U mnie było podobnie, BC wypożyczałam w bibliotece, do czasu, kiedy zaczęły mi się nudzić bo jak wspomniała Dorotka: "jedna książka podobna do drugiej". Uwielbiałam za to okładki jej książek, tych rozebranych muskularnych facetów i omdlewające panienki
, też do czasu, póki się nie zmieniły na gorsze
Co do Steele, to tak jak mewie jedyna jej książka, jaka mi się podobała to "Palomino", ale nawet tu wcisnęła tragedię przed szczęśliwym zakończeniem.
Swego czasu czytałam również Jadwigę Curtis Mahler, bibliotekarka wciskała mi ciągle na siłę, no niby romans, ale chyba bardziej kryminał. Nie pamiętam już dokładnie, ale po jakimś czasie zraziłam się do jej bohaterów.
Na koniec dorzucę jeszcze Beatrice Small, pamiętam jak po przyjeździe do domu, po dłuższej nieobecności zajrzałam do księgarni, a tu nowa autorka romansów się ukazuje, aż mi się oczy zaświeciły i rzuciłam się z książką do kasy. Po przeczytaniu książki, w której głównym wątkiem były rozterki głównej bohaterki kocha tego, czy może tego drugiego, edukacja seksualna niewinnej panienki w kolejnych łóżkach i haremie,
nie dziękuję, do dzisiaj omijam tą panią z daleka
.