Przeczytałam jedenastą część cyklu:
I mam dość mieszane uczucia, oczywiście, to jest Hoyt, więc to się bardzo dobrze czyta. Ale nie jestem przekonana, czy całkowicie kupuję tę akurat historię. Coś mi zgrzyta w relacji Alfa i Hugha. Coś mi zgrzyta w Hugh. Jest jakaś niespójność w tej postaci, pewne nieprawdopodobieństwo w jego postawie, brak konsekwencji między tym, jak w przeszłości traktował żonę, a w rezultacie tego potraktował synów, a tym, jak traktuje ich w tej chwili. Ale czepiam się umiarkowanie, bo może chodziło o to, by pokazać, że dojrzał. To kolejna część, w której ciekawszą postacią jest bohaterka. Alf się broni, jest właśnie taka, jaka powinna być.
Podobało mi się natomiast to, że przez pół powieści czekamy na reakcję Hugha, jak się zorientuje, że Alf jest dziewczyną, a reakcja ta jest zaskakująca (no dla mnie była w każdym razie).
Końcówka fajna, bardzo zaplusował u mnie Godrick St. John, zrehabilitował się za początkową wpadkę.
Natomiast z niecierpliwością czekam na kolejny tom, bo postać Iris jest bardzo obiecująca, a Hades Dymore mnie zaintrygował (szkoda tylko, że na okładce swojej powieści nie ma blizny, powinien mieć!).
Mój prywatny ranking Maiden Lane po lekturze 11 części przedstawia się następująco:
6, 8, 7, 1, 10, 11, 3, 4, 2, 9, 5