przez Janka » 5 grudnia 2017, o 00:30
Obejrzałam przed chwilą (Czy chwila może trwać cztery godziny? - Chyba może.) "Zabójcza broń", pierwszy film z cyklu.
Kurczę, jest coś w tym, że wrażenia uzależnione są od kolejności oglądania/czytania. Tym razem zamiast "książka była lepsza", mogę śmiało powiedzieć: Serial był lepszy.
No serio. Przecież jasne, że serial jest lepszy. No jak nie, jak tak.
Jak oglądam serial, to mam dodatkowe emocje płynące z tego, że jestem w nim zakochana (w serialu, w aktorach, w scenografii, w scenariuszach, w humorze, w dialogach, w kompozycji poszczególnych odcinków, w zazębianiu się szczegółów itd.), a film ... (właśnie wzruszyłam ramionami, nie wiem, czy było widać), no był OK, nawet więcej niż OK. Tylko że już mnie nie ruszył, bo serial zrobił to wcześniej.
Ale tak na marginesie: Mel Gibson jest geniuszem aktorstwa. Kupiłabym od niego wszystko, nawet jego babcię.
Scenariusz był też doskonały. Dialogi też. Poszczególni aktorzy także bardzo dobrze pasowali. Akcja była super. Trzymało ładnie w napięciu. No wszystko było super, nawet bym nie próbowała doszukiwać się wad, bo bym nie znalazła. - Ale to nie to, co cudowny serial mi przynosi w prezencie.
Mam box z wszystkimi czterema filmami na DVD i mam plan, by zaliczyć wszystkie części. Oglądam je razem z tym samym kolegą, z którym oglądałam serial i on zna już filmy na pamięć, więc możemy na żywo porównywać wrażenia między świeżaczkiem a weteranem.
Bardzo mi się podoba, że on ma silną wolę i nie robi mi spoilerów. Gdy coś próbuję zgadywać, to on nie mówi "tak, masz rację" albo " nie, bo będzie tak i tak", tylko "zaczekaj, to zaraz sama zobaczysz".