chyba jednak tutaj...
Dziewczyna w rozsypceKathleen GlasgowRzadko kiedy, przynajmniej teraz bo w czasach młodzieńczych emocji i przemyśleń było pewnie inaczej, opowieść zamknięta w książce robi na mnie takie wrażenie. Ta zrobiła. Jeszcze nie do końca wiem czy to jest wynik samej historii, czy może zbiegło się to w czasie z moją mniejszą odpornością na stres czy może to połączenie tych dwóch elementów sprawiło, że otworzyłam dzisiaj książkę i jakiś czas później ją zamknęłam.
Ta historia dla mnie to zderzenie dorosłej kobiety, matki z problemem, który może dotknąć każdego. I choć opowiada o 17-latce, to chyba samookaleczenie nie zna granicy wieku, choć rzeczywiście w tej grupie wiekowej zdarza się chyba najczęściej.
Dziewczyna w rozsypce rzeczywiści opowiada o dziewczynie w rozsypce. Tak dużej, i tak pogłębiającej się ze strony na stronę, że ciężko uwierzyć, że bohaterka stanie na nogi. Otrząśnie się i znajdzie gdzieś siły, aby walczyć dalej. Pod tym względem ta historia jest niemal nieprawdopodobna, ale obudowanie jej bohaterami drugoplanowymi, otoczką społeczno-obyczajową sprawia, że czytelnik wchodzi w ten świat i nie ma wątpliwości, że taki istnieje. Blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. Świat młodych, którzy idą inną drogą niż wymyślili dla nich rodzice, albo sami sobie wymyślili bez braku rodziców u boku. Jak kilka nierozważnych kroków, ba jeden nierozważny krok mogą pociągnąć za sobą lawinę złego.
Charlotte jest w rozsypce, a razem z nią wszystko wokół. Ludzie, którym ufała, przyjaciele, którym zawierzyła, dorośli, którzy mieli ją chronić, a tego nie robili. W tym całym nieszczęściu jakie spotyka bohaterkę, zresztą nie tylko ją, autorka skupia się na wielu bohaterach, którym się udaje, choć pokazuje też tych, którzy płacą zbyt wysoką cenę za swoje pogubienie… W tym całym nieszczęściu jakie spotyka bohaterkę przewija się „dobry gest”, „dobry uczynek”, nawet nie wiem jak to nazwać, który ma siłę. Siłę, którą bohaterka czerpie, i która pomaga jej przetrwać. Ma szczęście? Być może, bo w całym tym szaleństwie, trafiła na ludzi, którym nie była obojętna. I nie, to nie tak, że oni postawili ją na noga, sama tego dokonała, ale oni stali obok. A to równie ważne.
Nie mam zwyczaju płakać nad książkami. Tutaj tego nie uniknęłam. A co ważne autorka nie zrobiła z tej historii ckliwego łzowyciskacza. Jest dobrze.
Dobra pozycja. Polecam.