Wielkie brawa.
A ja sobie akurat zepsułam nowe buty.
Kupiłam jesienią nowe UGGsy, takie same jak pierwsze, tylko krótkie.
Moje pierwsze są szare z wysoką cholewką. Jeszcze nigdy nie wyprowadziłam ich z domu na spacer, bo nie było takiej zimy. Czasem, ale bardzo rzadko, przydawały mi się jako kapcie.
Po nich miałam dwie pary czarnych, z niską cholewką, jedne normalne ciepłe, a drugie wiosenne, ażurowe i bez ocieplenia. Te dwie pary nosiłam dużo przez dwie lub nawet trzy ostatnie zimy. Bardzo szybko mi się zniszczyły. Nie ma tragedii, ale piękne już dawno nie są.
Dlatego przy zakupie najnowszych dałam się panu sprzedawcy naciągnąć na spray ochronny, który trzeba użyć przed pierwszym noszeniem. Spray był drogi, bo UGGsowy firmowy, niech to szlag. A buty po wypsiukaniu stały się całkowicie paskudne. Mam porównanie, bo przed psiukaniem były dokładnie takiego samego koloru jak moje pierwsze. Całe szczęście, że z rozpędu nie popsiukałam spreyem także tych pierwszych. Mój F. tak mi doradził, żeby najpierw jedne, wtedy zobaczyć, co się z nimi stanie i dopiero wtedy drugie. No więc stało się tak, że są teraz ciemne, zrobiły się gładkie, a wcześniej były jakby potargane. Oraz są teraz sztywne, a były mięciutkie.
Chodziłam w nich wczoraj i było OK, ale przestały mi się podobać.
Żadnych sprayów więcej! Nigdy w życiu!