- Magia powrotu Lisa Kleypas
- tytuł oryginału Again The Magic
- Cykl: Wallflowers (tom 0.5)
- liczba stron: 344
Przez tę książkę zarwałam pół nocy. Musiałam ją skończyć, nie mogłabym iść spać, zasnąć, nie dowiedziawszy się jak ta historia się zakończyła.
Nie to że wątpiłam w szczęśliwe zakończenie, nie, u Kleypas wiem że jest ono gwarantowane, ale bohaterowie mieli tyle przeszkód na swojej drodze do szczęścia że cierpiałam razem z nimi.
Cierpiałam z Aline gdy musiała okłamać MacKennę. Cierpiałam z MacKenną gdy spalała go miłość o sile tysiąca słońc. Miłość która nie mogła znaleźć ujścia.
Najpierw tak się kochali. Taką niewinną młodzieńczą miłością, czystą i choć też w pewnym stopniu fizyczną to jednak szczenięcą. Potem czyn Aline który pierwszy raz szarpnął mnie za serce, potem powrót MacKenny i to jak oni chcieli, jak lgnęli do siebie…
Gdyby nie kilka kłamstw, również tych opowiadanych samym sobie, życie obojga byłoby o wiele prostsze.
Ale nie byłoby za to tej przepięknej historii.
To jest chyba najbardziej emocjonalna ksiązka z cyklu Wallflowers. To co ze mną zrobiła, jak się spłakałam i jak przeżywałam, jest nie do opisania.
Na dodatek są tu jeszcze przecudowne postaci drugoplanowe. Rodzeństwo Aline, Marcus i Olivia… Jak ja się ciesze że dane mi było poznanie historii siostry Aline. I jej romansu który dla odmianę jest dość lekki i zabawny, choć podszyty trudnościami. Poważnymi na pozór, ale miłość nie takie mury kruszyła
No i Marcus. Ojej jak wiele się o nim dowiadujemy. Jak wiele rzeczy z Jesiennego zauroczenia nabiera sensu.
Żałuję że nie dane mi było przeczytać Magii powrotu przed Jesiennym zauroczeniem. Bo warto tak
Rzadko daję 9 lub 10 gwiazdek na LC. Ale tutaj muszę. Wiem, że to ‘tylko’ romans historyczny ale tak niesamowity że zasługuje na wysoką ocenę i polecanie go co niniejszym czynię