"Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach" Anna Brzezińska.
Wydawca: Literackie
rok wydania: 2017
liczba stron: 840.
„Córki Wawelu” to powieść historyczna z czasów panowania ostatnich Jagiellonów opowiadająca o kobietach, które żyły w tamtych czasach i to począwszy od samej królowej i jej córek, po damy dworu i arystokratki, do służących, a nawet świadczących swoje usługi na rogatkach Krakowa ladacznic. Książka jest bardzo obszerna, bo ponad ośmiuset stronicowa, ale naprawdę warto poświecić jej czas, żeby moc przekonać się, że życie w tamtych czasach wcale nie było takie proste, jak by się to mogło wydawać. I to niezależnie od pochodzenia.
Parę tygodni temu czytałam dość obszerny wywiad z autorką, która opowiadała o tej książce.
Anna Brzezińska przyznała w nim, że postać młodej dziewczyny chłopskiego pochodzenia o imieniu Regina, od której rozpoczyna się ta opowieść, została przez nią wymyślona, ale już losy jej rzekomej córki Dosi są jak najbardziej prawdziwe. Opowieść zaczyna się od momentu, kiedy młodziutka i niedoświadczona Regina pewnego dnia zawitała do Krakowa w poszukiwaniu pracy, a wkrótce potem została brutalnie i wielokrotnie zgwałcona przez ogólnie szanowanego słodownika, u którego znalazła zatrudnienie i kąt do spania. W wyniku owych gwałtów dziewięć miesięcy potem Regina rodzi ułomną córeczkę, której miejscowe prostytutki, które przygarniają bezdomną i zrozpaczoną dziewczynę, nadają imię Dosia.
W tym samym czasie na Wawelu przychodzi na świat królewna Katarzyna – córeczka królowej Bony i Zygmunta Starego. Los lubi płatać figle i parę lat później krzyżuje drogi obu dziewczynek, gdy karlica Dosia zostaje służącą i powiernicą królewskiej córki – Katarzyny. I tak oto biedna, żyjąca dotąd w strasznych warunkach ułomna dziewczynka zyskuje drugie, znacznie lepsze życie, dzięki czemu nigdy więcej nie zazna głodu, zimna i poniewierki. Dosia staje się narratorką powieści i tym sposobem mamy możliwość zobaczyć Wawel i jego mieszkańców jej oczami.
Książka jest porządnie wydana, ma ciekawą, pasującą do tamtej epoki okładkę, a jedyne, do czego tak naprawdę mogę się przyczepić to objętość, bo tak opasłego tomiska raczej nie da się wrzucić do torebki, by poczytać ją w autobusie jadąc do szkoły lub pracy.
„Córki Wawelu” to naprawdę ciekawa lektura, idealna na długie jesienno-zimowe wieczory, a lekkie pióro Anny Brzezińskiej sprawia, że czyta się je w miarę płynnie i szybko. Oczywiście zdarzają się nieco przydługie opisy, ale to właśnie dzięki nim możemy podejrzeć jak w owych czasach wyglądały królewskie uczy, dworskie intrygi i spiski. A pamiętajmy, że karlica Dosia istniała naprawdę i że rzeczywiście przechadzała się wawelskimi korytarzami będąc świadkiem tamtych wydarzeń.
Znajdziecie w niej istną skarbnice ciekawostek z tamtego okresu, niektóre z nich was rozbawią, inne z pewnością przerażą, ale na pewno nie będziecie się przy nich nudzić. Szczególnie poleciłabym ją tym, którzy pasjonują się historią, jak i paniom lubiącym czasem wzdychać mówiąc: „ach, wtedy to się dopiero żyło…” . Oj, chyba nie byłybyście uszczęśliwione, gdybyście jakimś cudem znalazły się w ówczesnym Krakowie i na własnej skórze mogły się przekonać, jak niełatwe życie miały wówczas kobiety traktowane przez otoczenie przedmiotowo. Nie były to też dobre czasy dla ludzi upośledzonych fizycznie czy też psychicznie. Takich się eliminowało, albo, jak w przypadku karłów, sprzedawało możnym, jako dziwadła, które miały ich potem cieszyć i zabawiać. Taki karzeł stawał się ich własnością i mogli z nim zrobić, co tylko chcieli, mogli ich nawet zabić lub do woli dręczyć czy upokarzać.
Gorąco zachęcam do zapoznania się z tą powieścią, bo naprawdę warto.