Moja opinia na temat książki
„Klon i ja” autorstwa
Danielle Steel.
Uwaga, poniżej mogą być spojlery!Ostatnio szukam czegoś inspirującego od Steel, bo wiem, że potrafi napisać pasjonującą powieść, z prawdziwymi problemami, rzetelnymi postaciami i wciągającą fabułą. Sięgnęłam więc po dość zagadkowy tytuł: "Klon i ja". Opis nic praktycznie nie wyjaśnia, a oceny na Lubimy Czytać są tak marne, że miałam lekkie obawy, co do tej książki. Zdecydowałam się na nią głównie dlatego, że była krótka, a ja ostatnio nie mam ochoty czytać długich powieści.
Historia ta zaczyna się w momencie, gdy bohaterkę, po 13 latach związku, opuszcza mąż. Ona, nieco znudzona życiem i zaniedbana 40-stka, przeżywa to jak największy cios, mimo iż mąż (notoryczny leser, pasożyt i narcystyczny dupek), tak naprawdę wyświadcza jej przysługę odejściem. Załamana Stephanie postanawia się wziąć za siebie, co sprowadza się głównie do tego, że znów zaczyna golić nogi, malować się regularnie i dbać o kondycję oraz umawiać się na randki z kolejnymi, beznadziejnymi facetami. W ogóle, wydaje mi się, że bohaterka przyciąga same życiowe niedojdy, bo przywykła do obecności dupka w swoim życiu. Wytrzymała 13 lat z mężem nieudacznikiem, którego podłość skłoniła go do wniesienia byłej żonie sprawy o alimenty, choć dzieci zostały z nią po rozwodzie. Przez pół książki miałam nadzieję, że nie będzie jak zwykle u Steel, że beznadziejny ex postanowi zmądrzeć i wrócić do bohaterki, a ona mu to wybaczy i będzie happy end. Nie chcę zdradzać za dużo szczegółów (być może ktoś, oprócz mnie, zechce przeczytać tę książkę), ale zwrot w nudnym życiu Stephanie następuje wraz z wycieczką do Paryża, gdzie bohaterka poznaje seksownego, bogatego i inteligentnego faceta (co za miła odmiana), który jest uosobieniem jej marzeń o idealnym mężczyźnie (swoją drogą, dlaczego postacie męskie u Steel prawie zawsze są sporo starsze od bohaterek? Ten bohater jest pod 60-tkę, co mnie, jako 30-latce wcale nie kojarzy się z seksownym facetem. Dlaczego autorka nie mogła dobrać Stephanie jakiegoś miłego 45-latka albo nawet młodszego?
).
To wszystko zwiastuje przewidywalną fabułę, typu kilka perypetii, jakiś zakręt lub nieporozumienie, a potem pogodzenie się i szczęśliwy finał. Nic z tego! Do akcji wkracza tytułowy klon. Główny bohater - Peter, jest geniuszem pracującym nad inżynierią, bioniką (czy czymś brzmiącym równie uczenie), i w ramach eksperymentu, wraz ze swoją ekipą naukowców buduje klona. Po czym puszcza to cudo techniki do ludzi, pozwalając klonowi niejako zastępować siebie w sytuacjach gdy sam nie może być w dwóch miejscach na raz (wiem, to absurdalnie brzmi u autorki, która znana jest z okropnie sztywnego trzymania się realiów. Zakładając nawet, że dałoby się stworzyć takiego klona, żaden naukowiec nie zdecydowałby się puścić go samopas bez kontroli). Wbrew pozorom ten niecodzienny zwrot akcji wprowadza życie w tę książkę, bo klon jest, delikatnie mówiąc, niedopracowany i wynikają z tego pewne trudności i od tego momentu tak naprawdę powieść zaczyna się robić interesująca.
Cała książka utrzymana jest w konwencji chick litu, a więc są wszystkie elementy tego podgatunku - mamy bohaterkę singielkę, narrację pierwszoosobową, sporą dawkę irracjonalnego humoru, poszukiwanie partnera idealnego. Tym, co wyróżnia tę książkę od chick litu jest fakt, że bohaterka jest rozwódką, matką dwójki dzieci i nie ma żadnej bliskiej przyjaciółki (nie ma też ani jednego kumpla geja). To jeden z plusów tej powieści. Humor jest lekki i dość dobrze wypełnia przestoje w akcji, powoduje też, że książkę czyta się naprawdę szybko.
Bohaterowie są skonstruowani prawidłowo – dzieci są dostatecznie dziecinne, były mąż wkurzający itp. Najsłabszą kreacją jest chyba główna bohaterka, 40-latka o umysłowości dziecka, ale wydaje mi się, że takie było założenie autorki, żeby ukazać jej stopniowy rozwój. Najbardziej jednak podobała mi się postać klona – jest elementem napędzającym fabułę, zabawnym i bardzo uroczym.
Podsumowując: „Klon i ja” to krótka, przyjemna, chwilami zabawna i interesująca historyjka o tym co jest najważniejsze w życiu, o dokonywaniu wyborów i relacjach między ludźmi. A element fantastyczny fajnie dodaje wartości tej książce. Być może bez tego, byłaby to kolejna typowa historia. Myślę, że można przeczytać w chłodny zimowy wieczór i nawet zastanowić się co by się zrobiło na miejscu bohaterki, ale nie jest to proza, która zapada w pamięć i wraca się do niej po latach z sentymentem. Dla mnie solidne 6/10.