Joy Fielding "Morderstwa nad Shadow Creek"To nie jest zła książka. Ale też nie super dobra.
Bohaterowie są ładnie przedstawieni i nietuzinkowi.
Napięcie potrzebne w thrillerach jest i ładnie narasta.
Mordulce są dwa, tworzą parkę i od pierwszych stron książki wiemy, że mordują, bo to lubią. Więc nie trzeba kombinować podczas czytania nad tym, kto okaże się mordercą, bo nawet ich personalia, które poznamy na końcu, nie są nam do niczego potrzebne. Po prostu para popapranych psycholców, których popełnianie zbrodni uszczęśliwia i podnieca. Czym większą sieczkę zrobią ze zwłok, tym lepiej dla nich, więc w książce jest czerwono od krwi.
Ogólnie wszystko jest w książce na swoim miejscu.
Dialogi są bardzo fajne.
Układ książki jest udany.
I właściwie wszystko jest poprawne.
Ale, niestety, była tam też pewna wada, która powodowała, że przez dwie trzecie książki się nieco nudziłam. A mianowicie: monologi wewnętrzne, rozkminianie każdego drobiazgu, a dlaczego, a po co, a co dalej, a czemu, a co zadecydować itd. Taka papka pseudopsychologiczna. Poznajemy historię z punktu widzenia kilku osób, głównie czterech kobiet. Czasem tę samą sytuację przedstawia najpierw jedna, potem druga bohaterka, co było psu na budę, bo już po dialogach było wiadomo, co myśli i czuje druga z nich i jej rozkminki psychologiczne niepotrzebnie przeciągały historię i spowalniały akcję. Sposób myślenia wszystkich bohaterek był bardzo mało skomplikowany, uproszczony, brak tam było jakiejś głębi. Gdyby ktoś chciał wnikać w ich sposób myślenia, to pewnie będzie czuł niedosyt. A że ja nie chciałam wnikać, bo dla mnie ich postępowanie było oczywiste, nie było w nim niczego dziwnego, co wymagałoby tłumaczenia jak krowie na miedzy, to dla mnie tego wewnętrznego paplania było o wiele za dużo.
Możliwe, że książka jest thrillerem psychologicznym, tylko słabo to widać, bo jeśli tak, to jest to psychologia z pierwszego roku studiów.
Patrząc z punktu widzenia narracji, do głosu dochodzą głównie kobiety. One są w tej książce najważniejsze. Wszystko toczy się wokół nich i dzięki nim. Nie tylko rozmyślają, ale też działąją. A mężczyźni są bezbarwni i właściwie się dla czytelnika nie liczą.
Kobiety rządzą w tej książce. Natomiast mężczyźni rządzą tymi kobietami. Oni są bardzo do siebie podobni, silni, władczy, stanowczy i odgrywają wielki wpływ na zachowanie i decyzje kobiet, o czym dowiadujemy się zarówno z akcji i dialogów, jak i rozmyślań bohaterek. One to bezwolne gąski, oni manipulanci, mistrzowie w swoim fachu.
Wątki sensacyjne i akcja były bardzo dobre i nieprzewidywalne, a na końcu było kilka fajnych drobnych zaskoczeń, które dodały smaczku.
W wątkach miłosnych było więcej zaskoczeń. Bo wszystkie cztery główne bohaterki na końcu znalazły się w jednakowej sytuacji.
Ostrożnie ze spoilerem, bo zdradzam w nim wszystko.Bardzo mi się takie zakończenie podobało.