Paląc za sobą mosty - Tatiana PolakowaŻanna od 4 lat mieszka i studiuje we Włoszech. Pewnego dnia, bez żadnej zapowiedzi, przyjeżdża do niej z wizytą ojciec. Najpierw wstępują do antykwariatu po jakieś dokumenty, a potem ojciec idzie na umówione spotkanie. Mają się później spotkać, ale mężczyzna zostaje zabity na oczach córki. Dokumenty znikają, do pokoju Żanny włamuje się facet i czegoś szuka, ktoś ją również obserwuje. Żanna wraz z ciałem ojca wraca do Rosji i zatrzymuje się w domu macochy i jej córki. Ale i tam nie ma spokoju: ojciec miał kłopoty finansowe i sprzedał połowę firmy, zaczął się interesować swoimi przodkami i wpadł na tajemnice skarbu sięgającą III Rzeszy. Skarb o którym dowiedzieli się pewni ludzie i zrobią wszystko żeby go zdobyć...
Ta historia mogłaby się udać, ale przeszkadza w tym osoba głównej bohaterki, która miała jakiś deficyt w postaci odczuć i prawidłowych reakcji. Pierwsza sprawa to kwestia Muzy(macochy) i Jany(siostra przyrodnia). Na samym początku bohaterka mówi, że kocha siostrę i lubi macochę, a kiedy poznajemy te dwie - wielkie bum!. Muza jest podłą materialistką, która narobiła długów, które musiał spłacać ojciec Żanny. Już po kilku tygodniach zaczęła rozglądać się za kolejnym mężem, bo brak jej kasy. Córkę traktowała jak gówno i Jana zaczęła być taka jak matka. Taka sama wredota, dopiero co skończyła osiemnaście lat, nie zamierzała pracować, tylko liczyła na spadek po ojcu, a później chciała wyjść za mąż za bogacza. To wszystko widziała Żanna, ale cały czas mówiła, że macocha to dobry człowiek. Nawet kiedy rozpowiadała, że zamarły mąż zostawił ją z długami, Żanna nie reagowała. Wszystko co się działo, przyjmowała obojętnie.
Druga kwestia to Maks i miłość Jany do niego, a właściwie do jego kasy. Mimo iż sama Żanna zaczyna coś do niego czuć, to się odsuwa, bo w innym wypadku rozpuszczony bachor nigdy jej tego nie daruje. Wybacza Maksowi, że uwiódł specjalnie Janę, żeby ta dostarczyła mu pewne dokumenty. Nawet to że Jana zginęła przez Maksa nie zmieniło uczuć Żanny.
Sam koniec jest po prostu powalający. Maks okazuje się spokrewniony z Żanną, mieli tego samego dziadka, który okazał się zbrodniarzem hitlerowskim. Kazirodztwo? I co z tego? Im to nie przeszkadza
będzie ślub. Widać było że ci dwoje miało dużo ze swojego dziadka i to, że Żanna nie reagowała na podłość, wyrachowanie jest już w pełni jasne.
Osoba z wydawnictwa, która na pierwszej stronie napisała humor, musi iść sobie zbadać głowę.
Doprawdy, ale musi być z nią coś nie tak, jeżeli gdzieś tam się zaśmiewała.
1/6
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.