Kiedy Magda Garstka wraca po studiach do rodzinnej Ustki, nie spodziewa się, że czeka ją najbardziej ekscytujące lato w całym życiu. Zatrzymuje się w pensjonacie, który prowadzi jej babcia, rozpoczyna pracę w kawiarni i niedługo później... znajduje zwłoki. Kim był martwy mężczyzna? Jak zginął i czego szukał w pensjonacie Garstków? Śledztwo utknęło w martwym punkcie, a Magda, córka policjanta, wbrew ostrzeżeniom postanawia zostać detektywem. Co prawda komuś zależy, aby czym prędzej wyjechała z miasteczka, ale tym pomartwi się później. Zwłaszcza że sprawa zagadkowego trupa wydaje się powiązana z pewną rodzinną tajemnicą...
Rozrywkowy kryminał w stylu Joanny Chmielewskiej dla trzech pokoleń kobiet.
Każda rodzina trzyma trupy w szafie. W niektórych domach szafy są większe.
Zacznijmy od tego że to nie do końca jest kryminał. Kryminał kojarzy nam się z akcją skupioną na śledztwie, napięciem, sensacją, okrywaniem krok po kroku kawałków zagadki a nierzadko i kolejnymi trupami.
Tu trup jest w sile sztuk jeden. I właściwie wcale ani odnalezienie ani poszukiwanie prawdy jakoś nie elektryzuje.
Przejdźmy teraz do opisu na tyle okładki. ‘Magda wraca po studiach do rodzinnej Ustki.’ Zgoda, przyjeżdża, ale decyzja o pozostaniu jest nadal w powijakach. Ona bardziej przyjeżdża na wakacje. ‘Zatrzymuje się w pensjonacie’ – nie. Zatrzymuje się w domu babci i z tego co rozumiem, w swoim dawnym domu, a w pensjonacie pracuje. ‘postanawia zostać detektywem’ – na myśl przychodzi nam od razu że zatrudnia się w policji, albo zakłada agencję jak Krzyś Rutkowski. NIE. Ona na własną rękę i totalnie amatorsko szuka śladów, wraz ze swoją kuzynką.
A że dziwnym trafem, przypadkiem, natyka się na dowody, lub świadkowie sami paplają… To inna bajka Zbiegów okoliczności to my tu mamy po korek. Magda zupełnie przypadkiem trafia na tropy w śledztwie które policji nie przyszły go głów, A dziwne bo policja ma swoje metody działania i to jest jedna z nich. Tu jednak nie, w ogóle mocno w inną stronę.
Ogólnie treść powieści można w dużym stopniu przewidzieć. Np. to czemu mini-Garstka nie zamieszkała z babcią w swoim starym domu. Dla mnie jasne od pierwszego kopa a wychodzi na koniec książki. Nawet powiedziałabym że podejrzewałam o większą zawiłość a to takie całkiem… Proste.
Jeszcze odniosę się do kwestii stylu Joanny Chmielewskiej. Dla mnie to była zachęta bo nie jest tajemnicą, że Chmielewską kocham. Ale nie, nie, nie Zgoda jest klimacik nadmorski, kojarzący się może ociupinkę ze Złotą Muchą wcześniej wspomnianej, ale to tyle no dobra, jest narracja pierwszoosobowa, ale Jadowska zawsze tak pisze a Joanna pisała różnie.
Dlatego opis wprowadza w błąd, ale z drugiej strony to dobrze. Nie mamy kolejnej Szwai która spisuje dosłownie całe zdania. To na plus.
Trupa na plaży nazwałabym lekkim obyczajem komediowym z dodatkowymi wątkami. Kryminalnym oczywiście, oraz romansowym. Romans pojawia się gdzieś w połowie, właściwie jest zarysowany, żeby potem zniknąć niemal aż do końca. Nie dochodzi do niczego konkretnego, tu kłania się kontynuacja i cała nadzieja w niej.
Komediowo jest na pewno bo Anetka ma lekkie pióro co nie raz pokazała. Książka jest o wiele lżejsza od jej fantastycznych tworów, tam natłok postaci i wątków był ogromny, tu mamy leniwe tempo, letnie i takie optymistyczne.
Wiadomo, w tle są jeszcze tajemnice rodzinne, które ciekawią mocniej i są bardziej rozbudowane niż rozwiązanie zagadki trupa i sam trup. Bo jak wspominałam, on jest taki nijaki.
Uważam że określenie tej książki mianem pierwszego kryminału Jadowskiej jest błędem. Krzywdzi czytelnika który sięga po książkę umieszczoną w dziale do którego się nie nadaje.
Obyczaj z zagadką, obyczaj z wątkiem detektywistycznym tak, ale nie kryminał!
Chociaż nie można autorce odmówić przygotowania – research zrobiony na medal, nie ma co.
No i co wreszcie! Nie ma Marysuistycznej Dory Wilk. Magda Garstka może i nie jest jakąś antybohaterką, bo szybko ją można polubić i za dużo nie można jej zarzucić, ale jest bardziej ludzka. Jest lekkim leniwcem łakomczuszkiem, jest ciekawska i niepokorna, jest bardziej ludzka tak po prostu.
Chociaż… Jadowska bardzo się stara by wrócić na marysuistyczną ścieżkę. Walczy sama ze sobą. Bo z jednej strony to Magda jest taka jak wcześniej pisałam a z drugiej… Za mądra, za mocno dojrzała, psycholog, terapeuta i trener personalny w jednej małej, 23-letniej osóbce. Hm
W ogóle bohaterów autorka stworzyła bardzo przyjemnych. Aż się chce jechać do Wielkiej Niedźwiedzicy by poznać Garstków i resztę towarzystwa
Na koniec pozostawiam jeszcze kwestię paranormalności w książce. W zasadzie powiedziałabym że to zależy od czytelnika, jak odbierze te momenty.
Dla ciekawskich:
Spoiler:
Można to uznać za rozbujałą wyobraźnię głównej bohaterki i to z powodzeniem. Ale kto będzie chciał widzieć w tym element paranormalny też problemów mieć nie będzie
Ogółem – nie jest to pozycja Must Read. Jest przyjemnie, jest ciekawie i na pewno inaczej od standardowych powieści autorki. Ale nie poleciłabym tej książki jako świetny kryminał. W sferze obyczajowej też się niezbyt wyróżnia.
Podejrzewam że dość szybko zapomnę co w tej książce było, chociaż przeczytania nie żałuję.