Romantyczne – ale nie tylko – opowieści filmowe, serialowe i teatralne Od filmów kostiumowych po azjatyckie dramy Na co czekamy, co polecamy, co odradzamy...
Jestem już po najnowszej ekranizacji "Morderstwa w Orient Expresie". Branagh nie zdetronizował Sucheta, ale warto obejrzeć dla: obsady ale to oczywista oczywistość, poczucia humoru, przecudownych zdjęć, błękitnych oczu Kennetha, wyciskającej łzy końcówki, nowej interpretacji klasycznego kryminału.
Ale w którym momencie? Ok, mnie jakoś zirytował, chociaż jeszcze nie do końca wiem, czemu... oj...
•Sol• napisał(a):to ja jestem dziwna mam problem z obrotami, przewrotami, plus też droga mi się zwęża, w samochodzie czytanie to jest natychmiastowa chęć wymiotów, a kino 3D żaden problem no może poza:
Fringilla napisał(a):Ja mam, a zarazem nie mam żadnych problemów z filmami 3D jeśli chodzi o nudności, chociaż czasami pojawia się lekki ból - bardziej: dyskomfort - oczu (a swoja drogą mam też klasyczną wadę wzroku).
Frin Siostro!
I teraz dylemat: Gwiezdne wojny w 3D czy nie... Chyba wybiorę zwykłą opcję, tak jak z Thorem (ale tu olewam w sumie, idę dla opowieści i wizji artystycznej chociaż nie powiem, SW Rogue One było wizualnie piękne, jesli chodzi o krajobrazy w 3D.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
SW to film akcji więc może być spoko w 3D. I jeszcze na dodatek Ty nie potrzebujesz napisów więc w ogóle, bo 3D z napisami to jakaś pomyłka jest Chociaż z drugiej strony to nie tylko akcja ale i historia i emocje. Ale nie, myślę że warto w tym wypadku iść na 3D no chyba że nie masz ochoty, to nie ma dyskusji.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
przepraszam za niedoprecyzowanie: końcówka wyciskająca łzy z oczu. Swoją droga pamiętam jakieś chyba wywiady z Suchetem o jego bitwie o wizję przesłania, jaką niesie za sobą ta opowieść (on tu z pozycji katolika występował).
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Jakoś tak wzruszyły mnie te fragmenty, gdy skupiono się na stracie jaką poniosła każda z postaci. Michelle była szalenie autentyczna w swojej rozpaczy. Interpretacja Sucheta jest najlepsza. Wycisnął z tej historii więcej nawet niż sama Christie, która skupiając się na komplikowaniu zbrodni właściwie przegapiła jego moralny aspekt, który jest najważniejszy. A Suchet wyciągnął z tego chyba wszystko. W tej części i w odcinku ostatnim najwyraźniej pokazał kodeks moralny Poirota.
Nie powiedziałabym, że przegapiła, ale podeszła z innej strony zbioru zasad moralnych (bo uważam, że jednak w Kurtynie sensownie rozwiązała sytuację Suchet jest lepszym Poirotem i już. Ech, w ogóle po namyśle mam wrażenie, że na siłę Branagh z ekipą usiłowało przepchnąć koncept, że Poirot na pewno nie jest zniewieściałym gejem Jakoś Suchet nie miał problemu z wygenerowaniem niedrwalowego faceta w roli głównej, nie popadając zarazem w przesadę. Ale faktycznie, ok, w ogóle Michelle była bardzo dobra -dawno jej nie widziałam na ekranie, a tu dla mnie przyćmiła w ogóle resztę - zamierzenie lub nie (chociaż Ridley i Defoe tez byli bardzo ok).
W sumie najbardziej w całości przeszkadzał mi Branagh we wszystkich aspektach I spokojnie przetrwałabym bez mega widoków mostu i pociągu z zewnątrz. Nuda.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Fringilla napisał(a):Ech, w ogóle po namyśle mam wrażenie, że na siłę Branagh z ekipą usiłowało przepchnąć koncept, że Poirot na pewno nie jest zniewieściałym gejem
a jest? ja go tak nie odbierałam w książkach
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.
no właśnie ja też nigdy tak go nie odbierałam, a tu miałam wrażenie, że motyw ze zdjęciem był na siłę, bo widzom by się mogło wydać, że jest, i trzeba ich łopatologicznie wyprowadzić z błędu. (ja jestem za tym, że faceci hetero mają pełne prawo zachowywać się i ubierać - i mówić - jak chcą był fajny dokument: "Czy mówię jak gej"
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Muszę pozbierać myśli, ale bawiłam się bardzo dobrze (przyznaję, że poprzednia część oraz Rogue One przyjemnie bardzo mnie rozczarowały). Ogólna opowieść o nadziei w czasie wojny - świetna MEGASPOILER
Spoiler:
to taka przypowieść o tym, jak bardzo naprawdę nic się może nie udać... i o zmianie pokoleniowej.
Moje na szybko Top 5.
1. Leia... w sumie cała wuzyalna strona: od ciuchów, fryzur po ogólnie postawę "nie ma taryfy ulgowej" i faktycznie rozumiem, że część się popłakało przy scenie, która powinna być już kanoniczna
Spoiler:
rodzeństwo...
RIP Carrie Fisher. Ach, chyba każdy chciałby zagrać własnie taką ostatnia rolę...
2. Luke... ach, ileż jeszcze razy będę odszczekiwać swoją totalną dezaprobatę dla Marka Hamilla jako aktora Było super
3. Rey... nie zawiodła na tak wielu poziomach... zdecydowanie mniej jest jej tutaj niż w poprzedniej części, ale Daisy Ridley jest bezbłędna. Pozostaję swoją drogą w #TeamReyFinn (przyjaźń na wieki wieków).
4. Rose... i Finn. Ok, przyznaję, kino azjatyckie chyba aż za dobrze mnie przygotowało na pozytywny odbiór - Kelly Marie Tran równie świetna, a co ważne - łapmiąca stereotyp, jak powinna wyglądać azjatycka z pochodzenia aktorka super! No bo wyobrazić tu sobie można taka dorosłą wyrośniętą wersję bohaterki mojej ulubionej Okja.
Spoiler:
Chociaż ostatni scenariuszowy twist zostawił mnie w stanie podobnym do Finna "nikt się nie spodziewał hiszpańskiej inkwizycji" - to trzeba zobaczyć.
Ogólnie: za mało Johna Boyegi woją drogą
ale i tak na koniec...
5. o rany, nie wiem, jak to ugryźć... Kylo Ren aka Ben Solo. No po dla mnie totalnej porażce w poprzedniej części ("niech ktoś tego emo chłopca zadusi poduszką") zwracam honor i scenarzystom i Adamowi Driverowi (eee... no... nie powiem, nigdy nie rozumiałam jego uroku... no więc... cóż...). No i... ekhm... no... totalnie nie załapałam poprzednio, jak mozna było skonstruować tam #TeamKyloRen Teraz łapię
Spoiler:
scena z koszulą... wprawiła mnie w dłuższą chwilę zadumy i to nie ze względów wizualnych
Ogólnie szczwaność scenarzystów - ukłony
Bonus: drugoplanowcy, czyli Oscar Isaac jako Poe (wciąż niewykorzystany do końca... ale juz lepiej), Laura Dern jako wice admirał Holdo, Benicio Del Toro jako głos rozsądku, no i niezastąpiony Domhnall Gleeson jako Generał Hux (rany, i jak ja teraz będę oglądać z nim biografię A.A.Milne...).
Jak ja lubię dopieszczone postaci w filmach dla młodych ludzi Autentycznie czekam na ostatnią część!
PS Polecam ponadto w 3D dla mogących znieść tę zabawę: pierwszy raz zero bólu głowy chyba i poczucia, że coś nie gra.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Wiedziałam, że ktoś taki istnieje, ale jeszcze nigdy go nigdzie nie widziałam. Znam tylko innych członków jego rodziny, kuzyna oraz tatę i wujka. 50 to teraz jak kiedyś 40.
Ja poczekam aż będzie można obejrzeć w sieci, Greya wole w domu oglądać
Zapomniałam napisać..... w styczniu wybrałam się na nowe Jumanji, jak tylko trafi do polskich kin (o ile już nie ma) to od razu mówię, warto!! ale zdecydowanie z napisami, żadnego dubbingu bo nie odda to tak komizmu. Myślałam, że się posikam ze śmiechu, ludzie rechotali razem ze mną, na prawdę warto
Hmm ok tłumaczę u mnie jest taki podział, ze są filmy mega zarąbiste, które warto obejrzeć w kinie i wydać te 30 zł , są filmy których nie warto w ogóle oglądać i są filmy spoko(czyli te do oglądania w domu) na które nie warto wydać kasy na kino tylko siąść na kanapce z winkiem i oglądać
Luc to moje zdanie ogólnie film przyjemny, momentami śmieszny w środowisku "urzędowym" niestety siedzę więc akcje kontroli w filmie mocno naciągnięte- przez co moze miałam trochę zaburzony obraz całościowy
Ogólnie film ok brakowało mi tego "czegoś" ale idź zobacz czasu na pewno nie stracisz