przez ewa.p » 25 lutego 2018, o 22:20
Kilka dni temu przeczytałam W służbie miłości Weroniki Wierzchowskiej.
To trochę dziwna historia,w której przypadek goni przypadek,a wszystko kończy się dobrze.Główna bohaterka,choć dobiega trzydziestki zachowuje sie chwilami jak niesforne dziecko,denerwowało mnie jej zachowanie i totalne oderwanie się od rzeczywistości.Historyczna otoczka nie całkiem wiarygodna,to znaczy nie neguję obecności postaci historycznych czy odpowiednich zawirowań w ich życiu.Raczej nie bardzo grało zachowanie bohaterek w czasach,kiedy panny odpowiedniego pochodzenia nie mogły zrobić jednego kroku bez męskiej asysty,a tymczasem Maja i Bibi radośnie podróżowały sobie po całym Królestwie Polskim,nie mówiąc już o spędzaniu nocy z kochankiem( Bibi).Jakoś mi to nie brzmi prawdopodobnie...Poza tym ogólnie chwalone niezwykłe umiejętności pomagania młodym parom w rozwiązywaniu problemów sercowych można określić raczej mianem szczęśliwego zbiegu okoliczności.Maja oczywiście szczyci się swoim darem i swoją niezwykłą wrażliwością,ale prawdy w tym nie ma za wiele.Owszem,czasami udaje sie jej co nieco załatwić,ale zwykle dzieje się to przez przypadek.Romans traktowany jest w tej książce raczej jako dodatek,a nie oś powieści.Postaci są dość szablonowe(no Bibi mi się nawet dość podobała),ich język raczej nie przystaje do czasów w których żyją.Sama okładka nie bardzo pasuje do czasów opisanych w książce...Na plus zaiczyc można troche humoru,zawartego w książce,zwłaszcza humoru sytuacyjnego.
Przeczytałam,ale bez rewelacji.Jak dla mnie autorka sama nie bardzo wiedziała co chce w tej książce przekazać.Na początku funduje czytelnikowi rys historyczny,a później sama się nie trzyma konwecji czasów,które chce opisać...szkoda,bo książka miała potencjał.
________________***________________
Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.