dołączę do waszej rozmowy,
Granat sobie odświeżyłam właśnie(przed przeczytaniem drugiej części),żebym była na bieżąco.Babcie są genialne.Ich rozmowy sa świetne,strasznie mnie śmieszy to ich wcibstwo,bo właściwie wszystko chcą zrobić dobrze,a wychodzi jak wychodzi.Wcale mi nie przeszkadzały powtórzenia w książce,dla mnie dodawało to realizmu babciom.One tak strasznie chcą się wydawać nowoczesne,i ni chcą żeby z nich wyszły moherki,że przesadzają w druga stronę...Mnie chyba najbardziej rozśmieszyły dwie sytuacje-pierwsza to wyciąganie z Kropeczka ,czy przypadkiem nie jest gejem,ta scena jest cudna.Druga to list Wieśki do Cezarego(na jego meila),w której kobieta straszy go własna matką
Cudne to jest,bo mamy tu w pigułce całego Cezarego,wiecznego chłopczyka bojącego się matki,ukrywającego sie przed nią i przed odpowiedzialnością.W sumie nawet mi sie go przez chwilę zrobiło szkoda(wtedy,kiedy na siłę próbował szukać usprawiedliwienia dla Heleny,z taką jego naiwnością pod tytułem"przecież ona by mi tego nie zrobiła"),ale szybko mi przeszło po jego kolejnym postępku.W sumie dobrze wyszło,że go zamknęli,należało mu się.
Teraz właśnie czytam
Życie na wynos i jak dla mnie jest równie zabawne.Emilia nadal jest marzycielka,choć ostatnio patrzy na świat jakby świadomiej.Nawet umawia się na randki,choć kandydaci nie są specjalnie zachęcający.Kropka nadal jest najbardziej odpowiedzialna z całej rodziny,Kropeczek stara się być niezauważalny,babcie stają się jeszcze bardziej wścibskie,a Wieśka rozważa zalety ewentualnego małżeństwa.Pan policjant a to okazuje sie być bardzo nieśmiały...