Znalazła chłopaka swoich marzeń. Jedyny problem? Jeszcze nigdy się nie spotkali…
Bailey Rydell woli stare filmy od plotkowania z koleżankami. I czatowanie na forum dla takich jak ona kinomaniaków. Zwłaszcza że tu spotyka się z „Alexem”. Nie wie o nim dużo. Zna tylko jego internetowe przezwisko. Wie, że jest mądry i dowcipny. I że chyba się w nim zakochała… Powinna się więc cieszyć, że przeprowadza się do Kalifornii, do leżącego wśród słonecznych plaż miasteczka surferów, gdzie mieszka jej tata i… Alex. Ale Bailey ma mnóstwo wątpliwości (a co jeśli on jest paskudny?) i nie przyznaje się Alexowi, że tu jest. Ani że dostała pracę w tutejszym muzeum. Ani że codziennie czepia się jej mega wkurzający i mega atrakcyjny chłopak, Porter Roth. Lecz życie jest o wiele bardziej pogmatwane niż filmy i wkrótce Bailey odkrywa tę zwodniczą cienką linię pomiędzy nienawiścią, miłością i czymkolwiek jeszcze, co zaczyna czuć do Portera.
Czy pozostanie przy idealnej fantazji – Alexie? Czy zaryzykuje nieidealny real z Porterem? Wybór jest trudniejszy, niż jej się wydaje…
*********Skłamałabym, gdybym napisała, że nie podobała mi się ta książka. Była dobra. Nie czuję, żebym zmarnowała czas. Tyle i aż tyle. Ta opowieść miała momenty, ciekawe i fajne momenty. Reszta niczym się nie wyróżnia, jednak myślę, że to jest dobra młodzieżówka. Doceniam ironiczne poczucie humoru, które jak najbardziej do mnie przemawia. Cytaty z filmów i cała ta otoczka klasyki, oraz nawiązania do takich aktorskich mistrzów jak Cary Grant, czy Audrey Hepburn bardzo mi się podobało.
Bohaterzy byli fajni, nie wyróżnili się ani na wielki plus, ani na wielki minus. Nie denerwowali, dali się lubić, byli charakterni i chociaż nie odznaczali się niczym, za co mogłabym ich pokochać, to Bailey i Porter byli bardzo dobrze do siebie dopasowani. Bohaterka była lekko zakręcona, bohater był pewny siebie, przystojny (a jakże), na początku lekko chamowaty, ale szybko spuścił z tonu. Razem pracują i po początkowych niesnaskach (które szybko przemieniły się w wzajemne zainteresowane - dla mnie zbyt szybko, bo lubię bohaterów kłócących się ze sobą ciutkę dłużej
) zaczynają się spotykać. Oboje mają swoje tajemnice i walczą z traumą, którą każde z nich przeżyło w przeszłości (ale spokojnie, obyło się na szczęście bez zbędnego patowania dramatozą). Jest jednak ktoś, kto sprawi im trochę kłopotów, ale tego “czarnego charakteru” nie było zbyt dużo - jak dla mnie w sam raz.
Jest jeszcze Alex. Internetowa “miłość” Bailey. Dziewczyna na własną rękę próbuje go odnaleźć, nie dając mu znać, że przeprowadziła się do swojego taty i jest teraz w tym samym miejscu na ziemi co on i mogą spotkać się w “realu”. Oczywiście łatwo się domyślić tożsamości Alexa
Jak dla mnie za mało było mi tej internetowej wymieniany wiadomości. Alex i Mink (przezwisko Bailey) są przedstawieni jako dobrzy przyjaciele (z szansą na coś więcej). Ja jakoś nie czułam tego czytając tych kilka rozmów na czacie, które wymienili. Tutaj ogromny minus, bo bardzo lubię taki motyw w książkach, więc czuję niedosyt.
Na początku kiepsko szło mi czytanie. Pewnie była to kwestia stylu autorki oraz narracji pierwszoosobowej w czasie teraźniejszym. Nie tyle, co mi to przeszkadzało, co po prostu musiałam się przyzwyczaić. Potem uświadomiłam sobie, że źle mi się czyta głównie dlatego, że ktoś, kto to tłumaczył miał naprawdę zły dzień (żeby nie powiedzieć wprost - tłumaczenie jest po prostu okropne, niechlujne i niedokładne). Rozumiem, że jesteśmy tylko ludźmi, że może zdarzyć się literówka itp. Ale kiedy widziałam po raz dwudziesty brak kropki, za dużo lub za mało liter/słów, składnię do kitu i inne “kwiatki” to miałam ochotę komuś zrobić krzywdę. Kurcze, jestem prawie pewna, że nawet jeden cytat z filmu jest źle przetłumaczony!
Dla mnie to brak szacunku dla czytelnika. To sobie ponarzekałam.
Nie wiem czy polecam. Może ta książka się podobać, może dla kogoś innego być nudna. Myślę, że warto dać jej szansę i samemu wyrobić sobie zdanie na jej temat.
Dla mnie taka 6+/10.