Teraz jest 2 października 2024, o 04:35

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 16 listopada 2008, o 21:58

<span style="font-weight: bold">Miasteczko Innocence - Nora Roberts</span>



<span style="font-style: italic">Burns miał zupełnie inne odczucia, ale Teddy lubił irytować Burnsa. Uśmiechając się do siebie, naciągnął chirurgiczne rękawiczki. Od paru tygodni opracowywał pewien numer i czekał tylko na okazję, by wypróbować go na jakimś ponuraku. Matt Burns nadawał się znakomicie. Teddy potrzebował jedynie odpowiednio zmaltretowanej ofiary.

Posłał Eddzie Lou całusa z podziękowaniem i włączył magnetofon.

– Mamy tu – zaczął naśladując chropawy akcent Południowca – …mamy tu kobietę, typ kaukaski, dwadzieścia pięć lat. Zidentyfikowana jako Edda Lou Hatinger. Wzrost sto osiemdziesiąt centymetrów, ciężar ciała sześćdziesiąt kilogramów. Chłopcy i dziewczęta, zbudowana jak Lolobrigida.

To, pomyślał Teddy radośnie, powinno wkurwić Burnsa.

– Nasz dzisiejszy gość otrzymał kilkanaście ran ciętych. O, przepraszam, Eddo Lou, jest ich dwadzieścia dwie. Skoncentrowane w okolicach piersi, tułowia i genitaliów. Użyto ostrego narzędzia o gładkim ostrzu do przecięcia żyły szyjnej, tchawicy i krtani. Cięcie horyzontalne. Sądząc po głębokości i kącie ran, powiedziałbym od lewej do prawej, co wskazuje na praworęcznego napastnika. Innymi słowy, panie i panowie, ma poderżnięte gardło, od ucha do ucha, ostrzem o długości… – gwizdnął mierząc ranę – przeszło siedemnastu centymetrów. Wszyscy obecni oglądali „Krokodyla Dundee”? – Co za nóż! – zawołał parodiując Aussie. – Po obejrzeniu innych obrażeń, muszę stwierdzić, że gardło było przyczyną śmierci. Gardło, zdecydowanie gardło. Możecie mi wierzyć. Jestem lekarzem.

Pogwizdując melodię z „Summer Place” kontynuował badanie.

– Uderzenie u podstawy czaszki, ciężkim przedmiotem o chropawej powierzchni. – Ostrożnie wyciągnął coś spod skóry pincetą. – Drobne elementy wyglądające na drzazgi. Możemy spokojnie przyjąć, że ofiara dostała przez łeb gałęzią. Cios zadany przed zgonem. Jeżeli wy tam, panowie detektywi dojdziecie do wniosku, że cios pozbawił ofiarę przytomności, wygracie darmową wycieczkę na Bahamy dla dwojga plus zestaw toreb podróżnych firmy Samsonite!

Na dźwięk otwieranych drzwi podniósł wzrok. Burns skinął mu głową. Teddy odpowiedział uśmiechem.

– Panie i panowie, agent specjalny Matthew Burns przybył właśnie, by obejrzeć mistrza przy pracy. Jak leci, Burnsiu?

– Postępy?

– Och, Edda Lou i ja zaczynamy się poznawać. Myślę, że wybierzemy się wieczorem na tańce.

Burns zgrzytnął zębami.

– Jak zwykle, Rubenstein, twoje żarty są niesmaczne i żałosne.

– Eddzie Lou bardzo się podobają, prawda, kochanie? – Poklepał ją po ręce. – Zadrapania i siniaki na przegubach i kostkach…

Burns odcierpiał w milczeniu piętnastominutowy wykład.

– Czy została zgwałcona?

– Trudno powiedzieć – odparł Teddy sznurując usta. – Zrobię test.

Burns odwrócił oczy, kiedy Teddy brał próbkę.

– Wsadzę ją do wody na dwanaście, piętnaście godzin. Na razie mogę ustalić czas śmierci z grubsza, między jedenastą a trzecią w nocy, szesnastego czerwca.

– Chcę wiedzieć o tej dziewczynie wszystko. Co jadła i kiedy to jadła. Czy brała narkotyki czy piła alkohol. Czy odbyła stosunek płciowy. Podobno była w ciąży. Chcę wiedzieć w którym tygodniu.

– Sprawdzę. – Teddy odwrócił się i ostentacyjnie zmienił instrumenty. – Powinieneś chyba obejrzeć jej zęby trzonowe, zwłaszcza te z lewej. Szalenie interesujące.

– Zęby?

– Tak. W życiu czegoś takiego nie widziałem.

Zaintrygowany Burns pochylił się nad dziewczyną. Otworzył jej usta, przymrużył oczy.

– Pocałuj mnie lepiej, ty głupcze! – zażądała Edda Lou.

Burns zaskowyczał i odskoczył w tył.

– Jezu Chryste!

Zgięty w pół Teddy śmiał się tak, że musiał usiąść na stołku. Przez wiele miesięcy ćwiczył brzuchomowstwo właśnie z myślą o takiej chwili. Panika na twarzy Burnsa wynagrodziła mu wszystkie trudy.

– Masz styl, Burnsiu – wykrztusił. – Nawet truposzki na ciebie lecą.

Próbując odzyskać panowanie nad sobą, Burns zacisnął dłonie. Gdyby przyłożył Rubensteinowi w szczękę, musiałby złożyć doniesienie na samego siebie.

– Pierdolony czubek!

Teddy popatrzył tylko na zbielałe oblicze Burnsa i szarą twarz Eddy Lou i zapiał.

Burns wiedział, że nic mu nie może zrobić. Oficjalna skarga zostałaby niechętnie odnotowana i zignorowana. Rubenstein był najlepszy w tym fachu. Znany świr, ale najlepszy.

– Chcę mieć wyniki testów jeszcze dzisiaj, Rubenstein. Może tobie wydaje się to bardzo zabawne, ale ja muszę schwytać psychopatę.

Niezdolny przemówić słowa, Teddy skinął, tylko głową i dalej trzymał się za obolałe boki.

Kiedy za Burnsem zatrzasnęły się drzwi, Teddy otarł załzawione oczy i zszedł ze stołka.

– Eddo Lou, złotko – wykrztusił. – Nie wiem, jak ci dziękować. Wierz mi, przejdziesz do historii FBI. Kumple w Waszyngtonie zdechną ze śmiechu.

Pogwizdując, ujął skalpel i wrócił do pracy.

</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 15209
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez kasiek » 16 listopada 2008, o 22:39

Obrazek Obrazek Obrazek dobre Obrazek

 
Posty: 249
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez agas32 » 20 listopada 2008, o 01:53

Bardzo spodobał mi się cytat z książki "Zew księżyca" Patricii Briggs:



"Kochaj swoich wrogów ...

Lub co najmniej bąź dlanich uprzejma".

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 20 listopada 2008, o 02:01

to co ona mu chciała ogolić?! Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 20 listopada 2008, o 02:03

gmosia, Tobie rzeczywiście się wszystko kojarzy Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 20 listopada 2008, o 02:05

przy tym fragmencie przypomniała mi się scena z Niani, jak Max trafił do szpitala Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 8026
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: doncaster

Post przez gmosia » 20 listopada 2008, o 02:12

bo ja tak szybko przeleciałam wzrokiem ten tekst, że przeczytałam, że ona mu każe NOGI włożyć w kajdany... Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 11 grudnia 2008, o 01:11

Tak sobie dzisiaj przeglądałam Ależ, Marianno! i znowu prawie że się zakrztusiłam ze śmiechu przy tym fragmencie:



<span style="font-style: italic">Zaledwie zdążyli zgasić światło i przytulić się do siebie,kiedy poprzez szum wody przebił się donośny męski głos.

- Buch - jak gorąco! Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco!

- Nie wystarczy dodać trochę zimnej? zdziwił się Michał.

- Aleś ty niewykształcony! To nie jest informacja, tylko recytacja - wyjaśniła Marianna.

- Ja? Niewykształcony? Czy ja cię pytam, co to jest rachunek różniczkowy? - obruszył się Michał.

- Nagle - gwizd! Nagle - świst! - dobiegło ich tak, jakby facet wrzeszczał z końca ich łóżka, a nie zza ściany,pewnie dlatego, że ucichł szum wody.

- Boże, czy to jest to, co myślę? - jęknął Michał. Dusząca się ze śmiechu Marianna zdołała jedynie pokiwać głową, a potem dodała półgłosem:

- Para - buch! Koła - w ruch!

- Nie strasz mnie - szepnął Michał z taką trwogą, że musiała się znowu roześmiać.

-I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, i dudni, i stuka,łomoce i pędzi! -dobiegło zza ściany, a ostatnim słowom towarzyszył odgłos sprężyn uginających się pod słusznym ciężarem.

- Uhuuuu, uhuuuu - odezwał się nadspodziewanie silny damski głos.

-A to co? -zaniepokoił się Michał.

- Zajezdnia -mruknęła Marianna, zapalając lampkę przy łóżku.

Nastąpiła chwila niepokojącej ciszy i znowu jęknęły sprężyny. Po chwili do odgłosu pracujących sprężyn doszedł rytmiczny stukot ramy łóżka o jakiś mebel. Najpierw powoli, jak żółw, ociężale.

- No fajnie. - Michał usiadł na łóżku i zaczął z zainteresowaniem przyglądać się dzielącej ich z mizernym rezultatem ścianie.

- To się w literaturze nazywa gwałt przez uszy - powiedziała Marianna, próbując zrobić sobie z poduszki nauszniki. Przerwała jednak i zaczęła wpatrywać się z niedowierzaniem w ścianę. Dotychczasowe efekty akustyczne wzbogaciły się bowiem znienacka o podwójną wokalizę oddechów, jęków i popiskiwań. Ich amplituda rosła, opadała, znowu rosła i opadała.

Po dobrych pięciu minutach przymusowi słuchacze zaczęli popatrywać na siebie ni to z rozbawieniem, ni to z popłochem.

- A co mi tam - rzucił Michał i z całej siły walnął w ścianę. - Ciszej! -krzyknął.

Ale było już za późno. Ponad wysiłek sprężyn, stukot ramy i kobiece popiskiwania wzniósł się nowy dźwięk:

- O tak, o tak, oooch tak. - zakwiczał mężczyzna przeciągle.

- Kończy? - zapytała Marianna z nadzieją.

- Kto go tam wie.

Michał wstał i otworzył okno. Do pokoju wdarł się ostry stukot przejeżdżającego pociągu,który na chwilę zagłuszył wszystko.

- Martwiłaś się,że będą ci przeszkadzać pospieszne do Rzeszowa -uśmiechnął się krzywo.

-Nie wiedziałam, co mówię. - Marianna opadła na łóżko zrezygnowana, bo ostra jazda za ścianą trwała w najlepsze.

- Ja chyba popadnę w kompleksy - mruknął Michał, spoglądając na ścianę.

-Cicho! - poderwała się Marianna.

Męska wokaliza wzniosła się o ton wyżej, jeszcze wyżej i... urwała się jak nożem uciął. Przez chwilę żadne z nich nawet nie drgnęło, a nagła cisza zdawała się dzwonić w uszach. Nie, to wreszcie dotarty do ich uszu stłumione odgłosy pobliskiej łąki.

- Miejmy nadzieję,że nie wykorkował - szepnął Michał,układając się ponownie w łóżku. - Gaś światło.

</span>



I taka końcóweczka, też bardzo fajna:



<span style="font-style: italic">Każda miłość to test podwójnie ślepy, w którym nie tylko nie wiadomo, kto dostaje lek, a kto placebo, ale nie wiadomo nawet, kto jest pacjentem, a kto lekarzem. Nigdy nie wiadomo, co komu wyjdzie na zdrowie, a co stanie kością w gardle. Jeśli się zgodzisz, z całą pewnością nie raz i nie dwa pożałujesz tego. Ale teraz, póki jeszcze zajmuje was coś więcej niż podagra i walka ze sklerozą, zgódź się.

</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 11 grudnia 2008, o 01:18

Przyjemny kawałek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 11 grudnia 2008, o 01:24

No to jeszcze jeden Obrazek



<span style="font-style: italic">Michał i Marianna bez słowa podążyli zanim.

- Co za kretyn! - rzucił Michał. -Widziałaś? Traktował cię, palant jeden,jak powietrze.

- Też mi nowość - parsknęła Marianna.

Wokół srebrzystej terenowej toyoty krążyła nerwowo tleniona piękność wbita w mikroskopijne szorty i różowy top. Była to jedna z tych bezwiekowych kobiet, o których ciało dbają zastępy masażystów, kosmetyczek,dietetyczek, a przede wszystkim obsługa solarium. One same z upodobaniem stosują paletę barw odzieży niemowlęcej w połączeniu z biżuterią jakby rodem ze świętej pamięci Jabloneksu, obnoszoną bez względu na okoliczności.

- Ile mam tu czekać? Mówiłam od razu,zapytaj jak człowiek o drogę, a nie gdzieś latasz jak potłuczony z tym swoim GPS-em! - otworzyła różowe usta, z których zamiast szczebiotu wydobyły się mocno schrypnięte dźwięki.

Mężczyzna odpowiedział coś krótkim,ale niedosłyszalnym szczeknięciem i oboje wsiedli do samochodu.

- Trzeba przyznać, że robi wrażenie -stwierdziła Marianna, spoglądając spode łba.

-Czy ja wiem? Chyba jest zaproszeniem do rozboju na bocznej drodze.

- Do rozboju? To ktoś kradnie silikonowe implanty?

- Jakie implanty? - Michał spojrzał wreszcie na Mariannę i roześmiał się w głos. -Mówię o toyocie.

- A ja o współwłaścicielce toyoty - naburmuszyła się Marianna.

- Daj spokój. - Michał objął ją i przyciągnął do siebie. -Te, które chcą zwracać uwagę i zwracają, to nie są te, które się najbardziej podobają.

- Tak? - zdziwiła się Marianna nieszczerze. -To dlaczego ci mowę odjęło na widok tych szortów?

- Można się zagapić na taką panią, tak jak można się zagapić na srebrną toyotę prosto z salonu, ale nikt normalny nie chciałby mieć czegoś takiego w domu.

-Pani czy toyoty, bo się pogubiłam?

- No,wiesz, widok takiej dzidzi-piernik rankiem bez makijażu może spowodować trwały uszczerbek na zdrowiu. Az toyotą, to tylko kwestia czasu, kiedy ją namierzą i w ciągu dwudziestu czterech godzin przerzucą na Ukrainę albo i do Rosji. Facet będzie miał dużo szczęścia, jeśli jej nie buchną z nim albo z żoną w środku.

- Rozumiem - uśmiechnęła się Marianna. - Zdezelowane minibusy i kobiety saute są bezpieczniejsze.

- Otóż to. - Michał cmoknął ją w ucho i skierowali się wreszcie do samochodu. -Kobietę saute mogę spokojnie zwyobracać w krzakach, a potem dowieźć nad zalew i spławić bez obawy, że mi się rozpuści albo wypłynie implantami do góry.

- To się nazywa romantyczne wyznanie - pokiwała głową Marianna, wsiadając od swojej strony.

</span>



Tylko żebyście nie odniosły wrażenia, że to głównie romans jest, bo sam romans zajmuje niewiele miejsca w tej książce, ale cała jest bardzo miła i w takim właśnie stylu napisana, więc polecam Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 653
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez diawie » 11 grudnia 2008, o 01:46

hehehe te implanty do góry hehee najlepsze ,cudo fragment taki swojski

Avatar użytkownika
 
Posty: 218
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Malownicze okolice Krakowa ;)

Post przez AndziaK » 7 stycznia 2009, o 20:39

"Gwałt przez uszy"? Proszę...przy tym wymiękłam Obrazek Gombrowicz mi przed oczami staje... no i "Zajezdnia"!... Obrazek Obrazek Obrazek świetny fragment, a muszę przyznać, że książki niestety nie czytałam Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 30 stycznia 2009, o 17:57


Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 30 stycznia 2009, o 18:06

Fajny fragmencik - Z Zorzy polarnej N. Roberts?

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 30 stycznia 2009, o 20:21


Avatar użytkownika
 
Posty: 21173
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: z Doliny Muminków
Ulubiona autorka/autor: chyba jednak Krentz/Quick/Castle...

Post przez Jadzia » 4 lutego 2009, o 19:56


Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 20 lutego 2009, o 17:03

"W samo południe" Nora Roberts

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 17 marca 2009, o 19:50

<span style="font-style: italic">Ruszyliśmy wszyscy do budynku i byliśmy już w środku, gdy rozległ się głośny wybuch. Stanęliśmy jak wryci popatrzyliśmy po sobie. Chwila osłupienia minęła, po czym rzuciliśmy się w stronę drzwi.Wypadliśmy na zewnątrz, ale zatrzymała nas druga eksplozja. Z porsche wyskoczyły płomienie i zaczęły lizać podwozie ciężarówki.

- O w mordę! — krzyknął kierowca. Chować się! Mam pełen bak paliwa.

— Naprawdę? — spytała z przerażeniem w głosie Lula.

I wtedy rąbnęło. Duduuurn! I start rakiety. Śmieciarka uniosła się nad asfaltem. Koła i drzwi odfrunęły jak latające talerze, ciężarówka opadła z blaszanym łoskotem, przechyliła się na bok i runęła na mój wściekle płonący wóz, zmieniając go w naleśnik. Przylgnęliśmy do ściany budynku, podczas gdy wokół padał deszcz metalowych i gumowych kawałków.

- Oho zaopiniowała Lula. - Żadne cuda tego świata nie ocalą wozu twego.

- Nie rozumiem - zdumiał się kierowca.- To było tylko lekkie otarcie. Skąd ten wybuch?

- Tak właśnie zachowują się jej samochody — wyjaśniła

Lula. - Wybuchają. Ale muszę panu powiedzieć, że ten numer był jak dotąd najlepszy. Po raz pierwszy wywaliła w powietrze śmieciarkę. Raz w jej półciężarówkę walnął pocisk przeciwczołgowy. Też było nieźle, ale z tym nie ma żadnego porównania.</span>









<span style="font-style: italic"> Położyłam sobie torbę na kolanach i wsunęłam rękę w gąszcz śmiecia, by znaleźć telefon komórkowy.

— Czego szukasz? — spytała babka.

Komórki. Mam tyle drobiazgów w torbie, że nigdy nie mogę niczego znaleźć. Wyjmowałam wszystko po kolei i wykładałam na stół. Pojemnik z lakierem do włosów, szczotkę, kosmetyczkę, latarkę, mini lornetkę, tabliczki z numerem rejestracyjnym beemki, lakier do paznokci, paralizator elektryczny. Babka nachyliła się nad stołem.

— Co to jest?

Paralizator.

— Co on robi?

— Emituje ładunki elektryczne.

Ojciec nabrał na widelec kolejną porcję szynki, skupiając uwagę wyłącznie na swoim talerzu. Babka wstała z miejsca i obeszła stół, by przyjrzeć się broni z bliska.

— Jak się tym posługujesz? — dopytywała się, biorąc paralizator do ręki i oglądając go uważnie. — Jak to działa?

Wciąż grzebałam w torbie.

— Przystawiasz lufę do czyjegoś ciała i naciskasz spust—wyjaśniłam. - -Stephanie, odbierz to babce, zanim sama się porazi. Jest! — wykrzyknęłam triumfalnie. Wygrzebałam z torby komórkę i spojrzałam w okienko. Rozładowana bateria. Nic dziwnego, że Komandos nie zadzwonił.

- Zobacz, Frank — zwróciła się babka do ojca. — Widziałeś kiedyś coś takiego? Stephanie mówi, że wystarczy tym kogoś dotknąć i nacisnąć spust...

Ja i matka zerwałyśmy się na równe nogi.

— Nie!

Za późno. Babka przystawiła ojcu lufę do ramienia. Bzzzz. Oczy ojca straciły blask, z ust wypadł mu kawałek szynki, po czym ojciec runął na podłogę.

— To paralizator! — wrzasnęłam na babkę. — Taki jest skutek, kiedy się go użyje!

Babka pochyliła się nad ojcem.

— Zabiłam go?

Matka klęczała już obok babki.

— Frank? krzyczała. — Słyszysz mnie, Frank?

Zbadałam mu puls.

— Okay — powiedziałam. — Babka zrobiła mu tylko jajecznicę z kilku komórek mózgowych. Ocknie się. Za parę minut będzie jak nowo narodzony. Ojciec otworzył jedno oko i puścił bąka.

Ojoj, komuś się wypsnęło — zauważyła babka.

Odskoczyłyśmy do tyłu, rozganiając rękami zepsute

powietrze.

— Mam smaczne ciasto czekoladowe na deser — poinformowała matka.

Skorzystałam z telefonu w kuchni i zostawiłam Komandosowi nową wiadomość na sekretarce.</span>



<span style="font-weight: bold">Janet Evanovich "Przybić piątkę"</span>

Avatar użytkownika
 
Posty: 17841
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Jayne Ann Krentz

Post przez Berenika » 17 marca 2009, o 20:43

Obrazek Samo życie Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 18 marca 2009, o 18:08

<span style="font-style: italic">Queenie, najwyraźniej znudzona gonieniem za skrawkami chusteczki, wskoczyła na sofę i usadowiła się na kolanach Dany.

— Cześć, malutka — zaćwierkała Dana, drapiąc ją za uszkiem. Queenie waliła jak szalona ogonem w kwiecistą poduszkę.

— Jesteś słodka, wiesz?

Ogon wachlował teraz tak szybko, że zrobił się niemal niewidzialny. Queenie kręciła się uszczęśliwiona po kolanach Dany. Wzdrygnęłam

się, kiedy jej pazury wbijały się w sweter od Donny Karan. Ale Danie

najwyraźniej to nie przeszkadzało.

— Jesteś absolutnie urocza -- powiedziała słodkim, piskliwym głosem, którego używa się tylko wobec małych dzieci, zwierząt i sprzedawców, którzy mają słabość do atrakcyjnych blondynek i w związku z tym

są skłonni udzielić rabatu na szpileczki.

— Kto jest najśliczniejszym pieskiem? Ty, słoneczko. Tak, ty. Jesteś śliczną dziewczynką. Śliczniusią, śliczniusią, śliczniusią, Jesteś...

Nagle pies wydał z siebie dziwny, zduszony skowyt i znieruchomiał.

Maurice wstrzymał oddech.

— Co się stało? Co jej zrobiłaś?

— Ja, ja... — Dana spojrzała na bezwładnego psa, a potem na paralizator przy pasku. No tak. Szybko odczepiłam paralizator i wrzuciłam do torebki Dany, żeby ukryć go przed Mauricem.

— Boże, zabiłaś Queenie! — zawył Maurice. Porwał psa z kolan Dany i przycisnął go do piersi.

— Nie, Queenie żyje — zapewniłam go. — Jest tylko trochę... porażona.

— Porażona? — Maurice zrobił wielkie oczy. Wyraźnie moje słowa nie odniosły uspokajającego efektu, na jaki liczyłam.

— Eee, może nie tyle porażona, co... śpiąca. Tak. Po prostu śpi, Dana ma bardzo kojący wpływ na zwierzęta. Maurice spojrzał na mnie, jakby brakowało mi piątej klepki.

— No dobrze, prawda jest taka, że Dana ma taki mały paralizator..

— Paralizator! — wykrzyknął Maurice. — Sparaliżowałyście moją

Queenie?!

— Nie, nie! Nie jest sparaliżowana. Tylko lekko porażona. Mac

mówi, że te paralizatory są zupełnie nieszkodliwe. A ona wie, co mówi

jest właścicielką sklepu z bronią, prawdziwą bronią. Na prawdziwe kule

i w ogóle. Nie żebym się na tym znała. Nie cierpię broni. I nie mam

broni. Zresztą, Dana też nie.

— Jeszcze tylko przez dwa dni — wtrąciła pomocnie Dana.

— Widzisz? Nie ma tu żadnej prawdziwej, groźnej broni. No, może poza pistoletem, który ty masz.

— Urwałam. — Ale nie masz go teraz przy sobie, prawda? — zapytałam, nagle zaniepokojona. Maurice tylko spojrzał na mnie wymownie.

— Oczywiście, że nie. Nie żebym podejrzewała, że mógłbyś go użyć. Nie zrobiłbyś tego. Wydajesz się bardzo miłym człowiekiem. Nie żeby mili ludzie nie posiadali broni, bo mogą. I posiadają. Jak ty. Ale Dana nie ma broni. Tylko paralizator. To zupełnie dwie różne rzeczy. Paralizator może tylko lekko porazić prądem. Leciuteńko. 0, widzisz. Queenie już dochodzi do siebie. Śliniąc się na klapy marynarki Maurice”a, Queenie poruszyła tylnymi łapami.

— Widzisz, nic jej nie jest. Pewnie śni się jej jakiś przyjemny psi sen

o smakołykach, hydrantach i gryzieniu mebli...

Znowu to spojrzenie.

— Nie, nie, nic o gryzieniu mebli. Jestem pewna, że Queenie nigdy

nie pogryzłaby mebli. Zwłaszcza twoich. Inne rzeczy tak, ale nie meble.

Okej, chyba powinnyśmy się zbierać...

Wycofałyśmy się z Daną do drzwi. Maurice nie spuszczał z nas

załzawionych oczu, trzymając w ramionach drżącego psiaka. Ledwie

wyszłyśmy, drzwi zamknęły się z trzaskiem i usłyszałam, jak Maurice

przekręca klucz w zamku.

Uff, udało się. Spojrzałam na swoją najlepszą przyjaciółkę.

— Jesteś maniaczką! Nigdy więcej nie chcę widzieć tego cholerstwa.

— O co ci chodzi? — obruszyła się Dana.

— Przed chwilą poraziłaś prądem małego pieska!

— To był wypadek.

— Nie będzie więcej wypadków, bo nie będziesz więcej wyjmowania

paralizatora z torebki — powiedziałam powoli i wyraźnie.

Dana wydęła wargi.

— Zupełnie jak wtedy, na planie z Benem Affleckiem.

— Boże, Bena też poraziłaś?

— Nie — odparła, kiedy wsiadłyśmy do samochodu, po czym dodała:

— Zupełnie przypadkowo, troszkę poraziłam jego kota.

Co tam handlarze futrami, obrońcy praw zwierząt powinni zająć się

Daną.</span>



Obrazek Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 30 marca 2009, o 23:45

– Gdzie byłaś? – Malachi wędrował palcami po grzbiecie dłoni Tii, obserwując, jak wraca do niego myślami z daleka.

– Właściwie nigdzie. Przepraszam. Nie jestem dziś najlepszym towarzystwem.

– To chyba ja mogę ocenić.

Była tego wieczoru po prostu zamyślona. Prawie nie tknęła swojej polenty, choć Malachi był pewien, że przygotowano ją zgodnie z jej dokładnymi instrukcjami. Wyraźnie widział, że myśli Tii gdzieś błądzą, a smutek, który pojawił się w jej oczach, przyprawił go o skurcz serca.

– Kochanie, powiedz, co cię dręczy.

– Nic takiego. – Ciepło jej się zrobiło na sercu, gdy usłyszała to „kochanie”. – Naprawdę. Po prostu rodzinna... – Nie mogła nazwać tego kłótnią. Nikt przecież nie podnosił głosu, nie padły żadne przykre słowa. – Rodzinne nieporozumienie. Zmartwiłam matkę i zirytowałam ojca, wszystko w ciągu paru godzin.

– Jak to się stało?

Dziobnęła widelcem polentę. Nie mówiła mu jeszcze o dzienniku. Tak naprawdę, kiedy wróciła do swojego mieszkania, była zbyt zmęczona i przygnębiona, by go otworzyć. Zawinęła go ostrożnie w niebielone płótno i wsunęła do szuflady biurka. Tak czy inaczej, myślała, to nie dziennik jest problemem. Problemem jest, jak zwykle, ona sama.

– Mama nie czuła się najlepiej, a ja odezwałam się niezbyt stosownie.

– Nigdy nie zdarza mi się odezwać stosownie do mojej matki – rzucił lekko Malachi. – Trzepnie mnie wtedy albo obdarzy tym przerażającym spojrzeniem, którego, moim zdaniem, matki uczą się, kiedy dziecko jest jeszcze w brzuchu, i wraca do swoich zajęć.

– Z moją mamą jest inaczej. Niepokoi się o mnie. – Niepokoi się, że narażam zdrowie, że zawracam sobie głowę mężczyzną, o którym prawie nic nie wiem, pomyślała. – W dzieciństwie miałam kłopoty ze zdrowiem.

– Wyglądasz teraz raczej zdrowo. – Ucałował jej palce, w nadziei, że trochę poprawi jej nastrój. – Ja w każdym razie na pewno czuję się... zdrowy, kiedy jestem z tobą.

– Jesteś żonaty?

Szok, jaki wywołało jej pytanie, wystarczył Tii za odpowiedź i sprawił, że wściekła się na siebie.

– Co? Żonaty? Nie, Tia.

– Przepraszam. Wybacz. Idiotka ze mnie. Wspomniałam matce, że się z kimś spotykam, i natychmiast się okazało, że na pewno jesteś żonaty, polujesz na moje pieniądze, a ja brnę w jakiś szalony, zakazany romans, po którym zostanę bez grosza, ze złamanym sercem i zapewne na krawędzi samobójstwa.

Odetchnął.

– Nie jestem żonaty i nie lecę na twoje pieniądze. Jeśli chodzi o romans, biorę go dość poważnie pod uwagę, ale będę musiał zmienić moje plany na dzisiejszy wieczór, skoro pójście z tobą do łóżka miałoby skończyć się kryzysem, złamanym sercem i samobójstwem.

– Jezu. – Tia wyłamywała sobie palce. – Dajmy sobie spokój z tym wszystkim, zastrzel mnie od razu i skróć moją udrękę.

– Może lepiej dajmy sobie spokój z kolacją i jedźmy do domu, żebym mógł się do ciebie dobrać. – Uśmiechnął się, kiedy otworzyła szerzej oczy. – Daję ci słowo, że potem nie będziesz miała ochoty wyskakiwać przez okno.

Odchrząknęła. Miała nieprzepartą ochotę nachylić się nad nim przez stół i przesunąć językiem po długiej, wyraźnie zarysowanej kości policzkowej.

– Może powinnam dostać to na piśmie.

– Z przyjemnością.

<a href="http://s240.photobucket.com/albums/ff185/ewa_izabela/HARLEQUIN/Nora%20Roberts/?action=view&current=6e842e7340b78fa61f0001a268c37d89.jpg" target="_blank" class="postlink">Obrazek</a>

 
Posty: 5567
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Marsha Canham

Post przez moni » 30 marca 2009, o 23:58

świetne Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 31 marca 2009, o 00:24

A później... same sobie doczytacie Obrazek

 
Posty: 5567
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Marsha Canham

Post przez moni » 31 marca 2009, o 01:36

łeeeeee, przerwać w TAKIM momencie.....

 
Posty: 3729
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Piotrków Tryb./Dogewa

Post przez Madlenita » 31 marca 2009, o 03:39

Taaaak....

Mnie się podoba jeszcze scena w mieskaniu jej przyjaciela, kiedy się budż i konkluzja: ściśle przytuleni mimo, że łóżko jest ogromne...

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość