Gio ja się wcale nie dziwię, że się wkurzasz. Po pierwszej części cyklu i po książkach Hoyt zrezygnowałam z ebooków i zamawiam papier, bo nie mam tyle cierpliwości
"(...)Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci(...)"
Nie kupuję już papierowych książek, ebooki są jednak tańsze, no i mało miejsca w domu na książki i tak mam ich chyba ponad czterysta, byłoby więcej, ale trochę sprzedałam, trochę wyniosłam do biblioteki. Nie trzeba czekać na przesyłkę, ale są też minusy, bo niektóre wydawnictwa wcale nie mają ebooków, a na inne trzeba czekać: u Prószyńskiego miesiąc, Amber niby też miesiąc, ale mają obsuwy i czasem jest dłużej, Bis niby miesiąc, a przeważnie jest dłużej. Może czekają na wyniki sprzedaży papierowych?
Rozumiem. Co do bisu, to pamiętam, że pierwsza część "Stylistek" była szybciej. Dwa tygodnie? Maks trzy. Ale o ile dobrze pamiętam, to po około 2 tygodniach był ebook. Teraz przeginają
"(...)Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci(...)"
Z pierwszą częścią tak było. Pamiętam, że wahałam się czy kupić papier, czy ebook i te moje rozważania przerwało pojawienie się wersji elektronicznej, co nastąpiło jakieś dwa tygodnie po premierze książki.
Cykl mi się spodobał i zaczęłam zamawiać papier, ale pamiętam, że Ty biedna czekałaś i czekałaś i czekałaś i ebook był jakoś dopiero miesiąc później nie wiem jak działa ten mechanizm, nie rozumiem tylko, czemu niektóre książki są dostępne praktycznie od razu i w papierze i w ebooku, a na niektóre trzeba czekać i to tak długo
"(...)Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci(...)"
giovanna napisał(a):Nie kupuję już papierowych książek, ebooki są jednak tańsze, no i mało miejsca w domu na książki i tak mam ich chyba ponad czterysta, byłoby więcej, ale trochę sprzedałam, trochę wyniosłam do biblioteki. Nie trzeba czekać na przesyłkę, ale są też minusy, bo niektóre wydawnictwa wcale nie mają ebooków, a na inne trzeba czekać: u Prószyńskiego miesiąc, Amber niby też miesiąc, ale mają obsuwy i czasem jest dłużej, Bis niby miesiąc, a przeważnie jest dłużej. Może czekają na wyniki sprzedaży papierowych?
Mam jak giovanna - czekam na te ebooki. albo ide do biblioteki - jesli mają. akurat na Chase polowałam i mam na wyjazd
może wydawnictwa liczą, że ebooka łatwiej skopiować, spiracić?
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować
Pewnie, a wystarczy zajrzeć wiadomo gdzie i jest pełno ebooków, które nigdy nie były wydane w wersji elektronicznej, dla pirata nie ma przeszkód więc nie wiem czy to coś daje. Ale za wydawnictwami nie nadążysz ...
Miałam podobnie: czytało się, ale nieszczególnie wciągało. Bez problemu dałam radę na raty.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
giovanna napisał(a):szuwarku, przebrnij przez ten Paryż i będzie lepiej
Popieram. Początek jest nudny, potem się rozkręca. Druga część jest lepsza, a ta najnowsza powiem Wam szczerze, że chyba porównywalnie z drugą, a nawet najbardziej mi się podobała, miała w sobie jakiś urok
Pomimo tego, że początek był siakiś takiś nijaki. Ale zarówno Leonie jak i Simon byli cudni
"(...)Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci(...)"
Coś z takiego się sprawdza, gdy nie ma się czasu na czytanie; przynajmniej na tym nie cierpią zęby
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Na raty czytałam jedynkę i trójkę, a dwójkę nie przeczytałam jednym tchem, ale tylko dlatego, że musiałam się od niej oderwać
Lilia jeśli tutaj zajrzysz. Mam do Ciebie pytanko. Z tego co kojarzę to część trzecią o Leonie czytałaś po angielsku prawda?
Spoiler:
w wersji polskiej, jest tam jeden wzrot, za który Leonie się na początku wkurza, a potem on się zdaje jakby "ich" hasłem, ulubionym powiedzeniem. Mianowicie jest to zwrot: "Pójdź no tu" jeśli mnie pamięć nie myli to Simone się tak zwraca do Leonie, ona się wkurza, potem po innych perturbacjach następuje ich "pierwszy raz".
Jeśli kojarzysz to zdanie, to jestem baaaardzo ciekawa jak to brzmiało po angielsku
"(...)Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci(...)"
She heard his footsteps in the passage and sensed his pausing on the threshold. She didn’t turn around. “You know I can’t leave when there’s no one to bar the door after me,” he said. “That’s a good excuse,” she said. “Come here,” he said. Her blood boiled. For a moment, the world turned red. She wanted a weapon. A rusty ax would do admirably. She turned. “ ‘Come here’?” she said. “ ‘Come here’? What is wrong with you?” “I tried to go,” he said. “But I can’t leave you like this.” He gestured vaguely about him. “You can’t leave me in my own house?” “I don’t want to . . . I didn’t realize . . .” He trailed off, his brow knitting. “You’re angry, and it isn’t safe—” “You don’t know anything about me,” she said. “If you’re trying to tell me you can take care of yourself, I know that isn’t true,” he said. “You should have slapped me or kicked me or stabbed me with a hatpin. You didn’t do anything!” She hadn’t thought it possible to get any hotter without erupting into flames, but she felt her cheeks take fire, and the fire spread everywhere: embarrassment and frustration and an immense, chaotic rage. “I didn’t want to stop you!” she burst out. “And how dare you blame me when you know exactly what you’re doing when it comes to women. Do not pretend you haven’t been working on seducing me since the minute we met. You and your ridiculous wager. It doesn’t matter to you whether you win or lose our bet, because you mean to win the thing you really wanted. When it comes to seduction, you surpass any other man I’ve ever met—and possibly ever will meet, though I reserve judgment. Well, you’ve succeeded. And you’re surprised? Indignant? You object?” “That isn’t what I meant.” “Do you know what you meant?” she said. “Because I suspect not. I think you’re like other men, especially aristocratic men, who grow bored more quickly than most. You want what you can’t have, then when you get it, you lose interest. Very well. You’ve lost interest.” “I have not. That isn’t—” “Funny thing,” she said. “I have. I’m bored now. I want you out of my house. I wish I could tell you to get out of my life, but that would be impractical, and I’m nothing if not practical and hardheaded and orderly. You’ve made anarchy of my work, my responsibilities, my life—you and your fool of a cousin, who can’t remember impregnating a young woman, though he notices every wilting daisy and every sparrow that may or may not be suffering from a fatal c-catarrh.” To her horror, she burst into tears. He started toward her. She picked up the nearest object—a pincushion—and threw it at him. “Leonie.” She hurried toward the door, trying to stifle the sobs that wanted to tear her chest apart. He caught her before she reached the door and swept her off her feet and into his arms. “No!” She struck his chest and kicked wildly. “Put me down! Go away! I’m done with you!” He carried her to the chaise longue, as though she were one of her ladies, about to faint from an excess of sensibility or delicacy, when it was the opposite, and she wanted to do something violent. He didn’t lay her down but sat holding her in his lap while she fought him and the grief that threatened to suffocate her. “I hate you,” she choked out. “I hate you and your idiot cousin. You’ve ruined everyth-thing!” Her head sank onto his shoulder and she gave up and wept. She was miserable—embarrassed, disheartened, angry. She had reason to weep. The life she’d so laboriously constructed was falling apart. She’d fallen in love with a Roman god, and everyone knew where that sort of thing led.
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.” “Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”