Karina i Aleksander poznają się przypadkiem w deszczowy wakacyjny dzień, ratując potrąconego psa. Oboje są młodzi i straszliwie samotni. Szybko rodzi się między nimi intensywne, namiętne uczucie, ale na jego drodze stoi tragiczna przeszłość Kariny, tajemnica Aleksandra i ogromna odległość – ona na stałe mieszka w Polsce, on w Kanadzie.
„Kiedy na mnie patrzysz” to poruszająca opowieść o uzdrawiającej mocy miłości, która jest najlepszym lekarstwem na głębokie psychiczne rany, a także o intymności i erotycznej bliskości pomiędzy dwojgiem ludzi.
***
To moje drugie spotkanie z tą autorką. Jak powietrze mnie totalnie oczarowało, dlatego spodziewałam się podobnych emocji. Cóż, trochę się przeliczyłam. Książka nie była zła, ba, wciągnęła mnie ta historia, ale mam wrażenie, że dostałam przerost formy nad treścią. Tak jakby autorka tak bardzo, albo to barrrrrdzo chciała stworzyć emocjonującą opowieść, że aż przegięła i zrobiła się z tego lekka karykatura natężenia uczuć, dramatoz, problemów i relacji.
Może napiszę coś o bohaterach, bo tutaj chyba tkwi problem. Podczas gdy Aleksander - mieszkający na stałe w Kanadzie chłopak zawojował mym sercem, tak z główną bohaterką miałam problem. Karina przeżyła ogromną traumę.
Spoiler:
Jak łatwo się domyśleć od tego momentu nie jest tą samą dziewczyną. Zamyka się w sobie, odgradza i ucieka za każdym razem kiedy robi się za bardzo emocjonalnie i kiedy ktoś za bardzo chce się do niej zbliżyć. I chociaż rozumiem, że to co ją spotkało miało ogromny wpływ na jej zachowanie, tak nie raz i nie dwa miałam ochotę nią potrząsnąć z głośnym: "dziołcha ogarnij się!". Nie zliczę ile razy mnie wkurzało jej dziecinne zachowanie i ranienie Aleksandra.
Najbardziej denerwowało mnie to, że Alek, który wiele w swoim życiu przeżył
Spoiler:
Potem oczywiście (jak w końcu się zeszli) to żyć bez siebie nie mogli, gadając co chwilę tak tkliwe zdania, że czytając je po raz dziesiąty miałam ochotę rzucić czymś ciężkim o ścianę. Pomimo tego wszystkiego, czytałam dalej, musiałam skończyć tę książkę.
Plusem historii były postacie drugoplanowe, były naprawdę ciekawe i aż chciałam by autorka jeszcze bardziej je rozbudowała.
Podsumowując: 6 z plusem /10. Historia z potencjałem, może się podobać, ale dla mnie za dużo było w tej książce wszystkiego, za mało konkretnie opowiedzianej historii.