przez Janka » 21 września 2017, o 13:06
Książka "Do trzech razy śmierć" opisana była jako pierwszy tom nowego cyklu (Róża Krull na tropie), więc sięgnęłam po nią nie kończąc poprzedniego cyklu (Joanna Szmidt). Okazało się, że zostałam wpuszczona w kanał, bo w "Do trzech razy śmierć" pojawili się ci sami bohaterowie, których już znałam z książki "Ukochany z piekła rodem". Czyli to nie są dwa odrębne cykle.
W związku z tym, że na końcu "Do trzech razy śmierć" wystąpił spoiler na temat jednej z głównych bohaterek pierwszego cyklu, postanowiłam szybciutko nadrobić zaległości i doczytać ten cykl do końca.
Alek Rogoziński "Morderstwo na Korfu"
"Morderstwo na Korfu" czytało mi się jeszcze lepiej niż "Do trzech razy śmierć", wątki kryminalne miały dużo więcej sensu. Było bardzo ciekawie. Znowu wystąpił motyw niewielkiej grupy ludzi zamkniętej na ograniczonej przestrzeni, a jedna osoba jest mordercą i trzeba dojść do tego, która z nich, bo akurat wszyscy mają motyw. Rozwiązanie bardzo mi się podobało, pan autor wybrał kogoś, kto mógł najwięcej stracić, a nie kogoś, kto mógł najwięcej zyskać.
Sama zgadłam od razu, kto to zrobił, bo nie po to się w młodości naczytałam książek Joe Alexa, żeby teraz nie poznać, gdy wszystko leci wyraźnie według tego samego klucza. Tylko jedna osoba miała sposobność, choć tego nie widać na pierwszy rzut oka. Najwięcej skojarzeń miałam ze "Zmąconym spokojem Pani Labiryntu" i nie zdziwię się, jeśli kiedyś pan autor się przyzna, że to właśnie od niej było zmałpowane. Miejsce akcji w zasadzie też.
No więc tak: Przeczytałam wszystkie wydane dotąd książki pana Alka Rogozińskiego i mogę je podsumować w ten sposób: Nie wierzę, że napisał je mężczyzna!!!
Może dwie pierwsze jeszcze tak, ale "Do trzech razy śmierć" i "Morderstwo na Korfu" na pewno nie. Albo kobieta albo gej. Albo któraś z tych modnych ostatnio mieszanek. Najbardziej stawiam na kobietę.
Uwielbiam teorie spiskowe i mam teraz swoją: Jakaś znana pisarka, pisząca poważne książki, chciała się zabawić i napisała te kilka książek rozrywkowych, ale nie chciała psuć sobie opinii w branży i dlatego wykorzystała pseudonim. Żeby bardziej odsunąć od siebie podejrzenia, wybrała męski.
Możliwe, że pan Alek Rogoziński istnieje naprawdę i świadomie użyczył prawdziwej pani autorce swego nazwiska i wizerunku.
Możliwe też, że książki w większości pisał mężczyzna, a jakaś kobieta pomagała mu tylko przy opisach ciuchów i wszystkich spraw typowo babskich.
W każdym razie, mam w tej chwili wyrobione swoje zdanie i jest ono bardzo mocne. Nawet jeśli teraz przyjdzie na forum pan Rogoziński i zademonstruje zawartość swej bielizny oraz potwierdzi, że to on pisał, to nie wiem, czy mu uwierzę.