nie do końca poszło wszystko po mojej myśli i wg moich oczekiwań.
Czy polecam? Myślę, że książka jest godna uwagi i może się podobać. 7+/10 z czystym sumieniem.
"(...)Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci(...)"