Zarówno "Orientalny książę",jak i pozostałe części współczesnej Putney za mną. Wszystkie trzy "przyszły" jednego dnia,miałam więc mały dylemat. Od której zacząć? Ponieważ najlepsze zawsze zostawiam na koniec,postanowiłam jako ostatnią przeczytać "Księcia",która wydał m i się najciekawszą pozycją. Mimo orientu w tytule.
Na pierwszy ogień poszedł "Punkt zapalny". Książka ciekawa,poprawnie napisana. Temat przemocy domowej...Rzadko pojawia się w tego typu książkach. Niesłusznie moim zdaniem,bo życie w związku,to nie tylko różowy lukier. Wiadomo,że nie powinno do niej dochodzić,ale tym bardziej trzeba takie coś nagłaśniać,aby nikt nie był obojętny. Najgorszy jest fałszywy wstyd. Bo rzekomo w dobrej rodzinie takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Bohaterowie dają się jednak lubić. Nawet Donovan,który potrafił zrozumieć,że mężczyzna może być męski bez uciekania się do przemocy,że właśnie ta przemoc świadczy o braku tej męskości. Potrafił też trzymać na wodzy swoją zazdrość,a to ona w połączeniu z alkoholem,wywoływała agresję.
Drugą z kolei książką były "Meandry losu". Książka mocna,trzymająca w napięciu. Wyścig z czasem. I niepewność,czy uda się na czas znaleźć dowody świadczące o niewinności skazańca. Co do bohaterów,to polubiłam Roba. Nie lubię jednak Val. Nie lubiłam jej już wtedy,gdy jako drugoplanowa postać pojawiła się w "Punkcie zapalnym". Właściwie,sama nie wiem dlaczego. To trochę irracjonalne,wiem.
Ksiązki należące do cyklu "Krąg przyjaciół" podobały mi się. Nie żałuję,że je kupiłam. Najbardziej oczywiście "Wędrówka po labiryncie" i mój ukochany Kenzie.
Szkoda,że w pozostałych częściach pojawia się tylko przez chwilę.
No i "Orientalny książę". Słyszałam,że nieco przypomina "Wędrówkę..."
Rzeczywiście,nawet bohaterowie są podobni.(Te intensywnie zielone oczy
).Mieli także podobne przeżycia. Książka naprawdę bardzo mi się podobała(dobrze,że zostawiłam ją sobie na koniec) i choć nie lubię egzotycznych miejsc akcji,to zaczęłam zastanawiać się nad kupnem pozostałych części z tego cyklu. Mam tylko pytanie. Czy Michael występuje jeszcze w którejś z części? I czy tej egzotyki rzeczywiście jest tak dużo?