szczegółowe informacje
Nadia jest zmuszona zacząć wszystko od nowa. Silną niegdyś kobietę zastąpiła osoba ze strachem oglądająca się za siebie. Kiedy znajduje pracę w charakterze opiekunki, wydaje jej się, że to szansa na spokój, którego tak bardzo potrzebuje.
Garrett miał absolutnie wszystko. Piękną dziewczynę, sukcesy w sporcie. Nie przypuszczał, że tak łatwo zostanie mu odebrane to, kim był. Teraz młody, ekscentryczny prawnik każdego dnia próbuje udowodnić, że niepełnosprawność to tylko minimalna przeszkoda na drodze do życia pełną piersią. Kiedy jego rodzice zatrudniają dla niego pielęgniarkę, postanawia zrobić wszystko, aby się jej pozbyć...
***Przeczytałam i przyznam szczerze, że sama nie wiem co myśleć
Uwaga na duże spoileryKsiążka do połowy bardzo mi się podobała. Aż do momentu przyjęcia urodzinowego głównego bohatera i paru dziwnych jak dla mnie oraz zbyt rozdmuchanych i udziwnionych akcji. Za to koniec słodziutki, że aż zęby zabolały.
Nadia uciekła od brutalnego palanta - byłego narzeczonego. Trafia do domu Garretta. On sam jeździ na wózku, ale jest bardzo sprawnym facetem. Jedyne z czym ma problem to nadużywanie mocnych leków przeciwbólowych. Na początku faktycznie bohater jest niemiły dla Nadii, ale bardzo szybko zmienia do niej podejście. Zaprzyjaźniają się, bardzo dobrze im się ze sobą rozmawia, a z czasem zaczyna ich łączyć coś więcej. Ale Nadia boi się zaufać ponownie mężczyźnie, a Garett ma też swoje tajemnice i powody dla których z kobietami łączy go wyłącznie seks.
Właśnie. Przez ten seks i erotyzm miałam ochotę się krzywić czytając środkową część książki. Okazało się bowiem, że Garrett jest nie tylko cierpliwy, troskliwy i czuły w życiu codziennym, ale również w sferze seksualnej. Tak, tak Dziewczyny. Garrett ma
Kurcze, różne książki przerabiałam, ale dziwnie mi było to czytać. Tak jakbym robiła coś fajnego, miłego, odprężającego (bo taka była ta książka), a potem ktoś mi powiedział: "czas na lewatywę"
Nie chodzi mi nawet co to był za motyw, ale totalnie mi to nie pasowało. Oczywiście okazało się jeszcze, że Justyna, z którą na początku był bohater
Łatwo się oczywiście domyśleć co było dalej. Nadia się zakochała, ten ją odtrąca, potem następuje powrót byłego, bohater się ogarnia i jest słodki do przesady happy end.
Mam ochotę zgrzytać zębami, bo naprawdę polubiłam bohaterów, zwłaszcza bohatera. Był bardzo opiekuńczy, może czasem za bardzo. Nadia też byla całkiem całkiem, ale! jakby nie robiła z siebie fontanny co parę stron to byłaby jeszcze fajniesza. Na dodatek jeszcze parę innych faktów autorka nie dopracowała moim zdaniem. Garrett miał iść na badanie kręgosłupa (nic potem już do końca książki o tym nie wiadomo), bohater ogólnie malo wiarygodnie i zbyt szybko przeszedł w tryb "nie lubię cię" do "chce się tobą opiekować, jestes wspaniała" Już nie wspominają o tej środkowej części książki i trochę niepotrzebnych moim zdaniem wstawek
A wystarczyło tak niewiele. Wystarczyło, żeby wszystko potoczyłoby się normalnie, bez żadnych imprez, umów. Autorka zrobila to tak, jakby Nadia dostała Garretta na recepcie jako jej lek. Wyszło sztucznie i dziwnie. A naprawdę historia miała potencjał. Fajne było uczucie między bohaterami, ich przyjaźń, to jak się to na początku fajnie i powoli toczyło i układało. A potem...
Wkurzyłam się tylko.
Nie wiem czy polecam. Może ktoś na to inaczej spojrzy, może dla kogoś to nie będzie wkurzające. Sama nie wiem
ja się trochę rozczarowałam.
Myślę, że więcej niż 6+/10 bym nie dała. I tak pewnie jestem łaskawa w swojej ocenie.