Cały czas mam nadzieję, że Pani Gerritsen chciała nas sprankować tą książką
Zwyczajnie nie przychodzi mi do głowy inne wytłumaczenie występujących w niej zjawisk.
Dostajemy płaską (nie mam tu na myśli braku biustu) i irytującą główną główną bohaterkę - Avę, która z powodu złego uczynku z przeszłości bierze tyłek w troki i opuszcza miasto. Następnie wynajmuje osobliwy, leżący nad morzem dom, gdzie ma zamiar dokończyć pisanie książki kucharskiej. W rzeczywistości codziennie otumania się tanim winem i obija o meble. Podczas nielicznych przebłysków trzeźwości rejestruje, że domostwo nawiedza nieżyjący od 150 lat właściciel - kapitan Brody. Ava się nie krępuje i w tempie ekspresowym wchodzi z nim w intymną relację. Nie przeszkadza jej ani trochę fakt, że ów jegomość najwyraźniej "50 twarzy Greya" ma w małym paluszku.
Najbardziej rozbawił mnie moment, kiedy duch zabrał bohaterkę do pokoju, na którego ścianach były rozwieszone pejcze i pałki policyjne. Ona się zastanawiała cóż ten zbokol jej uczyni przy pomocy tych pałek. Ja liczyłam, że trzaśnie ją przez łeb i może w ten sposób wbije tam choć trochę rozumu.
Pomijając fakt, że czytasz o dusznych seksach z elementami Greja, to są one tak nudne i niemrawe, że odczuwasz chęć pocięcia się suchą bułką.
Mam wrażenie, że seksy, które oferował nam
"Straszny film" były na dużo wyższym poziomie
I naprawdę dziwnie się czuję pisząc takie rzeczy
Te pałki sprawiły, że umarłam trochę w środku.
Autorka chyba nie miała zamysłu na dalsze losy tego romansu z piekła rodem, więc wyszła z niego ostatecznie nietrzymająca się kupy beznadzieja. W międzyczasie pojawił się wątek z zaginięciem poprzedniej lokatorki domu wynajmowanego przez Avę. Jak możecie się domyślać - również nieudolnie poprowadzony i mało wiarygodny.
Kurde, czytałam kilka tomów cyklu o Rizzoli i Isles. Tam występują intrygi i zagadki na takim poziomie, że mucha nie siada. Nie rozumiem, dlaczego w
"Kształcie nocy" Pani Tess zaserwowała nam wyłącznie wszelkiej maści idiotyzmy. Jestem tak rozczarowana, że mam ochotę wyć do księżyca. Nie spodziewałabym się takiej powieści po nikim, serio!
Morał wywodzący się z tej historii brzmi - nie ufaj nikomu. Przybliżę na swoim przykładzie - wzięłam książkę lubianej autorki w ciemno i mnie srogo pokarało. Obecnie modne jest (albo już nie jest) wśród młodzieży określenie, że dane zjawisko wywołuje raka. Staram się nie używać tego typu sformułowań, żeby nie urazić czyichś uczuć. Ale w tym wypadku naprawdę ciśnie mi się ono na usta